Zbiór ogólników i pięknych haseł, czy całkowita zmiana wizji państwa? Zobacz, jak plan Morawieckiego komentują ekonomiści, czego zabrakło im w wystąpieniu wicepremiera i co realizacja programu może oznaczać dla statystycznego Kowalskiego oraz polskiej gospodarki.
- Jeśli chodzi o hasła, które usłyszeliśmy w wystąpieniu, to trzeba powiedzieć, że jest to pewne novum w polskiej gospodarce - komentuje w rozmowie z money.pl ekonomista prof. Witold Orłowski. - Po paru latach mówienia o strategii ciepłej wody w kranie, wreszcie nie cieszymy się już z tego co jest, ale walczymy o więcej. Zebranie w jeden spójny program zdiagnozowanych już dawno problemów jest na pewno warte rozważenia - stwierdza.
Jeszcze dalej idzie prof. Witold Modzelewski, ekonomista i współautor ustawy o VAT. - To zasadnicza zmiana wizji państwa, które zamiast wycofywać się z gospodarki, ma na nią silnie wpływać - mówił Polskiemu Radiu. W jego ocenie "rządzący po raz pierwszy od 25 lat stworzyli wizję długofalowej polityki ekonomicznej, zakładającą aktywny udział państwa w gospodarce". - W tym podejściu państwo ma nie tylko nadzorować, ale również inicjować niektóre procesy gospodarcze - mówił prof. Modzelewski. - Przy tym jest to odejście od nieco archaicznych już stereotypów "leseferyzmu".
Mniej optymistycznie program komentuje prof. Jan Winiecki, jeszcze do niedawna członek Rady Polityki Pieniężnej i przyznaje, że jest przeciwnikiem tego typu planów i programów. - Doświadczenia pokazują, że im strategia bardziej złożona, tym gorzej się to kończy. Nie da się niczego przyspieszyć w gospodarce rynkowej - twierdzi prof. Winiecki w rozmowie z money.pl. - Trzeba mozolnie rozwijać się krok za krokiem. Strategie, gdzie zapowiada się przyśpieszenie, z reguły kończą się źle.
- Moim zdaniem dzisiejsze wystąpienie nieco kłóci się z dotychczasową linią rządu - zauważa prof. Orłowski, mówiąc, że gabinet Beaty Szydło do tej pory koncentrował się głównie na stronie wydatkowej. - Słyszeliśmy przecież, że powinniśmy zwiększyć konsumpcję, a dziś wicepremier mówi, że podstawą jest wzrost oszczędności. No to albo jedno, albo drugie.
Pierwszym filarem planu ma być reindustrializacja. Nie rozumie tego prof. Winiecki. - Przecież u nas przez ostatnie 15 lat udział przemysłu w wytwarzaniu PKB rósł w przeciwieństwie do Europy Zachodniej - zauważa. - Nie ma zatem czego tu zmieniać. Reindustrializacja oznaczałaby ponadto powrót do tego, co było w PRL, a tego chyba nie chcemy.
Były członek RPP jest ponadto przeciwnikiem "sztucznego podkręcania konkretnych branż" i uważa, że należy się skupić przede wszystkim na poluzowaniu regulacji w niektórych gałęziach gospodarki.
"Bilion? A cóż to jest ten bilion?"
Na prof. Winieckim, nie robi wrażenia kwota biliona złotych, która ma zostać przeznaczona na inwestycje. - Cóż to jest ten bilion? Przez ostatnich kilka lat wydaliśmy więcej - ocenia. - Problemem nie jest znalezienie pieniędzy, bo ich na świecie jest w nadmiarze. Rzecz w tym, by wiedzieć, jak ich użyć, a tego nie wiedzą do końca nawet globalne firmy.
Na kwestie finansowania programu zwraca również uwagę prof. Dariusz Filar, także były członek Rady Polityki Pieniężnej. - Finansowanie planu Morawieckiego opiera się na dość chwiejnych założeniach. Przypomina dzielenie skóry na niedźwiedziu. Wliczono w niego środki, które realnie nie są w gestii rządu, albo dostęp do nich jest wysoce problematyczny - wylicza ekonomista specjalnie dla money.pl. I jako przykład podaje pieniądze zdeponowane przez prywatne firmy. - To przecież przedsiębiorstwo ocenia, czy warto sięgnąć po te środki, czy warto je inwestować w jakiś program czy nie. Dziwi więc, że ktoś angażuje takie niepewne środki we własny program.
Zabrakło konkretów
To, na co zwracają uwagę ekonomiści, to przede wszystkim brak konkretów w planie Morawieckiego. - Zabrakło mi szczegółów tam, gdzie o nie najtrudniej, czyli w kwestii pozyskiwania kapitału. To bardzo pięknie brzmi, ale nie usłyszeliśmy odpowiedzi na pytanie, jak i gdzie te pieniądze oszczędzić, a przecież to jest podstawą programu - twierdzi prof. Orłowski.
Podobnego zdania jest prof. Filar. - Program Morawieckiego jest zbiorem ogólników, szczytnych i ambitnych celów, które wciąż są jedynie hasłami, a nie konkretnymi rozwiązaniami, które poprawią sytuację w Polsce - powiedział były członek RPP.
- Być może premier ma w zanadrzu cały szereg rozwiązań szczegółowych, ale póki co ich nie usłyszeliśmy - zastanawia się prof. Orłowski i wymienia, że zabrakło mu przede wszystkim wspomnienia o kwestiach emerytalnych czy też edukacji. - Ponadto, gdy Jerzy Hausner przedstawiał swój plan, mówił przede wszystkim o reformie wydatków sektora publicznego. Dziś nie usłyszeliśmy na ten temat ani słowa.
Na pytanie, co program oznacza dla statystycznego Kowalskiego, Orłowski nie chce jednak jednoznacznie odpowiadać i ponownie zarzuca wicepremierowi brak konkretów. - Wszystko zależy od tego, czy plan zostanie zrealizowany. Póki co mamy do czynienia tylko z pięknie brzmiącymi hasłami - twierdzi ekonomista.
Z kolei prof. Winiecki dodaje, że w krótkim okresie efektów nie będzie, a w dłuższym "gospodarka się usztywni i czeka nas spowolnienie". - Jak się nie będzie gospodarce przeszkadzać, to utrzymamy tempo 3,5 proc. wzrostu PKB - twierdzi były członek RPP. - Jednak im większa będzie ingerencja, tym wolniej będziemy się rozwijać.