Mieszkańcy przygranicznej miejscowości Zelz w Niemczech boją się złodziei samochodów z Polski. Dlatego ustawili wielkie głazy na moście nad Nysą Łużycką - grzmią niemieckie media. Informacja szybko pojawiła się też w polskich mediach, dlatego postanowiliśmy sprawdzić, jak wygląda ta ”barykada”, kto ją wzniósł i dlaczego.
Że nasi zachodni sąsiedzi podobno mają się czego bać, mogliśmy przeczytać w portalu dw.com. Z publikacji wynika, że w Zelz giną auta i rowery. Nie ma jednak jasno wskazanych sprawców tych niegodnych czynów. Nikt też nikogo za rękę nie złapał.
Tej informacji nie potwierdza jednak mieszkanka Zelz, która tuż przy słynnym już moście pieszo-rowerowym prowadzi restaurację. Ją pierwszą pytamy tu o ”barykadę”.
- Nie, u nas nic nie ginie. Ale słyszałam, ze chodzi tu o kradzieże w głębi regionu. Ponoć most wykorzystywany jest do przewożenia łupów. Dlatego 10 dni temu pojawiły się te głazy - mówi money.pl Brigit.
Jak przekonuje, ma to być wygodna droga dla przestępców. Jest na uboczu i jeżeli złodzieje mają coś wywieźć, to lepiej tędy niż pobliską autostradą. Czy rzeczywiście kamienie pojawiły się na moście, by zamknąć ten ”kanał przerzutowy”?
Niemcy nie ostrzegali
Z takim pytaniem zwróciliśmy się do władz niemieckiego okręgu Szprewa-Nysa. To oni podobno mieli zdecydować o konieczności "uszczelnienia" przeprawy. Niestety, od czwartku nasze pytania w tej sprawie pozostają bez odpowiedzi.
Więcej światła na "aferę" z głazami w roli głównej rzuca wreszcie wójt gminy Trzebiel, do której należy wieś Siedlec, gdzie stoi most.
- Sam chciałem się dowiedzieć, po co je tu przywieziono. Niemcy nas o tym nie uprzedzili. Dopiero po fakcie zapytałem o to burmistrza sąsiedniej gminy Eberharda Muellera. Przekonywał, że tylko po to, by dodatkowo utrudnić przejazd samochodów. O złodziejach nic nie mówił - wyjaśnia Marek Iwlew.
Pytanie tylko po co tu one, skoro w moście są jeszcze metalowe słupy. One powinny być wystarczającą barierą. Mogą je opuścić tylko służby na wypadek klęski żywiołowej, albo jakiegoś innego zdarzenia czy wypadku.
Blokady niczego nie blokują
Rzecz jednak w tym, że - jak przekonuje Brigit - słupy łatwo się opuszcza za pomocą specjalnego kluczyka.
- Mówią, że to żaden problem dla złodziei. Ale żeby była absolutna jasność co do jednego - zaznacza nasza niemiecka rozmówczyni - ja tu nikogo na tym moście jadącego samochodem nie widziałam. Powtarzam tylko, co ludzie mówią - dodaje Brigit.
W wykorzystywanie mostu do przewożenia złodziejskich łupów nie wierzy wójt Iwlew.
- To już nie te czasy, żeby coś szmuglować przez Nysę. Kiedyś rzeczywiście kursowali tu przemytnicy, ale teraz nie mamy już tego problemu. Nikt nam też nie zgłaszał problemów z samochodami jeżdżącymi po moście wbrew zakazowi - dodaje samorządowiec.
Po polskiej stronie mostu nikt z zapytanych przez nas mieszkańców wsi Siedlec nie wiedział w ogóle o kamieniach. Wszyscy jednak podkreślali, że nie ma problemu braku zaufania między sąsiadami. Wszyscy po obu stronach mostu znają się dobrze i chętnie spotykają na dorocznych imprezach integracyjnych.
- Spotykamy się na pikniku raz po niemieckiej, a raz po polskiej stronie. W tym roku my będziemy gospodarzami. Burmistrz Mueller zapowiedział, że kamienie znikną jeszcze przed imprezą, czyli przed 9 września - mówi Marek Iwlew.
Skoro znikną, to po co w ogólę się pojawiły?
- Też chciałbym to wiedzieć. Może komuś przeszkadza, że tak dobrze się tu dogadujemy po sąsiedzku - podsumowuje całe zamieszanie wójt.
Mit Polaka złodzieja
Wyjaśnienia właścicielki restauracji w Zelz pokazują jednak, ze mimo dobrosąsiedzkich stosunków mit Polaka złodzieja jest jednak wiecznie żywy. Dzieje się tak mimo danych, które temu zaprzeczają. Sprawę badał między innymi Instytutu Spraw Publicznych i Fundacja Konrada Adenauera.
Według ich wspólnego raportu z 2014 r. od momentu wejścia naszego kraju do UE (2004 r.) liczba przestępstw przy granicy na Odrze i Nysie ciągle spada. Jeszcze w 2004 r. było ich 31,6 tys., w 2012 r. już o ponad 11,3 tys. mniej.
Co więcej, dane niemieckiej policji z 2017 r. obalają też mit Polaka złodzieja samochodowego, który szczególnie upodobał sobie Niemcy. Okazuje się, że tylko 30 proc. podejrzanych w Niemczech o kradzieże aut to cudzoziemcy.
Dane Federalnego Urzędu Kryminalnego wykazały też, że wśród obcokrajowców kradnących auta w Niemczech Polacy to niecałe 25 proc.