Minister Jadwiga Emilewicz zapowiedziała, że "będzie namawiać kolegów z rządu, by przedłużyć moratorium" na zniesienie składek ZUS. Jak wyjaśniła, jest to konieczne, by zatrzymać najlepiej opłacanych specjalistów, których koszty zatrudnienia wzrosną po zniesieniu limitu.
Szefowa resortu przedsiębiorczości i technologii w rozmowie w Polskim Radiu 24 opowiedziała się za kolejnym odłożeniem w czasie zniesienia limitu 30-krotoności składek ZUS.
- Ja będę osobiście namawiać i pana premiera, i panią minister finansów, i panią minister rodziny, pracy i polityki społecznej, aby jeszcze raz rozważyć przedłużenie moratorium - powiedziała Emilewicz.
Wyjaśniła, że chodzi o zatrzymanie w Polsce informatyków, a zniesienie limitu ZUS podniesie koszty zatrudnienia najlepiej opłacanych specjalistów. Zaznaczyła, że "decyzja, czy to rozwiązanie ostatecznie wejdzie w życie, jeszcze nie została podjęta".
Dlaczego minister Emilewicz nie opowiada się w tej sytuacji za wycofaniem się z reformy, lecz jedynie za odłożeniem jej w czasie? Money.pl zwrócił się do Ministerstwa Przedsiębiorczości i Technologii o sprecyzowanie stanowiska w tej sprawie. Na razie odpowiedzi nie otrzymaliśmy.
Przed masowym odpływem polskich informatyków i porażką w rywalizacji z innymi krajami o ściągnięcie informatyków z zagranicy ostrzegała niedawno polska branża informatyczna. Zaapelowała między innymi o zmniejszenie obciążeń fiskalnych.
Przypomnijmy, że przygotowany przez Ministerstwo Rodziny projekt ustawy znoszącej limit składek ZUS został jeszcze w zeszłym roku przyjęty przez Sejm, a w życie miał wejść już 1 stycznia 2018 r. Niemal w ostatniej chwili przegłosowano jednak poprawkę przesuwającą wejście w życie ustawy o rok.
Zniesienie limitu składek ZUS miało dotyczyć 350 tys. najlepiej opłacanych etatowych pracowników oraz ich pracodawców. Krytycy tej zmiany wskazują, że łączne opodatkowanie pracy najlepiej zarabiających po tych zmianach będzie wynosić 70 proc.
Obecnie po przekroczeniu 30-krotności przeciętnego wynagrodzenia w ciągu roku składek na ubezpieczenie rentowe i emerytalne już się nie płaci. Takie rozwiązanie wprowadzono przy okazji reformy emerytalnej 1999 roku. Służy jako rodzaj bezpiecznika chroniącego system emerytalny przed wypłacaniem ekstremalnie wysokich świadczeń w przyszłości.
Reforma ma jednak sprawić, że składki będzie płacić się "bez limitu". Rząd liczył na dodatkowe 5,5 mld zł w budżecie. To pieniądze, jakimi z państwem musieliby podzielić się najlepiej opłacani pracownicy etatowi oraz zatrudniające ich firmy.
W styczniu ustawę o zniesieniu limitu składek ZUS do Trybunału Konstytucyjnego zaskarżył Andrzej Duda. Wątpliwości prezydenta wzbudził tryb prac nad ustawą, który praktycznie uniemożliwił konsultacje społeczne. Stronie społecznej dano na to zaledwie kilka godzin.