Tylko dwa miesiące pozostały polskim firmom na przeprowadzenie audytu energetycznego. Możliwe, że część z nich o tym nawet nie wie - jak wynika z danych money.pl, dotąd z obowiązku wywiązało się ok. 6 proc. przedsiębiorstw. Spóźnialskim grożą kary - nawet 5 proc. rocznego obrotu. Przy mniejszych firmach to 10 mln zł.
Właśnie rozpoczął się gorączkowy wyścig z czasem. Na wykonanie audytu firmy w Polsce mają czas do końca września. A sam audyt może zająć... trzy miesiące. Pod koniec maja br. zaledwie 220 firm - na ponad 6 tys. - złożyły odpowiednie dokumenty do Urzędu Regulacji Energetyki. Jak jest dziś? Niewiele lepiej.
- Określając to szacunkowo, mogę powiedzieć, że do końca lipca przedstawiono ok. 400 zawiadomień - mówi money.pl Beata Wereszczyńska-Dembska z URE.
Nowy obowiązek dla przedsiębiorców wprowadziła nowela ustawy o efektywności energetycznej z października 2016 r. Dotyczy on firm zatrudniających co najmniej 250 pracowników i tych, które dają pracę mniejszej liczbie ludzi, ale ich roczny obrót przekracza 50 mln euro ( 212 mln zł), oraz całkowity bilans roczny wynosi ponad 43 mln euro (183 mln zł).
Na czym polega taki audyt? Co musi zrobić przedsiębiorca? Ustawa wymaga, by skatalogował on co najmniej 90 proc. energii zużywanej w danej firmie. Nie chodzi tylko o elektryczną, ale również ogrzewanie, wykorzystywanie oleju opałowego, węgla i innych paliw. Jeżeli przedsiębiorstwo na bieżąco to kataloguje, audyt ogranicza się w zasadzie do pracy z dokumentacją. Jednak doświadczenie audytorów pokazuje, że nawet bardzo duże firmy często nie posiadają wszystkich potrzebnych informacji.
Czy firmy, które dziś np. zaczną audyt mają szansę zdążyć? - Na realizację audytu średnio potrzeba około 2-3 miesięcy. Termin jego przeprowadzenia upływa już 30 września. Choć czasu jest coraz mniej, nadal jest szansa na wywiązanie się z ustawowego obowiązku - mówi Kamil Chamera, z działu produktów energetycznych w firmie doradczej Ayming Polska.
Koszty niskie, kary wysokie
Nie wydaje się, by w całej sprawie chodziło o pieniądze. Audyt kosztuje średnio od kilku do kilkuset tysięcy zł. Zwykły brak wiedzy? Częściowo potwierdzają to badania przeprowadzone na zlecenie Ayming Polska przez Kantar Millward Brown. Wynika z nich, że 20 proc. firm objętych obowiązkiem jeszcze na wiosnę tego roku nie zdawało sobie sprawy z tego, że audyt energetyczny ich w ogóle dotyczy.
W tej sytuacji optymizm Urzędu może zaskakiwać. URE ma nadzieję, że przedsiębiorcy zdążą. Jak zwykle najwięcej zgłoszeń może pojawić się tuż przed wymaganym terminem. Najwyraźniej taka już nasza polska tradycja.
- Spodziewamy się spływu informacji na ten temat pod koniec września - mówi nam Wereszczyńska-Dembska. Gdyby jednak jakieś firmie się nie udało, grożą jej bardzo poważne konsekwencje. W ustawie zapisano, że maksymalna kara za brak audytu na czas to nawet 5 proc rocznego obrotu.
Dla najmniejszych objętych obowiązkiem może być to nawet ponad 10 mln zł. Dla największych polskich firm z miliardowymi obrotami suma ta może być wielokrotnie większa.
- Większość przedsiębiorstw nie zdaje sobie sprawy ze zbliżającego się terminu albo traktuje audyt wyłącznie jako konieczny obowiązek administracyjny - mówi Chamera.
Usprawiedliwieniem może być też fakt, że sama ustawa Prawo energetyczne zmieniała się od 2015 r. już wielokrotnie. Do tego są przecież jeszcze ustawy poboczne, które też się ciągle zmieniają. Rzeczywiście nietrudno się w tym wszystkim pogubić.
Jak wynika z cytowanego już wcześniej badania, menadżerom polskich firm sam audyt kojarzy się głównie z kolejnym uciążliwym obowiązkiem, a nie szansą na znalezienie oszczędności.
Tymczasem, jak przekonuje Kamil Chamera, profesjonalny audyt energetyczny bardzo dokładnie wskazuje obszary, gdzie i ile można oszczędzić. Z badania Ayming Polska wynika, że dla 30 proc. przedsiębiorstw produkcyjnych wydatki na samą energię elektryczną stanowią około 7 proc. kosztów produkcji, a jeśli doliczymy do tego inne rodzaje energii, okaże się, że może to być nawet do kilkunastu procent. - Oszczędności mogą być więc znaczące - mówi Chamera.