Wkrótce kończą się kadencje sześciu członków Rady Polityki Pieniężnej. Nowi zostaną wskazani przez parlamentarną większość. Politycy PiS głośno mówią o tym, że wybrani przez nich następcy będą się skłaniać ku obniżaniu stóp procentowych. - PiS strzela sobie w kolano - mówi w #dziejesienazywo Piotr Kuczyński, główny analityk Domu Inwestycyjnego Xelion. Chodzi o przyszłe zmiany w Radzie Polityki Pieniężnej i ich znaczenie dla budżetu państwa.
Obniżanie stóp procentowych sprawi też, że dla banków opłacalność inwestycji w obligacje będzie coraz mniejsza. To prowadzić może do kłopotów ze sprzedażą tych papierów, więc trudniej będzie pozyskać finansowanie dla budżetu.
10 stycznia 2016 roku z RPP odejdą Andrzej Bratkowski i Elżbieta Chojna-Duch, oboje byli uważani za najbardziej "gołębio" nastawionych do polityki monetarnej i niemal zawsze głosowali za obniżaniem stóp procentowych. Już dwa tygodnie później swoje funkcje przestaną pełnić Andrzej Rzońca i Jan Winiecki, uważani za największe jastrzębie RPP, którzy często blokowali pomysły ulżenia właścicielom kredytów złotowych. Razem z nimi odejdzie także Jerzy Hausner. Na początku lutego skończy się kadencja Anny Zielińskiej-Głębockej.
Z 9-osobowej Rady w miesiąc odejdzie sześć osób. Kto wejdzie na ich miejsce? Kadencję kończą ekonomiści, którzy zostali wybrani przez Sejm oraz Senat. I to te izby parlamentu będą mogły wybrać swoich przedstawicieli. Ponieważ po wyborach większość ma w nich PiS, więc to de facto jego parlamentarzyści zadecydują, co będzie działo się z polityką monetarną przez najbliższe pięć lat.