John-Paul Smith, będący założycielem firmy badawczej Ecstrat Ltd., od lat szczególnie mocno przygląda się sytuacji na rynkach wschodzących. Jest autorem niezwykle pesymistycznych analiz zapowiadających już w 2010 roku straty, które dotknęły tych rynków rok później. To on również jako ówczesny strateg Morgan Stanley w Moskwie ostrzegał przed katastrofą giełdową w Rosji w 1998. Jego zdaniem, jeśli istnieje jakaś historyczna analogia do obecnej sytuacji na rynkach wschodzących, to można ją przyrównać właśnie do tej z lat 1997-98.
Analityk widzi dwie główne przyczyny, które usprawiedliwiają jego pesymistyczne zapowiedzi. Pierwszym z nich jest brak postępu w zmniejszaniu zaangażowania poszczególnych państw rozwijających się w regulowaniu swoich gospodarek. Jako przykład wymienia tu Brazylię, której eksperymenty z państwowym kapitalizmem pogrążyły gospodarkę tego kraju w recesji.
Nas bardziej powinno niepokoić, że Smith martwi się również o gospodarki Rosji, Turcji i Polski, gdzie - jak powiedział w wywiadzie dla agencji Bloomberg - politycy idą w kierunku bardziej autorytarnym.
Obawy słynnego stratega związane są też z Chinami, w które może uderzyć poważny kryzys finansowy i to jeszcze w tym roku. Wszystko to powoduje, że jego prognozy nie napawają optymizmem.
Choć John-Paul Smith zauważa, że rentowności obligacji rynków wschodzących stała się ostatnio bardzo atrakcyjna, to jednak powątpiewa, że ta sytuacja się utrzyma. W swojej analizie dla Bloomberga podkreśla, że mogą one nie być odporne na ewentualne problemy w Chinach i Brazylii. Dlatego radzi inwestorom przestawić się na rozmieszczanie zasobów w konkretnych krajach i nie traktować rynków wschodzących jako spójnej, atrakcyjnej całości.