Jak podał w środę 25 stycznia GUS, kwota wydatków państwa i samorządów na zasiłki wzrosła w ubiegłym roku do 29,6 mld zł. To o prawie miliard złotych więcej niż w 2015 r.
Spadły co prawda wydatki na zasiłki dla bezrobotnych o około 280 mln zł (dokładnych danych za grudzień jeszcze nie podano, ale dane za cały rok można oszacować na podstawie wzrostu liczby bezrobotnych z prawem do zasiłku) do 1,8 mld zł oraz renty socjalne i świadczenia przedemerytalne, ale wzrosła jednocześnie kwota pozostałych zasiłków o aż 1,2 mld zł. W rezultacie wydatki publiczne na cele społeczne wzrosły o około 960 mln zł.
A to wszystko przy malejącym bezrobociu, które w grudniu co prawda nieznacznie wzrosło od listopada, ale poziom 8,3 proc. jest przecież bliski rekordowemu w najnowszej historii (8,2 proc. w listopadzie 2016 r.). Liczba bezrobotnych, pobierających zasiłek spadła o 31 tys. w ciągu roku.
Jednocześnie bezrobocie nie spada dlatego, że ludzie emigrują za chlebem. Coraz więcej osób ma pracę, czyli sytuacja wielu się poprawiła. W sektorze przedsiębiorstw zatrudnienie wzrosło w ciągu roku o 198 tysięcy osób, głównie w przemyśle, handlu detalicznym i transporcie. Przeciętne zarobki w przedsiębiorstwach doszły w grudniu do 4,6 tys. zł brutto, czyli 3,3 tys. zł na rękę i były wyższe o 2,7 proc. niż rok wcześniej. Wszystko przy utrzymującej się przez większą część roku deflacji - czyli wzrost był realny, a za te pieniądze można było naprawdę więcej kupić.
Ludziom poprawiło się może nie jakoś wyraźnie, ale jednak było z pewnością lepiej. Do tego tysiące rodzin dostało zapomogę 500+. Skąd więc aż miliard zwiększonych wydatków na pomoc socjalną?
Kopacz temu winna, ale Szydło to nie przeszkadza
Winna jest ustawa, którą przegłosowano w maju 2015 r., a weszła w życie od 2016 r. Dotyczyła świadczeń rodzinnych.
Po zmianach świadczenia nie były już odbierane, a tylko stopniowo obniżane wraz ze wzrostem dochodu. Za każde przekroczenie progu dochodowego o 1 zł, łączna kwota świadczeń przysługujących rodzinie od 2016 r. była też pomniejszana o 1 zł, czyli były obniżane o taką kwotę, o jaką przekroczą próg dochodowy. Według poprzedniej zasady świadczenia odbierano, jeśli kwota okazała się wyższa.
Jak szacowali autorzy projektu w 2015 r., tylko w pierwszym roku jego obowiązywania miała ona objąć 163 tys. rodzin, czyli o ponad połowę więcej niż na poprzednich zasadach. Wydatki na ten cel w założeniach miały sięgnąć 1,769 mld zł, czyli o ponad 900 mln więcej niż do momentu wejścia ustawy w życie. W kolejnych latach zwiększone wydatki przekroczyć miały 2 mld zł rocznie.
Średni zasiłek wzrastał przy tym w sumie o ponad 300 zł na przeciętną rodzinę i już nie przepadał, gdy dochód był większy niż 574 zł na osobę w rodzinie i 664 zł na osobę w rodzinie z dzieckiem niepełnosprawnym.
To musiało doprowadzić do zwiększenia wydatków publicznych. Mimo wprowadzenia Programu 500+ rząd nie zdecydował się przy tym na „odkręcanie” tej zmiany.
Od listopada 2015 r. wzrosło jednak o 100 zł do 674 zł (przy dziecku niepełnosprawnym 754 zł) kryterium dochodowe, weryfikowane co trzy lata, co trochę zmniejszyło liczbę beneficjantów.
Od przyszłego roku dziura zostanie częściowo zalepiona, bo ustawa uchwalona za premier Kopacz zwiększa kryterium dochodowe od listopada 2017 r. o aż 31 proc., czyli do 754 zł w rodzinach bez dziecka niepełnosprawnego i 844 zł z dzieckiem niepełnosprawnym. To ograniczy przyrost wydatków państwa na zasiłki rodzinne.
Mniej rodziców na zasiłku macierzyńskim
Za wzrost wydatków publicznych na zasiłki nie są za to raczej odpowiedzialne zasiłki macierzyńskie, które przysługują od kilku lat również ojcom na urlopie ojcowskim. Te być może wzrosną, jak tylko pokażą się pierwsze efekty 500+.
Chwilowo dopiero po listopadowych wynikach widać jednak, że coś drgnęło w liczbie nowo narodzonych dzieci i było ich o 5 tys. więcej niż rok wcześniej. Było nie było, ustawa została podpisana przez prezydenta w lutym i dopiero od tego momentu Polacy mogli zacząć pracować na jej sukces.
W 2016 r. wydatki na zasiłek macierzyński jednak najprawdopodobniej nie wzrosły, nawet mimo tego, że pojawił się dodatkowy 32-tygodniowy tzw. urlop rodzicielski, który wydłużył czas przebywania matki z niemowlęciem do całego roku (choć zmniejszył pobieraną wtedy miesięcznie kwotę zasiłku). Jak podaje resort rodziny i pracy zurlopów przeznaczonych dla rodziców skorzystało ponad 669 tys. osób - w tym 507,7 tys. kobiet oraz 161,3 tys. mężczyzn.
Rok wcześniej korzystających z zasiłków było więcej, bo 671,3 tys. rodziców, w tym 504,4 tys. kobiet i 166,9 tys. mężczyzn.
Jeśli jednak 500+ zadziała, to środki na ten cel będą musiały wzrosnąć, na co będzie się musiał przygotować rząd Szydło.
Jedna dziesiąta budżetu państwa na pomoc społeczną
Według budżetu na 2017 r. ze skarbu państwa na pomoc społeczną zostanie przekazanych 3,6 mld zł, ale utworzono w ramach budżetu nowy segment „rodzina”, który pochłonie 36,7 mld zł (z tego około 23 mld zł na Program 500+). Łącznie mamy więc 40,3 mld zł, czyli ponad jedną dziesiątą całkowitych wydatków państwa.
W ubiegłym roku na cele „społeczne” poszło do końca listopada 31,0 mld zł, a w całym roku ma to być 34 mld zł.
Jeśli skorygować o 500+ wydatki budżetu ubiegłoroczne i tegoroczne (17 mld zł w 2016 r. i 23 mld zł w 2017 r.) to widać, że budżet państwa na pozostałe (poza 500+) cele społeczne praktycznie się nie zmienił i wynosi około 17 mld zł.
Do tego dochodzą wydatki socjalne budżetów samorządowych jak choćby becikowe czy kwoty przeznaczane przez gminy na mieszkania socjalne.
Choć ludziom się poprawiło, to nadal okazuje się, że biednych i potrzebujących wspomagać trzeba tymi samymi kwotami.