Choć zatrudnienie w całej gospodarce wzrosło w pierwszej połowie roku o około ćwierć miliona osób, to nie dzięki bankom. Te zwalniają już dziewiąty miesiąc z rzędu. Likwidacja zbędnych w dobie cyfryzacji oddziałów oraz nowe podatki, zmotywowały banki do szukania efektywności w cięciu zbędnych kosztów. Najwięcej urzędników zwolnił Alior Bank, ale to akurat wynik łączenia z BPH.
W 2008 roku banki zatrudniały 181 tys. osób. Był to historyczny rekord. Otwierano oddział przy oddziale, sprzedawano kredyt frankowy za frankowym. Po dziewięciu latach na koniec czerwca 2017 r. w bankach pracowało już tylko 166,6 tys. urzędników. To najmniej od 2006 roku.
Według danych KNF w czerwcu zatrudnienie w sektorze spadło o kolejne 381 osób i jest to już dziewiąty kolejny miesiąc zwolnień. Tylko w tym roku nowej pracy zmuszonych było szukać 2,2 tys. byłych pracowników banków.
Podstawową przyczyną jest ostra redukcja sieci placówek. Bankowość przenosi się do internetu i po prostu urzędnicy w oddziałach nie są już potrzebni - przynajmniej nie w takiej liczbie jak dotychczas.
W czerwcu liczba placówek spadła poniżej 14 tys. W ciągu miesiąca zamknięto 132, a w trakcie 12 miesięcy aż 609. To 4 proc. sieci placówek sprzed roku.
Co więcej, pracowników zwalnianych z oddziałów lokalnych, przestano zatrudniać w centralach banków - jeszcze do kwietnia część z nich znajdowało tam miejsce. Najwyraźniej więcej osób w centralach już jednak nie potrzeba, bo w maju i czerwcu zwolniono tam po ponad sto osób.
Co ciekawe, mimo redukcji zatrudnienia banki coraz więcej wydają na wynagrodzenia. W czerwcu koszty pracownicze wynosiły 1,4 mld zł i to trzeci największy wydatek banków na zatrudnienie w historii. Czyżby pensje aż tak poszły w górę? Nic bardziej mylnego. To efekt odpraw dla zwalnianych.
Alior pozbywa się pracowników BPH
Pokazuje to raport półroczny Alior Banku, który zwolnił w tym roku najwięcej, bo aż 757 osób. Reorganizuje strukturę po przejęciu Banku BPH i w ciągu ostatniego półrocza sieć placówek spadła przez to z 1128 do 960.
Na odprawy dla pracowników bank wydał w pierwszym półroczu aż 82,8 mln zł. Koszty wynagrodzeń ostro poszły z tego powodu w górę - do 245 mln zł z 153 mln zł rok wcześniej.
Poza Aliorem pracowników zwalniały w tym roku: Pekao (-219 etatów), BZ WBK (-217) i Raiffeisen Bank (-197). PKO BP nie podał jeszcze danych za pierwsze półrocze, ale już w pierwszym kwartale zwolnił 346 osób. O podobną liczbę - dokładnie 350 - w pierwszych trzech miesiącach roku ograniczył zatrudnienie też BGŻ BNP Paribas. Nie zwalniał mBank, a nieznacznie zwiększył zatrudnienie tylko Bank Millennium.
Przyczyna zwolnień leży jednak nie tylko w unowocześnianiu obsługi bankowej. Swoje zrobił też podatek bankowy, który w połowie roku wyniósł łącznie 5 mld zł. To obciążyło zyski banków, więc te próbują zwiększyć efektywność. To najprościej zrobić tnąc koszty.