Na zjeździe Solidarności w Poznaniu rozpoczęła się dyskusja polityczna. Delegaci mają przyjąć uchwałę dotyczącą oceny udziału związku w Akcji Wyborczej Solidarność. Gościem zjazdu ma być były premier Jerzy Buzek. Dyskusja polityczna przekształciła się szybko w sąd nad Marianem Krzaklewskim. "Miałeś Marian złoty róg, a teraz nie masz nawet sznura" - mówił z goryczą delegat z Przemyśla Bogdan Kłak. "Nie wiedziałem, że jesteś słaby, że grasz kunktatorsko". Delegat obciążył też Krzaklewskiego odpowiedzialnością za to, że Jerzy Buzek został premierem. "Jak mogłeś profesora wystawić przeciwko Balcerowiczowi" - krzyczał delegat Ziemi Przemyskiej. Część delegatów zareagowała na to okrzykami i gwizdami. Waldemar Krenc, przewodniczący Regionu Łódzkiego, zauważył, że wielu działaczy docenia korzyści wynikające z udziału Solidarności we władzy, ale zwykli ludzie widzą przede wszystkim bezrobocie i nie myślą o ustawach. "Nie jesteśmy podzieleni, tylko trochę wkurzeni" - mówił Krenc. Podkreślił, że Solidarność utraciła
najważniejszą rzecz - zaufanie społeczne. Według Krenca, Krzaklewski powinien dopiero po dzisiejszej dyskusji ocenić, czy związek udziela mu wotum zaufania. Jacek Gąsiorowski, szef Regionu Mazowsze, przypomniał, że przed wyborami prezydenckimi większość działaczy Solidarności apelowała do Krzaklewskiego, by nie kandydował, lecz podjął próbę objęcia teki premiera, zrealizował postulaty Solidarności. "Staliśmy się zakładnikiem partii politycznej, która powinna być naszym partnerem" - powiedział szef Mazowsza. Wiele regionów postawiło wniosek o odebranie znaku Solidarności wszystkim ugrupowaniom politycznym. "Nikt nie będzie woził się na barkach naszego związku" - powiedział Gąsiorowski, a sala przyjęła to oklaskami.