Aktualizacja, 1 listopada, godz. 12.45
W najbliższy czwartek rozpocznie się w Anglii całkowity lockdown, który potrwa do 2 grudnia - ogłosił w sobotę wieczorem brytyjski premier Boris Johnson, cytowany przez PAP. - Musimy być pokorni wobec natury. Wirus rozprzestrzenia się szybciej niż wskazywali na to naukowcy w najgorszych scenariuszach - oświadczył brytyjski premier.
Oznacza to, że mieszkańcy mają zostać w domach. Mogą je opuszczać tylko w wyjątkowych i uzasadnionych przypadkach, np. gdy idą do pracy. Zakazane są także spotkania towarzyskie "osób z różnych gospodarstw domowych". Zamknięte mają zostać wszystkie puby, bary i restauracje, a także sklepy z wyjątkiem tych, które sprzedają artykuły pierwszej potrzeby.
Czynne pozostaną natomiast szkoły i uniwersytety.To różnica w porównaniu z zasadami lockdownu wprowadzonymi w marcu.
- Święta Bożego Narodzenia będą w tym roku inne, ale mam szczerą nadzieję, że dzięki tym twardym krokom podejmowanym teraz rodziny będą mogły je spędzić razem - mówił w sobotę brytyjski premier, cytowany przez BBC. Wskazywał, że szpitale są przepełnione i w najbliższych tygodniach wypełniłyby się całkowicie. - Lekarze i pielęgniarki musieliby wówczas wybierać kogo leczyć, a kogo nie, kto ma żyć, a kto nie - mówił.
Jak wyjaśnia CNN, lockdown dotyczy Anglii. Służba zdrowia jest zarządzana lokalnie w Szkocji, Walii i Irlandii Płn.
W sobotę liczba zakażeń w Wielkiej Brytanii przekroczyła 1 mln osób. Chorobę przeszedł w marcu także Boris Johnson. Jego stan był wówczas bardzo poważny, wymagał pobytu na intensywnej terapii.
"The New York Times" wskazuje, że Wielka Brytania idzie drogą, którą wybrały Francja, Niemcy, Belgia i Irlandia - kraje te zdecydowały się bardzo ograniczyć funkcjonowanie społeczne i gospodarcze. O ponownym zaostrzeniu restrykcji na Wyspach mówiło się już we wrześniu.