Teraz prokuratura wystąpi do sądu o sprawdzenie, czy Pikus i Wołodin to jedna osoba.
Igora Pikusa vel Wołodina rozpoznali po akcji w Magdalence na opublikowanych zdjęciach dwaj policjanci ze Słubic.
Właśnie Pikus oraz kilku innych Białorusinów i 2 prostytutki oskarżyli w maju 1998 roku naczelnika wydziału prewencji i jednego z dzielnicowych w Słubicach o korupcję. Obaj cztery miesiące przesiedzieli w areszcie i zostali dyscyplinarnie wyrzuceni ze służby. Policjanci od początku utrzymywali, że ich aresztowanie jest zmową przestępców i skorumpowanych policjantów.
W czasie śledztwa przeciwko policjantom ze Słubic bandyta powoływał się na samego siebie. Jako Wołodin zapewniał, że jego zarzuty o łapówkach może potwierdzić Igor Pikus. Ten jednak nigdy nie stawił się w prokuraturze ani sądzie. Proces w związku z niestawieniem się świadków został zawieszony.
Według byłych policjantów, Pikus vel Wołodin był zameldowany w Rzepinie a w Słubicach i Niemczech kradł samochody. Pikus był również poszukiwany międzynarodowym listem gończym za zbiorowy gwałt i udział w bójce. W Niemczech trafił do więzienia, skąd uciekł podczas transportu. Pikusa zidentyfikowano po akcji w Magdalence na podstawie kodu DNA, ponieważ jego zwłoki były zwęglone.