Obniżona stawka ZUS dla mikro i małych przedsiębiorców może zacząć obowiązywać w ciągu pół roku – dowiedział się money.pl.
- To nie jest kwestia podatkowa, więc nie musi być wprowadzono z końcem roku - mówi nam Adam Abramowicz z Parlamentarnego Zespołu na rzecz Wspierania Przedsiębiorczości i Patriotyzmu Ekonomicznego. Poseł PiS jest autorem i inicjatorem projektu uzależnienia składki ZUS od przychodów przedsiębiorców. Abramowicz przekonuje, że wprowadzenie zmian w najbliższym półroczu jest w zasadzie przesądzone. I podkreśla, że to dopiero pierwszy krok w reformie systemu.
Na razie składka ZUS dla prowadzących firmy jest zryczałtowana. W ubiegłym roku wynosiła 1172,56 zł miesięcznie. - Ryczałtowy ZUS od 1989 r. był dogmatem. Nie można było tego ruszyć. To pierwsza próba dostosowania składki do możliwości przedsiębiorcy – zaznacza Abramowicz.
Zielone światło dla zmian daje minister przedsiębiorczości i technologii, Jadwiga Emilewicz. Kilka dni temu w TVP Info przekonywała, że kwestie mikro i małych firm są dla niej bardzo istotne. Zapowiedziała, że po zmianach ten, kto nie uzyska przychodu większego niż 2,5-krotność minimalnego wynagrodzenia, będzie płacił dwukrotnie mniejszą składkę.
Abramowicz podkreśla, że uzależnienie składki na ubezpieczenie od przychodów przedsiębiorcy to standard w innych krajach europejskich. W Niemczech jest w tej kwestii dobrowolność. Jeśli ktoś chce płacić składki, to płaci i później ma państwową emeryturę. Jeśli nie chce bądź nie może, to nie płaci i emerytury nie ma. Kiedy rozmawiałem z przedsiębiorcami z Niemiec, nie mogli uwierzyć, jaki jest u nas system. Również rozwiązanie angielskie jest bardzo dobrze dopasowane do portfeli właścicieli firm. Tam najniższa stawka dla mikroprzedsiębiorców wynosi w przeliczeniu 60 zł – opowiada.
Preferencyjne stawki ZUS dla najmniejszych przedsiębiorców to nie wszystko. Rząd chce także, aby nowe firmy dostawały tzw. ulgę na start. Przez pierwsze pół roku w ogóle nie płaciłyby ZUS-u. A w kolejce jest jeszcze problem przedsiębiorców, którzy zajmują się np. handlem czy produkcją, więc mają wysokie obroty, ale niskie dochody. – Piszą do mnie, że to niesprawiedliwe, że też muszą płacić zryczałtowany ZUS. I ja się z tym zgadzam, ale tym zajmiemy się później – mówi poseł.
Zmiany w systemie płatności składek mają być pierwszym krokiem, który pokaże, że nic złego się nie stanie a nawet mogą być z tego wymierne korzyści. - Rząd ocenia, że zmiana będzie kosztować 200 mln zł. To jest hipotetyczna suma, ponieważ nie uwzględnia osób, które wyjdą z szarej strefy oraz kosztów zasiłku socjalnego, który trzeba będzie zapłacić tym, którzy teraz nie płacą składek emerytalnych. W żaden sposób utrzymanie tego systemu się nie opłaca. Ktoś nie dorzuca się do ZUS-u, i tak będzie obciążeniem dla budżetu – przekonuje Abramowicz.
Szara strefa, o której mówi parlamentarzysta, jest obecnie szacowana na 600 tys. osób.