"Lubię żeglować, więc wydałem pieniądze podatników na jacht" – tak w skrócie można streścić słowa wicepremiera Piotra Glińskiego, który tłumaczył się przed sejmową komisją z horrendalnych wydatków na działalność Polskiej Fundacji Narodowej - czytamy w "Fakcie".
Wydatki są niemałe, a wręcz potężne. Tylko w 2018 r. PFN wydał aż 111 mln zł. W Fundacji pracuje 36 osób, na ich pensje w rok poszło 4,3 mln zł. Kolejne 5,5 mln zł kosztowała niesławna wyprawa biało-czerwonego jachtu "I Love Poland", który miał promować Polskę w czasie światowych regat z okazji 100-lecia odzyskania niepodległości. Sam jacht (miał wypadek i długo był remontowany, do wyprawy nie doszło) mógł kosztować od 800 tys. do 1,2 mln euro.
- Jestem starym żeglarzem i to ja przekonywałem kolegów z fundacji, że warto zainwestować w ten projekt – przyznał na posiedzeniu Komisji Kultury i Środków Przekazu wicepremier Gliński. - Skoro Ameryka czy Nowa Zelandia promują się na morzach, to Polska też może - dodał.
Czytaj także: Wypłata "trzynastek". ZUS zapewnia, że się wyrobi
Tłumaczył się z wielomilionowych przelewów, które wartkim strumieniem popłynęły do fundacji ze spółek skarbu państwa, tj. Lotosu, KGHM czy Orlenu. Opozycja domagała się sprawdzenia finansów tej fundacji przez NIK. Jednak głosami posłów PiS, którzy nie zgodzili się na kontrolę, wniosek odrzucono.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl