Choć zarobki prezenterów i dziennikarzy zatrudnionych w Telewizji Polskiej są finansowane z pieniędzy podatników, są ukrywane przez zarząd oraz nadzorujące TVP ministerstwo.
Wicepremier, a zarazem minister kultury Piotr Gliński odmówił odniesienia się do ujawnionych we wrześniu przez "Dziennik Gazetę Prawną" poziomu zarobków dziennikarzy zatrudnianych w TVP. Powołał się przy tym na stanowisko nadzorowanego przez siebie zarządu TVP.
"Na rynku medialnym wysokość wynagrodzeń prezenterów i dziennikarzy jest poufna i stanowi strategiczną tajemnicę handlową każdego nadawcy w Polsce” – napisał Gliński. Równocześnie nie zaprzeczył informacjom z września, jakoby pensje "twarzy" programów informacyjnych sięgały 40 tys. zł. Ograniczył się jedynie do stwierdzenia, że tzw. kontakty gwiazdorskie opiewają na kwoty niższe niż miało to miejsce przed dojściem PiS do władzy.
Gliński przyznał także, że nie ma prawnej możliwości wpływania na to, ile nadzorowana przez niego telewizja płaci swoim pracownikom. Wicepremier poprosił jednak o to, by TVP przedstawiła zarobki dziennikarzy w świetle sytuacji finansowej spółki.
"Zarząd w swoim wystąpieniu wyjaśnił, że segment informacyjny nadawcy publicznego – podobnie, jak w przypadku innych dużych nadawców telewizyjnych – stanowi dochodowy obszar działalności generując nadwyżkę przychodów reklamowych względem poziomu zagregowanych kosztów” – napisał wicepremier. Co więcej, zarząd swoje prognozy finansowe opiera na „ze stabilnego i przewidywalnego poziomu oglądalności, a także relatywnie niskiego poziomu ilościowego zaangażowania środków technicznych i zasobów osobowych”.
Piotr Gliński pozwolił sobie także na krytykę „znacznej części redakcji newsowych polskich mediów”, które wykorzystują pracę osób współpracujących jako stażyści lub praktykanci. "W ocenie TVP stanowi to rodzaj nieuczciwego pozyskiwania pracowników” – dodał.