Wcześniejsza emerytura spodobała się Polakom. Jak wynika z informacji "Dziennika Gazety Prawnej", już teraz do ZUS wpłynęło 336 tys. wniosków o przejście na emeryturę. To o ponad 5 tys. więcej niż zakładał Zakład przed reformą wieku uprawniającego do tego świadczenia. A przecież do końca roku liczba wniosków jeszcze wzrośnie.
Jak wynika z danych, każdego dnia w ZUS obsługiwane jest od 1 do 2 tys. nowych emerytów. Do końca roku pozostało 38 dni, z tego 25 to dni pracujące. Wtedy będzie szansa na złożenie wniosku. Ostatecznie wniosek o ustalenie emerytury złożyć może dużo ponad 350 tys. osób.
W wyniku reformy - obniżenia wieku emerytalnego - uprawnienia do tego świadczenia uzyska 410 tys. osób. Zakład Ubezpieczeń Społecznych wziął pod uwagę dotychczasowy odsetek przechodzących na emeryturę. Zwykle robi to od razu nieco ponad 80 proc. uprawnionych. Reszta pracuje dalej. I tak powstały szacunki. Wiele wskazuje jednak na to, że obniżka wieku emerytalnego zmobilizowała zdecydowanie szersze grono przyszłych emerytów.
Prof. Gertruda Uścińska w wywiadzie dla money.pl mówiła, że ZUS nie odciągał nikogo od decyzji o emeryturze. - Nikomu ani nie radziliśmy przechodzić na emeryturę po obniżeniu wieku emerytalnego, ani żeby na nią nie przechodzić. Nasi doradcy emerytalni pomagali w podjęciu racjonalnej decyzji. Przekazywali wiedzę i obliczenia, ale nie sugerowali, jak ktoś się ma zachować. Wyjaśniali wątpliwości - argumentowała.
Informatorzy "Dziennika Gazety Prawnej" twierdzą, że koszt obniżki wieku emerytalnego wzbudza spory niepokój w szeregach rządowych i w ministerstwie finansów. Bardzo prawdopodobny jest powrót pomysłów zachęcenia do pozostania w pracy.
10 tys. zł jednorazowej wypłaty za dwa lata opóźnienia przejścia na emeryturę i 5 tys. zł za każdy kolejny rok - tyle resort wicepremiera Morawieckiego proponował na chwilę przed wdrożeniem reform systemu emerytalnego. Proponował, ale z pomysłu się wycofał. Zanim wypowiedzieli się o nim pozostali ministrowie i premier, to założenia pojawiły się w mediach.
"DGP" informuje, że dane nie budzą wcale niepokoju w resorcie rodziny, pracy i polityki społecznej. Dlaczego? Bo spora część osób, które złożyły wniosek, nie otrzymała emerytury. Nie zwolniła się np. z pracy, a to blokuje możliwość przyznania świadczenia. W tej chwili emerytury ma przyznane 260 tys. Decyzje zapadły w 308 tys. przypadków. A to oznacza, że prawie 50 tys. osób zobaczyło, jakie świadczenie ich czeka i na razie zwlekają z przejściem na emeryturę.