Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na

ZUS-owi zabraknie 1 mld zł

0
Podziel się:

Zdaniem Lesława Gajka, prezesa Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, ZUS potrzebuje jeszcze wielu lat, by móc zacząć działać tak, jak wymaga tego reforma systemu emerytalnego. Tymczasem zakład liczy na powstanie nowej platformy IBM, która ma radykalnie go usprawnić.

'Puls Biznesu': Jak w skali 1 do 10 oceniłby Pan stan przygotowania ZUS do nowej roli w zreformowanym systemie ubezpieczeń społecznych?
Lesław Gajek: Obecnie między 3 a 4, na początku roku 1999 - raczej 0.

- Ile czasu potrzebuje ZUS, aby dobrze spełniać swoją rolę w nowym systemie?

- Moim zdaniem, około siedmiu lat. Do reformy ZUS był kompletnie nie przygotowany. Po 1,5 roku już czymś dysponuje, ale nawet z tym są poważne kłopoty. Ciągle nadganiamy czas, bo od początku wszystko jest źle robione i w złej kolejności. To, że ZUS jakoś funkcjonuje, to cud. Tymczasem ja od początku proponowałem, by zmienić zasady wprowadzania systemu.

-Co Pan chciał zmienić?

- Można było przerwać ten eksperyment i całkowicie zmienić zasady wprowadzania systemu informatycznego. Jednak ostatecznie wybrano wariant pójścia do przodu na siłę. Albo się z tego wygrzebiemy, ale kosztem ogromnych kłopotów, albo zakończy się to wielką porażką. Nikt nie zdawał sobie sprawy, jak skomplikowane jest prawo ubezpieczeniowe. Istnieje kilkaset kodów, które określają różne schematy finansowania i sytuację ubezpieczonego. Okazuje się, że jest to ogromny problem z punktu widzenia informatycznego. Trzeba było więc upraszczać przepisy wszędzie tam, gdzie się dało. Wykonawca systemu informatycznego - Prokom - niepotrzebnie zgadzał się na wykonywanie czegoś, co było zaprzeczeniem wszelkich reguł. Kolejna kwestia związana jest z rozliczaniem składek dla OFE. Kiedy zmieniono rozporządzenie i pojawiły się nowe zasady, powstało także oprogramowanie napisane prowizorycznie i na prowizorycznym sprzęcie. Oprogramowanie i sprzęt nie nadają się do obsługi tak wielkiej
bazy danych. Zastosowana technologia tego nie wytrzymuje. Nie wiadomo, kiedy bariery w sprzęcie i oprogramowaniu zostaną pokonane.

- Co w tej sytuacji robi ZUS?

- Robimy wszystko, co można. Oddziały mają dostęp do informacji z komputera centralnego. Są z tym jednak problemy, bo i komputery, i łącza nie są jeszcze dostateczne zgrane. Jest możliwość korygowania dokumentów w oddziałach, poprawiania dokumentów bankowych i przypisywania nie zidentyfikowanych wpłat do płatników. Robimy to na razie w centrali. Staramy się, by błędy, które popełnili płatnicy i banki, były wyjaśniane i naprawiane.
Obecnie testujemy aplikację, która umożliwia informowanie płatników o popełnionych błędach. Ma być ona udostępniona oddziałom w najbliższym czasie. Coś w tych nienormalnych warunkach jednak zrobiliśmy.

- Jak Pan dziś ocenia możliwości Prokomu?

- Prokom ma dużo dobrych chęci, ale za mało możliwości wykonawczych. Jesteśmy w przededniu bardzo ważnego momentu. Przejścia z systemu unixowego na platformę IBM-owską. Nie wiem, czy Prokom będzie w stanie pokonać ten problem. Przejście na docelowe oprogramowanie powinno nam bardzo pomóc. Potem będzie tylko docieranie szczegółów. Mówiąc obrazowo - mamy silnik od trabanta w wielkiej ciężarówce, jaką jest ZUS. Obecny system został zainstalowany, bo trzeba było przekazywać składki do OFE. Cały czas staramy się wymóc na Prokomie, by dokonał zamiany tego silnika. Do tego trzeba mieć jednak doświadczenie i kompetentnych ludzi.

- Czy są w stanie coś pomóc proponowane zmiany do ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych?

- Elektroniczna transmisja danych do ZUS na pewno docelowo znacznie poprawi sytuację, ale nie wiem, czy zupełnie usunie problemy. Nie byłem wielkim entuzjastą noweli ustawy dotyczącej elektronicznego przesyłania dokumentów do ZUS, ale było to jedyne rozwiązanie, które zaakceptował resort pracy. Ten proces potrwa do 2001 roku. Dlatego warto mieć w zanadrzu rozwiązanie awaryjne, równoległe do proponowanych zmian w ustawie.
Płatnik przesyłałby składki za swoich ubezpieczonych bezpośrednio do funduszy emerytalnych. W ten sposób praktycznie 100 proc. składek natychmiast trafiłoby do OFE, a jednocześnie zmniejszyłaby się liczba dokumentów wpływających do ZUS. Nie są wówczas potrzebne comiesięczne informacje o ubezpieczonych, bo wystarczy nam jedynie raport roczny. W tym czasie można budować system informatyczny, bazę danych o klientach, stworzyć konta ubezpieczonych, a potem - jak wszystko wyjdzie na prostą - zdjąć z płatników obowiązek przesyłania składek do OFE. Taki plan można wprowadzić w ciągu kilku miesięcy. Jedyną wadą tego rozwiązania jest to, że pracodawca dowie się, w jakim funduszu są jego pracownicy. Ale to - moim zdaniem - ma niewielkie znaczenie.

- Jak wygląda obecnie sytuacja finansowa zakładu?

- Ze składki na ZUS zwolnione są te osoby, których zarobki przekroczyły 30-krotność średniej krajowej pensji. Efektem tego w listopadzie i grudniu 2000 roku wpływy ze składek do ZUS zmniejszą się o 2,2 mld zł, a nie - jak zakładano - o 900 mln zł. Po przywróceniu starego systemu ARS i kontrolach mamy niezłe wyniki. W I kwartale 2000 r., po korekcie uwględniającej 30-krotność, zebraliśmy składkę w wysokości 6 mld zł, podczas gdy w ubiegłym roku w tym samym okresie - 4,5-4,8 mld zł. Spodziewany na koniec roku spadek wpływów uderzy nas jednak mocno. Pochłonie to, co do tej pory zaoszczędziliśmy. Zadłużymy się w bankach maksymalnie na tyle, na ile pozwalają przepisy. Wykorzystamy także pożyczkę z budżetu. Być może zabraknie około 1 mld zł.

- Jaki jest koszt reformy samej instytucji?

- W sensie nakładu pracy - ogromny. Zmieniła się jej struktura. Mamy inne standardy sprawozdawczości. Wprowadzamy regulaminy, które określają każdy aspekt działania zakładu na nowo. Zarząd musi zajmować się działaniami strategicznymi, a nie bieżącym zarządzaniem. Wprowadzamy regulamin układów ratalnych, czyli udzielania ulg tym płatnikom, którzy są w stanie spłacić zaległości przy rozłożeniu na raty. Dotyczy to 12 mld zł wierzytelności. Liczę, że dzięki układom ratalnym uda się odzyskać z tego kilka miliardów złotych, a jednocześnie powstanie komputerowa baza danych o dłużnikach.
Dzięki otwarciu linii kredytowych, w których nasze zaangażowanie może być zmienne, możemy osiągnąć oszczędności wielkości 150 mln zł. Spłaciliśmy już dużą część ubiegłorocznych kredytów. Przestawiamy ZUS na formę działania, w której każdy dyrektor oddziału dostaje pulę środków oraz zadania, za które jest odpowiedzialny i za to jest premiowany. Jeśli chodzi o wynagrodzenia pracowników, to łącznie z trzynastką średnia płaca w ubiegłym roku wyniosła około 1500 zł brutto. W tym roku chcemy tę sytuację zmienić. Poszliśmy w kierunku inwestowania w ludzi, którzy wykonują ciężką i odpowiedzialną pracę, a mniej w 'mury'.

- Czy przejście na platformę IBM jest kolejnym testem dla Prokomu?

- Jeżeli Prokom zda ten test w najbliższym czasie, to w wakacje powinniśmy wysłać do płatników powiadomienie o błędach i na koniec roku dostać korygujące dokumenty. To dość optymistyczne założenie. Wraz z wykorzystaniem platformy IBM powstaną również indywidualne konta ubezpieczonych. Mogą jednak wystąpić nieoczekiwane problemy. Wszystko zależy od generalnego wykonawcy systemu.

- Czego można się spodziewać po audycie firmy Arthur Andersen, sprawdzającej system informatyczny w ZUS?

- Pozwoli obiektywnie pokazać, jak Prokom realizuje ten projekt. Swoją drogą, przydałoby się zaudytować Prokom od wewnątrz: jak jest zorganizowany, czy ma odpowiednich menedżerów i czy jego struktura organizacyjna jest odpowiednia do tak wielkiego projektu. To byłoby bardzo cenne, rownież dla Prokomu.

- Cena systemu i jego zainstalowania, z powodu kolejnych zmian, ciągle rośnie?

- Nie słyszałem o projekcie informatycznym, który kosztowałby tyle, ile zaplanowano. Długa inwestycja musi się amortyzować, w informatyce amortyzacja sprzętu wynosi trzy lata. Przy inwestycji 7-letniej wymiana sprzętu następuje dwukrotnie. Podobnie jest z oprogramowaniem, które jest modyfikowane. ZUS nie jest skłonny płacić dużo. Prokom wykonywał ostatnio niektóre prace za bardzo niskie wynagrodzenie, np. za całe rozliczenie deklaracji rocznej wziął 40 tys. zł. Jeżeli jest konieczność zrobienia czegoś, czego nie było w umowie, musimy to zrobić. Inaczej nie ruszy system. Dlatego musimy czasami dopłacać, ale staramy się jak najmniej.

- Kiedy w skali od 0 do 10 ZUS może osiągnąć 10?

- Gdyby udało się przejście na IBM, już w przyszłym roku działalibyśmy całkiem sprawnie.

wiadomości
gospodarka
najważniejsze
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)