Choć pomysłu podatku jednolitego już nie ma, to część z zaproponowanych w nim rozwiązań może być wdrożonych. Szef Komitetu Stałego Rady Ministrów Henryk Kowalczyk na spotkaniu zorganizowanym przez Polityka Insight mówił o kwestii uszczelniania ZUS. Jego zdaniem podstawowa sprawa to ozusowanie umów o dzieło oraz pilnowanie, by nie nadużywano samozatrudnienia.
- Jesteśmy po przeglądzie emerytalnym. Z tego powinny zostać wyciągnięte wnioski. One się zazębiają z reformą podatków. Dotyczy to na przykład poszerzenia bazy składkowej. Rozwiązania z podatku jednolitego będzie można wykorzystać, jeśli chodzi o Fundusz Ubezpieczeń Społecznych. Nie będzie to raczej podwyższanie składek. Trzeba uszczelnić system o grupy, które składek nie płacą lub celowo je pomniejszają - zdradził Kowalczyk.
Jako przykład takiej dobrej zmiany podał oskładkowanie umów-zlecenie jeszcze przez rząd PO-PSL. Według niego, obecnie coraz większy problem zaczyna stanowić samozatrudnienie w zawodach, w których dotąd zatrudniano na etacie.
- Dziś nawet pielęgniarki zmusza się do zakładania działalności gospodarczej. To pokazuje, że coś jest nie tak. Nam chodzi o to, żeby działalność rzeczywiście była działalnością, a umowa o dzieło nosiła cechy prawdziwej umowy o dzieło - dodał.
Zauważył, że obecnie swego rodzaju optymalizacją podatkową jest też rejestrowanie działalności gospodarczej w innych krajach. A tego typu luki w systemie zmuszają rząd do dopłacania do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. To on formalnie finansuje emerytury. Kowalczyk uważa, że państwo powinno dążyć do samofinansowania FUS. Przypomnijmy, że tylko w 2016 roku dotacja do FUS wyniosła ok. 45 mld zł.
Kowalczyk stwierdził na spotkaniu, że osoby które zostaną zmuszone do płacenia składek na ZUS, będą mogły zyskać emeryturę.
- Poszerzenie bazy spowoduje, że włączymy wiele nowych osób w system emerytalny. Teraz większość tych osób nie nabywa praw do emerytury. Dla młodych ludzi to jest oczywiście abstrakcja, dla tych w wieku średnim już mniej, dla starszych to już jest konkret - mówił minister.
Przyznał jednocześnie, że rząd zastanawia się nad zmniejszeniem składek na ZUS dla przedsiębiorców. W jego opinii dzisiejszy poziom ryczałtu w wysokości ok. 1200 zł jest zbyt wysoki.
- Są różne pomysły. Na przykład jeszcze obniżenia ZUS w pierwszych dwóch latach prowadzenia firmy. To rozwiązanie tylko na pewien czas, a nam zależy na stałym - dodał.
Przedsiębiorcy mają zyskać na zmianach związanych z amortyzacją. Zamiast rozliczać się przez wiele lat, będą mogli odpisać inwestycję szybciej. Kowalczyk powiedział, że jest już projekt powiększenie kosztów możliwych do odliczenia do 100 tys. zł.
- Jeśli mówimy o tym, że działalność gospodarcza będzie opodatkowana mocniej, to metodą dla przedsiębiorcy na uniknięcie płacenia podatku będzie inwestowanie - tłumaczył Kowalczyk.
Dat wprowadzenia zmian nie podał. Zauważył, że część prac toczy się w Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, więc on nie chce tu narzucać terminów minister Rafalskiej. Przyznał jednak, że pierwsze reformy mogą być wdrażane już w tym roku.
Pytanie tylko czy zgodzi się na to cały rząd? Trzeba pamiętać, że po nominacji wicepremiera Mateusza Morawieckiego na szefa nie tylko resortu rozwoju, ale także ministra finansów, pozycja Kowalczyka osłabła.
Rząd nawet nie zajął się jego podatkiem jednolitym. Tajemnicą poliszynela jest to, że pomysł nie podobał się właśnie Morawieckiemu. Ten krytykował głównie ideę wyższych podatków dla przedsiębiorców. Wspierali go w tym wicepremierowie Gowin oraz Gliński.
Wewnętrzna rozgrywka w rządzie doprowadziła do odrzucenia pomysłu podatku jednolitego po długich bataliach. Sam projekt wraz z konkretnymi rozwiązaniami był gotowy już we wrześniu. Jego prezentację przekładano z tygodnia na tydzień, aż zapadła decyzja żeby w ogóle go nie pokazywać.