Po ośmiu dniach strajku pracowników państwowego przewoźnika, zarząd spółki kierowany przez Rafała Milczarskiego, wystosował pierwszą propozycję kompromisu. Zawiera ona jednak bezwzględny warunek przerwania akcji protestacyjnej, którą zarząd uznaje za nielegalną.
Co ciekawe, LOT jest gotów ponownie zatrudnić (na umowy o pracę - red.) osoby zwolnione w trakcie strajku, choć zastrzega, że wśród nich nie mogą znaleźć się ci, którzy jakkolwiek "naruszali dobra osobiste innych osób, w tym kolegów z pracy”.
Nie jest to jedyna z "propozycji" zarządu LOT-u uwarunkowanych w taki sposób. "Zarząd deklaruje, że w przypadku zakończenia akcji strajkowej, uczestnicy nie zostaną obciążeni jej kosztami finansowymi i dyscyplinarnymi" – brzmi punkt trzeci propozycji zarządu, choć już punkt 3a wyklucza z niej "organizatorów akcji strajkowej podjętej niezgodnie z postanowieniami sądu RP".
"Propozycja kompromisu" ze strony PLL LOT wygląda jak realizacja strategii podzielenia strajkujących. Zarząd twierdzi jednak, że opisane warunki wynikają "z konieczności przestrzegania obowiązujących w RP przepisów prawa". Z drugiej jednak strony należy zauważyć, że gotowość do jakichkolwiek rozmów jest nową jakością, gdyż przed dwoma dniami w rozmowie z money.pl prezes LOT-u mówił, iż że nie mamy do czynienia ze strajkiem, ale "próbą sterroryzowania firmy".
Ostatni z punktów propozycji zarządu to "gotowość rozmów na wszelkie inne tematy newralgiczne dla pracowników PLL LOT – o ile będą prowadzone w ramach obowiązującego prawa oraz przepisów dot. relacji pracowniczych".
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl