Mateusz Morawiecki, obejmując stanowisko premiera, pozostaje szefem resortów rozwoju i finansów. W jego gabinecie stanowiska zachowują także wszyscy pozostali ministrowie rządu Beaty Szydło. Rekonstrukcja rządu tak naprawdę dopiero się rozpoczyna.
Zupełny brak zmian w składzie rady ministrów zaskoczył obserwatorów. Nie sprawdziły się także przewidywania dotyczące zmian na stanowiskach poszczególnych resortów.
Prezydent Andrzej Duda, który przemówił po nominacjach ministerialnych, wyjaśnił, że premier Morawiecki wybrał kontynuację pracy z dotychczasowymi ministrami, a zmiany zostaną wprowadzone później.
"Nowy Premier Mateusz Morawiecki podjął decyzję, że chce pracować z dotychczasową Radą Ministrów, zanim zdecyduje się dokonać jakichkolwiek zmian - powiedział prezydent. - Bardzo szanuję tę decyzję - dodał.
"Co to zmiana jeśli w rządzie wciąż jest Macierewicz, Waszczykowski, Szyszko, Błaszczak, Ziobro, Zaleska?" - pyta retorycznie Ryszard Petru, były szef Nowoczesnej.
Jeszcze godzinę wcześniej Petru pisał, że "Morawiecki, wchodząc do rządu na funkcje premiera, zmieni układ sił w PiS".
"To nie będzie już tak jak za B. Szydło. Próba zagarnięcia centrum sceny politycznej może wymusić na skrajnej prawicy powstanie nowego ugrupowania" - pisał polityk.
"Jako że weszliśmy w okres świąteczno-noworoczny PiS zafundował Polakom szopkę i żłóbek jednocześnie" - pisze z kolei Sławomi Neumann z Platformy Obywatelskiej.
"Szopka nazywana potocznie rekonstrukcją rządu. Żłóbek, a właściwie żłób, bo odwołani/powołani ministrowie dostaną dodatkowo 3-miesięczne odprawy!" - zaznaczył.
"Innymi słowy Mateusz Morawiecki został zaprzysiężony na premiera rządu Beaty Szydło..." - skomentował Michał Szułdrzyński z "Rzeczpospolitej".