Rozważamy opcję, żeby wynagrodzenia na rezydentury były wypłacane w formie stypendium; byłby jednak jeden warunek - lekarze musieliby potem pracować w Polsce - mówi minister zdrowia Konstanty Radziwiłł w poniedziałkowym wywiadzie dla "Dziennika Gazety Prawnej".
Odnosząc się do przygotowywanego przez jego resort projektu zwiększającego nakłady na służbę zdrowia, przekonuje, że to decyzja historyczna. - Myślę, że po tym wszystkim, co się wydarzyło, nie ma żadnych powodów do protestów, zwłaszcza tak radykalnych - ocenia, nawiązując do trwającej od początku października głodówki lekarzy rezydentów.
Minister zauważa przy tym, że zwiększenie finansowania ochrony zdrowia oznacza "ogromne konsekwencje dla budżetu państwa", bo mowa jest tu o pieniądzach "przekraczających sumę ponad 100 mld złotych". - Taka decyzja musi być poprzedzona wieloma analizami. Nie można tego zrobić ot tak, jak chcą rezydenci, którzy z łatwością szafują różnymi kwotami bez żadnego pokrycia. Nie mogę zatem stwierdzić, że w trakcie negocjacji protestujący i rząd kiedyś spotkają się w połowie drogi - wykorzystujemy te środki, które mamy. Nie obiecam czegoś, czego polski budżet nie będzie w stanie udźwignąć - podkreśla Radziwiłł.
Pytany, czy nie obawia się, że pewnego dnia pieniądze te zamiast trafić do służby zdrowia, zostaną przeznaczone na inne cele, np. na wojsko, szef MZ przyznaje, że każdą regulację ustawową można zmienić. Są jednak - jak zauważa - "takie decyzje jak ta, które trudno odwrócić z powodów politycznych, nawet przy zmianie rządu". - Służba zdrowia jest wśród priorytetów społecznych na wysokiej pozycji, zatem każdy rząd miałby trudności we wprowadzeniu ograniczeń. Próba zabrania pieniędzy na zdrowie to polityczne samobójstwo - ocenia Radziwiłł.
Według niego proponowany przez rząd mechanizm zwiększający nakłady na ochronę zdrowia miałby wyglądać następująco: "co roku minister zdrowia będzie przez rozporządzenie zagospodarowywał środki z budżetu, które muszą być przeznaczone na ochronę zdrowia w wysokości stanowiącej odpowiedni dla danego roku odsetek PKB". - Zgodnie z wytycznymi, będą to zakresy mające swoje źródło w konstytucji, zgodnie z którym państwo ma sprawować szczególną opiekę zdrowotną nad dziećmi, kobietami ciężarnymi, niepełnosprawnymi i osobami w podeszłym wieku. W dalszej kolejności minister ma kierować się danymi wynikającymi z map potrzeb. Trzecią grupę stanowią obszary, w których pacjenci muszą najdłużej czekać w kolejkach - mówi minister zdrowia.
I to właśnie na rozładowanie kolejek tam, gdzie jest to najbardziej konieczne - jak podkreśla - środki te w pierwszym rzędzie należałoby właśnie przeznaczyć. W tym kontekście wymienia zabiegi na zaćmę, endoprotezy, rehabilitację i niektóre porady specjalistyczne. - Ministerstwo Zdrowia co roku będzie przygotowywało wykaz zakresów, które będą finansowane właśnie z dodatkowych nakładów płynących z budżetu państwa - dodaje Radziwiłł.
Mówi również, że resort zdrowia przygotowuje regulację, dzięki której będzie można wydawać prawo wykonywania zawodu w Polsce lekarzom spoza państw UE. Zastrzega jednak, że prawo to będzie dotyczyło jedynie placówki, do której taki lekarz miałby trafić. Zdaniem ministra, nie będzie to prawo "pełne". - Bedzie miał prawo pracy w wyznaczonym miejscu, w wyznaczonym zakresie - zaznacza Radziwiłł.
Przekonuje, że podobne rozwiązania istnieją w kilku krajach Unii Europejskiej. - Tak działają m.in. państwa, które mające dziedzictwo kolonialne - np. Portugalia, czy Hiszpania wobec przybyszów z dawnych kolonii. A także w Niemczech - dla wszystkich lekarzy - mówi szef resortu zdrowia. Jego zdaniem w Polsce z takich rozwiązań skorzystają lekarze z Ukrainy i Białorusi.
Radziwiłł został też zapytany, czy ewentualna tegoroczna rekonstrukcja rządu może objąć też jego. - Jak ktoś powiedział: o rekonstrukcji się nie dyskutuje, tylko się ją robi. Proszę spytać, gdy mnie dotknie. Na razie robię to, co do mnie należy - odpowiada.