36 tys. zł albo i więcej - tyle może kosztować komercyjny odstrzał żubra. Choć to gatunek chroniony, na zwierzęta urządza się polowania. I właśnie wybuchła kolejna afera - aktywiści grożą odwetem na myśliwych, a ekolodzy Greenpeace biją na alarm. Ich zdaniem żubry zabijane są dla rozrywki, a leśnicy ich nie chronią, tylko hodują dla myśliwych. Lasy Państwowe? Tłumaczą, że na żubrach nie zarabiają, tylko do nich dopłacają.
"Za każdego zabitego żubra doprowadzimy do odebrania prawa do posiadania broni 20 myśliwym. Będziemy was nagrywać podczas pijackich imprez na polowaniach, będziemy ujawniać prowadzone przez was nielegalne zagrody, w których na żywych leśnych zwierzętach ćwiczycie agresję swoich psów" - czytamy we wpisie na facebookowym profilu "Ludzie przeciwko myśliwym".
To reakcja na odstrzał 10 żubrów - o pozwolenie nań wystąpiło pod koniec 2016 r. Nadleśnictwo Borki. Ponieważ żubr to zwierzę chronione, decyzję musi wydać Generalny Dyrektor Ochrony Środowiska. Wpis polubiło kilka tysięcy osób.
Jeszcze więcej, bo 38 tys. osób podpisało się w internecie pod apelem o "Niezabijanie żubrów".
"Gatunki chronione, takie jak żubr, powinny mieć prawo do naturalnej śmierci, mieć szanse dożycia starości w środowisku, w którym żyją. Wszelkie argumenty, że trzeba zabijać żubry z powodu zbyt dużej ich liczby, starości czy słabej kondycji, nie mają biologicznego uzasadnienia" - piszą w apelu ekolodzy. Greenpeace zamierza zebrać 60 tys. podpisów i przekazać je premier Beacie Szydło.
Atmosferę podgrzał artykuł opublikowany w serwisie Oko.press. Zasugerowano w nim wyraźnie, że powodem odstrzału nie jest ochrona przyrody, ale zysk. W sieci zagrzmiało. Wiele osób zaczęło krytykować Lasy Państwowe, że pozwala na odstrzał symbolu polskiej przyrody i jeszcze na tym zarabia. W komentarzach dostało się i ministrowi środowiska.
Do żubra strzelamy od 1975 r.
Sprawa jest jednak bardziej złożona. Podobne odstrzały odbywają się od kilkudziesięciu lat. Lasy Państwowe przekazały WP money spis populacji żubrów. Wynika z niego, że statystycznie w Puszczy Boreckiej co roku strzela się do około 10 osobników. I to niezależnie od tego, czy u władzy był generał Jaruzelski, AWS, SLD, PO czy PiS.
- W zimie 2015/2016 odstrzelono 10 sztuk komercyjnie i 4 niekomercyjnie. To dane do 29 marca 2016 roku - mówi nam Anna Malinowska z Lasów Państwowych.
Informacje w nawiasach to dane dotyczące płci żubrów w stadach - byków (samce) i krów (samice)
Ile kosztuje polowanie na żubra?
- Co roku to jest odstrzał kilku sztuk. To jest naturalna selekcja i redukcja stad z najsłabszych osobników. W Afryce strzela się w ten sam sposób do słoni, a u nas do żubrów. Nie ma w tym nic nadzwyczajnego poza ceną. Koszt u mnie to około 40-50 tys. zł za polowanie. Wliczam w to wszystkie opłaty, także zakwaterowanie - mówi Michał Spalt z biura polowań dewizowych Hunt Adventure.
W biurze polowań Artemis słyszymy, że ono organizuje 2-3 polowania na żubry rocznie. Trzeba się na nie zapisywać i odczekać czasem nawet kilka lat, bo zgód na odstrzał tego zwierzęcia nie jest zbyt dużo.
- Trudno to nazwać polowaniem. Żubr to zwierzę tak duże, że nie ma naturalnych wrogów. On się po prostu ludzi nie boi. Na dodatek strzela się do wyselekcjonowanych zwierząt, najstarszych, czasem chorych. To bardziej przypomina podejście do krowy na pastwisku i jej zastrzelenie - mówi myśliwy Adam Hummel, właściciel Hummel Travel, która zajmuje się organizacją polowań na całym świecie.
Jak dodaje, najbardziej w polowaniach dewizowych na żubry lubują się Hiszpanie. Ci uwielbiają bowiem duże trofea, a wypchana głowa żubra z porożem musi robić wrażenie. Przed ponad dziesięciu laty w Puszczy Boreckiej na żubry polował król Hiszpanii Juan Carlos. Zapłacił za niego wtedy ok. 8 tys. euro.
Później miał polować także w 2011. W internecie można też znaleźć zdjęcia byłego premiera Włodzimierza Cimoszewicza, który stoi nad zastrzelonym żubrem. Na innych zdjęciach można zobaczyć Cimoszewicza siedzącego w swoim domu przy komputerze, a nad nim wisi trofeum.
Kilka lat temu PAP informował, że z liczącego 104 zwierzęta stada w Puszczy Boreckiej odstrzelonych zostać ma 14 osobników. Jak podano, do żubrów strzelali wtedy Amerykanie i Niemcy. Podobne dewizowe polowanie odbywają się od dziesiątek lat.
Jak wynika z "Oferty dewizowej na sprzedaż polowań", odstrzał żubra to minimum kilkanaście tysięcy złotych. Za sam udział w polowaniu płaci się 560 zł za dzień, a zazwyczaj taka wyprawa trwa tydzień. Myśliwy na start musi mieć ok. 4 tys. zł.
W zamian dostaje "specjalną oprawę": sygnalistę, podprowadzającego zwierzyną oraz uroczyste ognisko po polowaniu, na którym wręczone zostają mu pamiątkowy medal i statuetka żubra. W cenę nie jest wliczony nocleg - ten kosztuje kilkaset złotych za noc wraz z wyżywieniem i tłumaczem. Cena tygodniowego polowania wzrasta do ok. 6 tys. zł. To jednak dopiero początek kosztów.
Sam jeden strzał do żubra to koszt 12,2 tys. zł. Inna cena jest za trofeum, czyli głowę żubra wraz z porożem. Tu koszt waha się od 12,2 tys. zł za krowę do nawet 36 tys. zł za trofeum złoto-medalowe byka. Jeśli jest ono wyjątkowo dorodne, cena może wzrosnąć do kilkudziesięciu tysięcy złotych. To cennik dyrekcji Lasów Państwowych w Białymstoku. Oferta skierowana jest do myśliwych oraz firm, które organizują polowania dla gości z zagranicy.
Myśliwi strzelają, Lasy Państwowe sobie dorabiają
Anna Malinowska z Lasów Państwowych przyznaje, że żubry to źródło dodatkowego dochodu dla jej firmy. Ale już nie zarobku.
- My na żubrach nie zarabiamy. To mit. Na przykład w 2016 roku koszty utrzymania stada w Puszczy Boreckiej sięgnęły 355 tys. zł, a dochód wyniósł tylko 245 tys. zł – mówi nam Malinowska. Na dowód przekazała dwa dokumenty: szacunkowy koszt utrzymania stada żubrów w Puszczy Boreckiej oraz spis przychodów z odstrzałów, na który składają się opłaty za noclegi oraz poroża.
Jak poinformowała WP money, w zeszłym roku LP wydały na ochronę żubrów w sumie ok. 4 mln zł – w tym część z tych środków pomaga chronić zwierzęta w parkach narodowych. Spytaliśmy, ile w sumie udało się zebrać z opłat od myśliwych. Anna Malinowska nie potrafiła nam szybko odpowiedzieć na to pytanie. Stwierdziła, że trzeba poczekać, bo odpowiedź wysłać muszą jej wszystkie nadleśnictwa.
Przesłała nam jednak szczegółowy spis wpłat od myśliwych. _ Można go zobaczyć tutaj. _
Zamiast chronić, żubry się hoduje?
Te informacje nie przekonują Greenpeace. Ekolodzy twierdzą, że do żubrów nie powinno się strzelać za pieniądze.
- W stanie idealnym zwierzęta powinny same padać w puszczy i tam pozostawać. Odstrzały powinny być ostatecznością i jeśli już są konieczne, nie powinny się odbywać za pieniądze, dla trofeum. Martwe żubry, o ile powodem śmierci nie jest choroba zakaźna, powinny pozostać w ekosystemie i służyć innym organizmom - mówi Marianna Hoszowska z Greenpeace.
Jak tłumaczy, w Puszczy Białowieskiej odstrzały nie mają charakteru komercyjnego. Zdaniem Greenpeace, strzelanie do zwierząt chronionych za pieniądze może prowadzić do nadużyć. Podobne stanowisko w grudniu 2015 roku zgłaszała Państwowa Rada Ochrony Przyrody.
"Szczególnie niepokojące jest (...) traktowanie żubra - symbolu ochrony przyrody w naszym kraju i gatunku priorytetowego dla Wspólnoty Europejskiej – jak zwierzęcia łownego, hodowlanego i wykorzystywanego w handlu i do konsumpcji. Nieprawidłowości te należy zdaniem Rady niezwłocznie usunąć" – pisała wówczas PROP. Pod dokumentem podpisał się jej ówczesny przewodniczący rady dr inż. Andrzej Kepel.
PROP dodawała, że niedopuszczalne jest serwowanie dań ze zwierząt chronionych w restauracjach czy polowanie dla samego trofeum. Apelowała też o większą transparentność w podejmowaniu decyzji o odstrzale. Radę kilka miesięcy później rozwiązał minister środowiska Jan Szyszko. Obecnie kieruje nią prof. Wanda Olech-Piasecka z SGGW, która od lat prowadzi Stowarzyszenie Miłośników Żubrów.
Jej stosunek do komercyjnych polowań jest zgoła inny. Już w styczniu 2016 roku krytykowała pismo PROP. Twierdziła, że jest ono nierzetelne i nie poparte żadnymi argumentami.
- Cała powojenna działalność na rzecz restytucji żubra jest wspaniałą kartą historii czynnej ochrony przyrody w Polsce. Powrót do powszechnie już na świecie zarzucanych, konserwatywnych koncepcji biernej ochrony gatunków byłby kardynalnym błędem – pisała wtedy profesor.
Także teraz stanęła w opozycji do Greenpeace. W środę wystosowała oficjalny list do "Gazety Wyborczej", która przyłączyła się do protestu ekologów. Profesor pisze w nim, że populacja żubrów stale w Polsce wzrasta, więc nie ma powodów do obaw, że dzieje się coś złego z tym gatunkiem. Lasy Państwowe przyznają nawet, że zwierząt jest za dużo i po prostu nie mieszczą się w niektórych nadleśnictwach.
Ekolodzy zwracają jednak uwagę, że wpływ na to ma właśnie człowiek. Marianna Hoszowska mówi nam, że nie chce nazywać obecnego systemu hodowlą żubrów dla myśliwych, ale twierdzi, że takie można odnieść wrażenie.
- Zwierzęta są nadmiernie dokarmiane. Pieniądze na to wydają Lasy Państwowe, a później komercyjnie odstrzeliwują zwierzęta. Powinno się wspierać naturalne czynniki regulujące wielkość populacji, a nadmierne dokarmianie z pewnością temu nie służy. Sztucznie wspiera się te osobniki, które bez dokarmiania nie poradziłyby sobie - twierdzi rzeczniczka Greenpeace.
Jak dodaje, organizacja chce skontrolować sprawę polowań w Puszczy Boreckiej. I apeluje do Generalnego Dyrektora Ochrony Środowiska o udostępnienie pełnej dokumentacji przygotowanej przez Nadleśnictwo Borki w sprawie zezwolenia na odstrzał żubrów.