Przed dwoma tygodniami zakończyła pracę Komisja Kodyfikacyjna Kodeksu Pracy. Przedstawiła dwa dokumenty: projekt indywidualnego i zbiorowego prawa pracy. Nad ostatecznym kształtem regulacji będą pracować eksperci we współpracy ze związkami zawodowymi i organizacjami zrzeszającymi pracodawców.
Pierwsze z cyklu takich spotkań właśnie odbyło się w siedzibie OPZZ. Związek zaprosił do udziału w debacie wszystkich czternaścioro członków Komisji, z zaproszenia skorzystało pięcioro.
- Nasz przedstawiciel w Komisji, dr Liwiusz Laska, głosował przeciwko zapisom projektu. Wprawdzie w dokumencie znalazło się kilka pomysłów, które się nam podobają, ale bilans zmian jest niekorzystny – powiedział Jan Guz, przewodniczący OPZZ.
Zieleniecki: Nie projekt, bo Komisja nie ma inicjatywy ustawodawczej
Obecny na sali wiceminister Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej Mariusz Zieleniecki, przewodniczący Komisji, ustosunkował się do wątpliwości money.pl dotyczących tego, jaki charakter ma właściwie dokument przyjęty przez Komisję 14 marca.
Brak jasności wynika z tego, że w rozporządzeniu, które ustanawia Komisję, wyraźnie jest mowa o tym, że jej zadaniem jest przygotowanie projektu ustawy, tymczasem członkowie Komisji przedstawiają dokument jako projekt ekspercki, materiał do dalszych prac.
Czytaj więcej: * *Analiza warta milion. Tyle zapłaciliśmy za projekt kodeksu, który podobno projektem kodeksu nie jest
- Dokument to propozycja zapisów legislacyjnych. Komisja nie ma inicjatywy ustawodawczej, więc nie może tworzyć projektów ustaw. Aby propozycje mogły zostać skierowane do dalszych prac legislacyjnych, konieczne jest zainicjowanie procesu przez radę Ministrów - wyjaśnił Zieleniecki.
Zobacz też: * *Walka ze śmieciówkami zagrożeniem dla sądów
Na pytanie, czy możliwe jest, że projekt będzie przedstawiony do dalszych prac w trybie poselskim, a nie rządowym, a więc z pominięciem konsultacji społecznych oraz bez obowiązku przygotowania Oceny Skutków Regulacji (co coraz częściej staje się praktyka kolejnych rządów), odpowiedział, że ma nadzieję, że tak się nie stanie.
- Projekt kodeksu pracy to najważniejsza tego typu regulacja od 50 lat. Nie wyobrażam sobie, by tak istotna ustawa, mająca charakter rozwiązań systemowych, mogła zostać skierowana do dalszych prac w trybie projektu poselskiego – zapowiedział.
Potwierdził, że minister Elżbieta Rafalska zapoznaje się z projektem i będzie na to potrzebowała jeszcze około dwóch tygodni. Wyraził nadzieję, że już wkrótce projekt zawiśnie na stronie Ministerstwa. O tym, że wypracowanie ostatecznego kształtu projektu będzie wymagało ogromnej pracy – i wiązało się z licznymi kompromisami – świadczyć może atmosfera, w jakiej przedstawiciele związków zawodowych z całej Polski wysłuchiwali wyjaśnień wiceministra.
Związkowcy domagają się konkretów
- Nie przyjechałam 250 km, by słuchać, że Kodeks pracy to ważna ustawa, bo to przecież wiem. Przyjechaliśmy tu wszyscy, bo chcemy uzyskać odpowiedzi na konkretne pytania – powiedziała zdenerwowana delegatka i nie była w tym poczuciu osamotniona.
Zieleniecki przyznał, że Komisja głosowała cząstkowo nad poszczególnymi postanowieniami projektu. Jeden z delegatów zauważył, że zdecydowanie jest to widoczne: poszczególne części dokumentu są ze sobą sprzeczne, niejasne, niekiedy - powtarzają się te same postanowienia.
O ile konwencja debaty zakładała zbieranie pytań, na które następnie odpowiedzą eksperci, to jednak większość wątpliwości pozostała bez odpowiedzi, a wiceminister Zieleniecki opowiadał ogólnie o potrzebie wprowadzenia bardziej nowoczesnych regulacji, wyważenia interesów pracowników i pracodawców, potrzebie dialogu między różnymi środowiskami.
Obecni na sali związkowcy z całego kraju nie kryli zniecierpliwienia i pytali, dlaczego projekt kodeksu tak bardzo ogranicza – i tak już wątła – rolę związków zawodowych. Ich zdaniem propozycje Komisji osłabiają pozycje organizacji reprezentujących pracowników.
- Związki zawodowe mają coraz mniejsze znaczenie w zakładach. Pracownicy, z którymi rozmawiałem, mówią, że prawdziwa ochrona pracowników skończyła się wraz z upadkiem poprzedniego systemu, bo wtedy tez zaczęło się spychanie związków zawodowych na margines – powiedział delegat z Opolszczyzny.
Dodał, że członkowie jego związku próbowali zrozumieć, co ewentualne wejście w życie przepisów w proponowanym kształcie mogłoby dla nich oznaczać, ale nie podołali temu zadaniu.
- Obecnie obowiązujący kodeks, niby przestarzały i niewystarczająco elastyczny, każdy mógł wziąć do ręki, przeczytać i zrozumieć. Ten nowy projekt jest napisany nie dla pracowników, ale dla prawników – zauważył z goryczą.
Z całą pewnością nie był w swoim niezrozumieniu osamotniony.
- Dla większości z nas, którzy nie jesteśmy specjalistami, propozycje są niezrozumiałe – mówi Krzysztof Antoniewicz, Przewodniczący Okręgu Wielkopolskiego Związku Zawodowego "Budowlani".
Pracownicy najmniejszych firm mogą znaleźć się w trudnej sytuacji
- Biorąc pod uwagę, ze wkrótce przejdę na emeryturę, mnie propozycje zmian już nie dotkną. Obserwowałem reakcję syna, któremu dałem wydaną przez OPZZ broszurkę informacyjną. W pierwszej chwili w ogóle nie był zainteresowany, wydawał się tym znudzony, ale kiedy się zorientował, że propozycje zakładają osłabienie pracowników w małych firmach, naprawdę się tym przejął – opowiada Antoniewicz.
O co chodzi? Przede wszystkim o znaczne poluzowanie obowiązków pracodawców zatrudniających nie więcej niż 10 pracowników. Projekt zakłada, że pracodawca taki może wypowiedzieć umowę o pracę na czas określony i nieokreślony bez wskazania przyczyny wypowiedzenia. W zamian pracownikowi miałaby zostać wypłacona rekompensata pieniężna, której wysokość uzależniona jest od stażu pracy. Ponadto "mały pracodawca" nie będzie miał obowiązku podejmowania konsultacji w razie zamiaru zwolnienia pracownika.
- Niepokojące jest też umożliwienie zwolnienia kobiet w ciąży. Dzisiejszy kodeks tego nie dopuszcza – wyjaśnia związkowiec.
Komisja: nie chcemy pogarszać sytuacji kobiet
Projekt przewiduje, że pracodawca nie będzie miał obowiązku przedłużenia umowy o pracę na czas określony lub okres próbny do czasu porodu. Może to postawić kobiety w bardzo trudnej sytuacji, bo nie będąc zatrudnionymi, nie będą mogły liczyć na zasiłek macierzyński.
Ta wątpliwość została podniesiona także w dyskusji. Minister Zieleniecki wyjaśnił, że intencją Komisji nie jest osłabienie pozycji ciężarnych kobiet, ale zapobieganie sytuacjom, w których pracodawcy będą się bali zatrudniać młode kobiety.
Zieleniecki zauważył, że istnieje rozbieżność między tym, co Komisja zapisała w projekcie ustawy a tym, co znajduje się w uzasadnieniu. Ten podpunkt, czyli sytuacja kobiet, z całą pewnością będzie wymagało dalszego dopracowania.
Gładoch: "Te regulacje sprowokują napięcia w miejscu pracy"
- To jest projekt, który doprowadzi do konfliktów w pracy i ja się pod nim nie podpisuję – powiedziała prof. Monika Gładoch.
Taką deklarację złożyła już przed kilkoma tygodniami w rozmowie z money.pl
Czytaj więcej: "Projekt Kodeksu pracy to partyzancka rewolucja". Prof. Monika Gładoch krytycznie o nowym prawie pracy
Zwróciła uwagę na te postanowienia, które są, z jej punktu widzenia, najbardziej szkodliwe: rozliczanie pracownika z podejmowanych w godzinach pracy "niezawodowych" czynności (nazwała to „śledzeniem pracownika”), eliminacja umów cywilnoprawnych przy braku zaproponowania jakiejś dobrej alternatywy.
- Mając do wyboru umowę zlecenia a umowę "zero godzin", wybieram to pierwsze, bo wiem, że przynajmniej jakąś pracę mam – powiedziała.
Tak zwana umowa zero godzin zakłada, że pracodawca dzwoni do pracownika tylko wtedy, gdy go potrzebuje i płaci mu jedynie za przepracowany czas. Oczywiście, pracownik może odmówić stawienia się w firmie w wyznaczonym czasie, ale ryzykuje, że telefon z propozycją już nigdy nie zadzwoni. Ten popularny w Wielkiej Brytanii typ umowy ma zapewniać elastyczność ("pracuję kiedy chcę"), ale wywołuje coraz więcej kontrowersji, bo stawia pracownika na przegranej pozycji.
Przykład? Teoretycznie zatrudnionemu przysługuje urlop proporcjonalny do liczby przepracowanych godzin, ale nie wszyscy to respektują. Nie każda umowa przewiduje zwolnienie chorobowe.
Nie daje też pracownikom żadnej gwarancji zatrudnienia, bo w jednym tygodniu może pracować codziennie, a w dwóch kolejnych – nie przepracuje ani godziny.
Trudno to pogodzić z padająca wielokrotnie w czasie debaty deklaracją, że celem nowej regulacji jest zagwarantowanie pracownikom stabilności i poczucia bezpieczeństwa w pracy.
Najpierw ustawa o związkach zawodowych, później zbiorowe prawo
Monika Gładoch przypomniała, że prowadzone są prace nad inną ważną ustawą – o związkach zawodowych. Odbywają się one niezależnie od Komisji Kodyfikacyjnej, choć jej zakres mocno zazębia się z projektem zbiorowego prawa pracy.
Janusz Śniadek, który jest zaangażowany w prace, dał jej do zrozumienia, że dopóki ta ustawa nie zostanie uchwalona, Komisja może sobie pracować nad zbiorowym Kodeksem, ale to nie będzie miało większego znaczenia. Prawdziwe konsultacje rozpoczną się, dopiero gdy ta ustawa zacznie obowiązywać.
Jeśli losy zbiorowego prawa pracy rzeczywiście miałyby zależeć od ostatecznego kształtu ustawy o związkach zawodowych, to trudno uzasadnić, dlaczego Komisji zlecono przygotowanie projektu zbiorowego prawa pracy.
Nie podlega wątpliwości, że członkowie Komisji Kodyfikacyjnej, która formalnie została już rozwiązana, czeka bardzo dużo pracy i wielokrotnie jeszcze będą musieli wyjaśniać swoje stanowisko i tłumaczyć sens podjętych decyzji.