"Sytuacji bez precedensu ciąg dalszy!" - ogłosił na początku października Wojciech Andrusiewicz, rzecznik ZUS. W taki sposób zakomunikował wstrzymanie już trzeciej transzy dotacji z budżetu do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych.
- Dobra sytuacja na rynku pracy i rosnące wynagrodzenia, a do tego uszczelnienie systemu pozwalają nam zrezygnować już z 8,5 mld zł dotacji z budżetu państwa - wyjaśniała prezes ZUS prof. Gertruda Uścińska. Dodała, że wysokie wpływy ze składek pozwalają "ze spokojem patrzyć na sytuację finansową FUS".
Zobacz: 7 proc. z grupy 60+ jest aktywnych zawodowo. "Dywersyfikacja oszczędzania na emeryturę potrzebna"
- Dziś wydolność Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, czyli wielkość wypłat świadczeń, które są pokrywane z bieżących wpłat składkowych, jest najwyższa w ostatnich latach i zbliża się do poziomu 80 proc. - podkreśla Wojciech Andrusiewicz w komentarzu dla money.pl.
Jak wyjaśnia, oznacza to, że "aż 80 proc. wypłacanych świadczeń pokrywanych jest z bieżących wpłat składkowych". - Na tak dobrą sytuację FUS niewątpliwie największy wpływ ma dobra sytuacja na rynku pracy, czyli rosnące zatrudnienie i rosnące wynagrodzenia. Nie przewidujemy, by w najbliższych latach ten trend został w sposób znaczący odwrócony - dodaje.
Komunikat ZUS jest tak optymistyczny, że można odnieść wrażenie, iż wieszczony od lat nieuchronny upadek systemu emerytalnego w Polsce już nam nie grozi. Tymczasem jednak utrzymują się niekorzystne tendencje demograficzne - wraz ze starzeniem się społeczeństwa będzie maleć liczba płatników przy rosnącej liczbie emerytów.
Co na to ZUS? - Oczywiście Zakład Ubezpieczeń Społecznych dzięki sporządzanym prognozom krótko i długoterminowym pozwala decydentom dostosowywać politykę zabezpieczenia społecznego do pojawiających się trendów, w tym tych zależnych od demografii. Trendy, z którymi mamy do czynienia w Polsce, nie odbiegają od trendów światowych - uspokaja rzecznik ZUS, dodając, że wypłaty emerytur objęte są gwarancjami państwa.
Nieco inaczej jednak widzą to eksperci, którzy przyznają, że obecna sytuacja finansowa systemu emerytalnego poprawia się, ale nie znikają ciemne chmury, które wiszą nad nim w dłuższej perspektywie.
Główny ekonomista Forum Obywatelskiego Rozwoju Aleksander Łaszek mówi money.pl, że "generalnie póki zatrudnienie i płace rosną, sytuacja ZUS się poprawia". - Największą jego pozycją wydatkową są wcześniej przyznane emerytury i renty. A one są waloryzowane o inflację plus 20 proc. realnego wzrostu płac, czyli tak rosną koszty. Tymczasem dochody rosną w tempie inflacja plus 100 proc. realnego wzrostu płac plus wzrost zatrudnienia - wyjaśnia.
Ekspert wskazuje, że po stronie zagrożeń jest starzenie się społeczeństwa i fakt, że przechodzące na emeryturę roczniki są coraz liczniejsze. - Warto też podkreślić, że rząd PiS ciągle korzysta z reform Hausnera, system rentowy uszczelniono prawie 20 lat temu, a wciąż ubywa rencistów - podkreśla Łaszek. - Nowi nie wchodzą do systemu, a starzy przechodzą na emerytury lub umierają - wyjaśnia.
- Rząd powinien dążyć do zniesienia deficytu w ZUS, bo pomimo rosnących wpływów starzenie się społeczeństwa będzie wywierało presję na ZUS, a obecny rząd pogłębia te problemy - ocenia ekonomista. - Wszystkie długoterminowe prognozy zakładają, że jeśli deficyt w FUS będzie malał, to dlatego, że emerytury będą coraz niższe - dodaje. Z kolei niskie emerytury to prosta droga do niepokojów społecznych i żądań np. hojniejszej waloryzacji dla osób o najniższych świadczeniach albo podniesienia minimalnej emerytury.
Obecnie przeciętna emerytura w Polsce wynosi blisko połowę średniej pensji, ale w 2050 roku będzie to niewiele więcej niż jedna czwarta przeciętnej płacy. Tak wynika z raportu opublikowanego w lipcu przez Komisję Europejską.
Głównym problemem jest demografia. Starzenie się polskiego społeczeństwa postępuje w szybkim tempie, przez co stosunek osób pracujących do emerytów pogarsza się z roku na rok. Już teraz sytuacja nie jest najlepsza, bo według danych z 2016 roku na 16,5 mln płatników składek przypadało prawie 8 mln emerytów. Według prognoz unijnych ekspertów w 2050 roku, czyli za niewiele ponad 30 lat, liczba pracujących i pobierających emeryturę praktycznie się zrówna.
Źródło: GUS
Z kolei GUS prognozuje, że w 2020 roku liczba osób uprawnionych do emerytury wzrośnie aż o 622 tysiące - do 8,6 mln. Dziesięć lat później, czyli w 2030 roku, w wieku poprodukcyjnym będzie już 9,8 mln osób, czyli o 1,1 mln więcej niż w 2020. Największy przyrost emerytów prognozowany jest na lata 40-te - w połowie wieku będzie około 12,4 mln emerytów.
Starzenie się społeczeństwa to w dużym stopniu efekt coraz dłuższego życia, ale głównym winowajcą tego zjawiska jest niewystarczająca dzietność. "Aby zapewnić stabilny rozwój demograficzny kraju, to w danym roku na każde 100 kobiet w wieku 15-49 lat powinno przypadać średnio co najmniej 210-215 urodzonych dzieci, obecnie przypada ok. 145" - czytamy w ostatnim raporcie GUS o sytuacji demograficznej Polski. Według GUS w Polsce rodzi się rocznie o 200 tysięcy dzieci za mało.
Skąd taki niski wskaźnik dzietności w Polsce? Według GUS to głównie efekt odkładania na później przez ludzi młodych decyzji o założeniu rodziny. "Stan depresji urodzeniowej trwa już prawie 30 lat. Od 1990 r. wielkość współczynnika dzietności kształtuje się poniżej 2, czyli nie gwarantuje prostej zastępowalności pokoleń" - podsumowuje GUS.
Komentarz - dr hab.Tomasz Rostkowski, prof. SGH, ekspert Pracodawców RP:
Nawykliśmy już do narzekania na ZUS. Renty i emerytury są niskie, a jakość bieżącej obsługi inna niż ta, do której nawykliśmy na przykład w sektorze bankowym. Przynajmniej część spośród tych opinii jest krzywdząca. Zakład Ubezpieczeń Społecznych od wielu lat przechodzi transformację, która w ostatnich latach przyspieszyła. Zmieniają się metody działania, stale wdrażane są nowe rozwiązania informatyczne.
Warto też przypomnieć bardzo śmiałą i z pewnością prawidłową decyzję, na mocy której wszystkich dyrektorów wyłoniono w ramach otwartego konkursu. Najlepsi dotychczasowi menedżerowie pozostali na stanowiskach. Wiele oddziałów ZUS zostało wzmocnionych przez "świeżą krew" - doświadczonych menedżerów z innych organizacji. Obsługa klienta nieustannie się poprawia i dzisiejszy ZUS trudno jest porównać do tej samej organizacji sprzed 10 lat.
Wiele osób wywodzących się z biznesu twierdzi, że zmiany w ZUS zachodzą zbyt wolno. Pamiętać jednak należy nie tylko o tym jak dużą organizacją jest ZUS, ale także o tym jaką odgrywa rolę dla emerytów i rencistów. W takiej organizacji po prostu należy unikać nazbyt rewolucyjnych zmian, bo koszty ewentualnego błędu natychmiast odbiją się na milionach Obywateli i możliwości zaspokojenia ich podstawowych potrzeb.
Prawdą jest, że obsługa klienta w ZUS tylko trochę przypomina tę, którą znamy z branży bankowej. Trzeba przypomnieć, że poziom obsługi klienta w wielu branżach w Polsce jest obecnie na najwyższym światowym poziomie, ale jednocześnie pamiętać należy, że ZUS realizuje zadania, które są obowiązkowe. Współpraca z tą instytucją nie jest kwestią wyboru, ale przymusu. Dlatego ZUS nie przewiduje "promocji dla stałych klientów", ale raczej ma w zanadrzu kary dla wszystkich, którzy chcieliby nimi nie być.
ZUS jest aktywnie włączony do działań "uszczelniających". Oczywiście tego rodzaju działania zawsze mają swoje negatywne konsekwencje. Prawo bywa nadinterpretowane, a masowo przeprowadzane kontrole są na pewno uciążliwe. Z pewnością też dochodzi do sytuacji, gdzie "w trosce o obywateli" udziela się im "ochrony". choć sobie tego nie życzą, a obowiązujące przepisy jednoznacznie tego nie nakazują.
Wielu pracodawców mając świadomość obecnych działań wszystkich organizacji "uszczelniających" dla świętego spokoju wolą interpretować przepisy na korzyść "uszczelniaczy". Czy dzieje się to ze szkodą dla pracowników? Bezsprzecznie tak, ale to jest właśnie konieczny koszt, który rzetelni pracodawcy muszą płacić za działania mniejszościowej grupy, która celowo różnych danin unika. Można mieć jedynie nadzieję, że po zakończeniu obecnie prowadzonej batalii sytuacja się unormuje i w większym stopniu niż obecnie stosowane będą interpretacje korzystne dla płatników.
Takie działania przynoszą efekty. Zarówno dzięki działaniom kadrowym, jak organizacyjnym, doskonaleniu procesów wewnętrznych i „uszczelnianiu” możliwe było w ostatnim czasie dokonanie oszczędności oraz idąca za tym rezygnacja z kolejnej transzy dotacji dla ZUS z budżetu państwa. Można zatem powiedzieć niezależnie od tego, że dla wielu osób deklaracja, która zaraz padnie może być szokująca, iż ZUS jest organizacją efektywną. Co więcej jego efektywność w ostatnich miesiącach i latach rośnie. Ostatnio udało się ZUS- owi zaoszczędzić ogromne, liczone w miliardach złotych kwoty.
Czy możemy spać spokojnie? Zdecydowanie nie. Uściślając, można powiedzieć, że losy emerytów i rencistów w najbliższych tygodniach, miesiącach, a być może nawet latach są zabezpieczone. Nie zmienia to jednak faktu, że ZUS jest jedynie efektywnym operatorem FUS - Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. Ten ostatni nie tyle będzie bankrutem, ile nim jest już teraz i przypomina zombi - jest martwy, ale porusza się i wypłaca środki dzięki "finansowej kroplówce", którą otrzymuje od państwa.
To FUS jest prawdziwym problemem Polaków. Ten Fundusz nie tylko nie zgromadził żadnych środków, ale nawet pomimo pozyskania pieniędzy z OFE nie jest w stanie bez dodatkowej pomocy państwa finansować się w codziennej działalności. Co roku brakuje wielu miliardów złotych. Trzeba przyznać, że w tym roku luka jest wyjątkowo mała. Wynosi nieco ponad 20 proc. Oznacza to jedynie, że ograniczono niewydolność systemu. Dla osób, które przejdą na emeryturę za 20 lat wynika stąd, że wypłaty z FUS będą w najlepszym przypadku bardzo niskie.
Patrząc realnie, należy też rozważać scenariusz, w którym będą one symboliczne lub nie będzie ich wcale. FUS od początku był pomyślany jako rozwiązanie obecnych problemów kosztem przyszłości. Od początku było wiadomo, że taki system nie może się utrzymać w nieskończoność. Negatywne wskaźniki demograficzne (niska liczba urodzeń) i wydłużający się oczekiwany czas życia Polaków, będący niewątpliwym osiągnięciem związanym bezpośrednio z rozwojem cywilizacyjnym nie tyle spowodowały problem, ile po prostu go przyspieszyły.
Przyszłość emerytur, o której bali się myśleć, a tym bardziej mówić "przeciętni" Polacy przez dziesięciolecia właśnie nadchodzi i trzeba będzie albo spłacić rachunki zaciągane przez poprzednie rządy, albo przyznać się, że ich spłata nie jest możliwa. Aby wskazać skalę problemu wystarczy powiedzieć, że ukryty dług publiczny w Polsce zdaniem GUS wynosi około 5 BILIONÓW złotych. Jest to tyle ile wynosi PKB Polski przez blisko 3 lata. Ukryty dług publiczny to nic innego niż zobowiązania państwa polskiego z tytułu obiecanych emerytur i zobowiązania te rosną z każdym dniem.
Nie jest to zatem czas na dyskusję o moralnych podstawach całości systemu.
Czy etycznym jest obarczanie dzieci własnymi długami, bo może lepszym rozwiązaniem jest zostawianie im w spadku majątku, uporządkowanych spraw i dobrze działającej gospodarki? Nie jest to także czas na to, aby zastanawiać się skąd wziąć brakujące środki. Takich pieniędzy nie ma obecnie i nie będzie ich w przyszłości. Jest to natomiast bardzo poważny problem, który ujawni się z całą mocą w sytuacji kryzysu gospodarczego. Nie ma już przyszłości, w której problem będzie można „jakoś” rozwiązać i to właśnie teraz trzeba znaleźć wyjście z sytuacji. Na pewno nie będzie to łatwe i na pewno wymagać będzie szerokiej dyskusji. Pozostaje jedynie mieć nadzieję, że rozwiązanie zostanie uzgodnione zanim kryzys nadejdzie.
Nie zmienia to oczywiście faktu, że oszczędności wypracowane przez ZUS to duży sukces tej organizacji i jej wkład w rozwiązanie problemu FUS. Pamiętać jednak należy, że nawet jeśli ZUS ograniczy koszty swojego działania do zera, a jednocześnie zwiększy efektywność tak jak w tym roku o kolejne 10 proc., co jest oczywiście nie możliwe, to i tak jedynie spowolni to nadejście prawdziwych problemów.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl