- Żadne pismo od Ukrainy nie wpłynęło do Światowej Organizacji Handlu nt. wycofania złożonej skargi. Komisja Europejska jest w procesie ustalania terminu konsultacji z Ukrainą. Zawieszenie skargi w WTO nie oznacza jej wycofania. Wycofanie byłoby pierwszy krokiem do rozpoczęcia dialogu - przekazał PAP Andrzej Sadoś.
Kilka godzin wcześniej wiceminister gospodarki Ukrainy Taras Kaczka podał, że Kijów zawiesił skargę skierowaną do WTO przeciwko Polsce, Słowacji i Węgrom. Skarga dotyczy decyzji o przedłużeniu embarga na wybrane ukraińskie produkty rolne.
- Widzimy, że ten problem będzie wyeliminowany w ciągu najbliższych tygodni i miesięcy. Tak więc, póki poszukujemy praktycznego rozwiązania, nasze spory w Światowej Organizacji Handlu (WTO) na dzisiaj są zawieszone - oświadczył Kaczka w rozmowie z dziennikarzami podczas wizyty w Brukseli.
Wiceminister Kaczka: skarga na Polskę zawieszona
Podkreślił, że Ukraina wciąż jest na etapie konsultacji. - Nie powołaliśmy organu roboczego do prowadzenia sporu (w WTO - przyp. red.), jesteśmy na etapie konsultacji. Skierowaliśmy sprawę do WTO, a na konsultacje jest 60 dni - przypomniał. Zapewnił, że stronie ukraińskiej zależy na znalezieniu "konstruktywnej decyzji w ramach całej Unii Europejskiej".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Napięcia w relacji Warszawa - Kijów
Przypomnijmy: zakaz importu z Ukrainy pszenicy, kukurydzy, rzepaku i słonecznika do zmagających się z przesytem ukraińskich surowców Bułgarii, Węgier, Polski, Rumunii i Słowacji został wprowadzony przez Komisję Europejską na początku maja. Początkowo ograniczenia obowiązywały do 5 czerwca, a następnie zostały przedłużone do połowy września. Embargo zniesiono 15 września na podstawie postanowienia KE.
Dzień później w życie weszło rozporządzenie ws. bezterminowego zakazu przywozu do Polski ukraińskich produktów rolnych. Decyzje o jednostronnym przedłużeniu ograniczeń importowych podjęły również rządy Węgier, Słowacji i Rumunii.
W odpowiedzi władze w Kijowie poinformowały o złożeniu skargi do Światowej Organizacji Handlu na Polskę, Węgry i Słowację. Ponadto wiceminister Kaczka przekazał w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej", że Kijów planuje wprowadzenie embarga na polską cebulę, pomidory, kapustę i jabłka. Niedługo później w rozmowie z RMF FM wycofał się z tej zapowiedzi, mówiąc, że "to ostatni punkt w planie działań" władz Ukrainy. Zapewnił, że priorytetem jest rozwiązanie problemu na drodze dialogu.
Bez echa nie przeszły też słowa prezydenta Wołodymyra Zełenskiego, który podczas Zgromadzenia Ogólnego Narodów Zjednoczonych w Nowym Jorku pośrednio zarzucił niektórym krajom Europy działanie w interesie Rosji. - Ciężko pracujemy nad zachowaniem szlaków lądowych dla eksportu zboża. I niepokojące jest to, jak niektórzy w Europie, niektórzy nasi przyjaciele w Europie, odgrywają w teatrze politycznym solidarność, robiąc thriller ze zbożem. Może się wydawać, że odgrywają własną rolę, ale w rzeczywistości pomagają przygotowywać scenę dla moskiewskiego aktora - powiedział we wtorek Zełenski. W związku z tą wypowiedzią, do polskiego resortu spraw zagranicznych wezwany został ambasador Ukrainy.
Eksperci twierdzą, że atrakcyjnym kierunkiem dla Kijowa mogą być Niemcy, z którymi relacje byłyby pozbawione niepotrzebnych emocji. - Jest ryzyko, że taki zwrot nastąpi. Ukraina musi pamiętać o historii, o tym, jak Niemcy podchodziły do kwestii rosyjskiej napaści jeszcze półtora roku temu. W ogóle problemem ukraińskich elit jest traktowanie biznesu bez kontekstu polityczno-historyczno-społecznego. Nagle ma się okazać, że Niemcy będą beneficjentami inwestowania w Ukrainie mimo bierności na początku wojny? - mówi money.pl Oleg Dubisz, wiceprezes Polsko-Ukraińskiej Izby Gospodarczej (PUIG).