Wielka Brytania zmaga się z brakami w zaopatrzeniu. Puste półki doskwierają mieszkańcom wielu miast na Wyspach. Jak pokazuje najnowsze badanie Redfield and Wilton Strategies 45 proc. Brytyjczyków uważa, że wina za taki stan rzeczy leży po stronie Unii Europejskiej.
31 proc. zapytanych uważa, że za brak towarów w sklepach odpowiada rząd Borisa Johnsona. Co ciekawe, według badania niemal co czwarty mieszkaniec Wysp (23 proc.) nie ma pojęcia o tym, że występują braki w dostawach towarów do Irlandii Północnej. Pełną świadomość o impasie zadeklarowało zaledwie 17 proc. badanych - czytamy na stronie Politico.eu.
O problemach z transportem towaru do Wielkiej Brytanii pisaliśmy już w money.pl. Wszystko sprowadza się do problemu granicy celnej, która pojawiła się na granicach Irlandii Północnej.
Zgodnie z zapisami umowy o brexicie, po upływie okresu przejściowego (co nastąpiło po 31 grudnia 2020 roku) pomiędzy Wielką Brytanią a Unią Europejską powstała granica celna. Jednak w umowie znalazł się też tzw. protokół północnoirlandzki, dzięki któremu ta prowincja pozostała w sferze UE w zakresie obrotu towarami.
W praktyce granica celna powstała między Irlandią Północną a Zjednoczonym Królestwem. Dlatego też towary wysyłane z Anglii, Szkocji oraz Walii do Irlandii Północnej powinny podlegać kontrolom.
Pełne kontrole miały rozpocząć się od 1 kwietnia. Pierwotnie miały rozpocząć się od 1 stycznia, jednak rząd brytyjski ocenił, że wyspiarskie przedsiębiorstwa nie zdążą się przystosować do nowych przepisach.
Rząd brytyjski jednak złamał porozumienia i jednostronnie ogłosił, że pełne kontrole wejdą w życie dopiero od 1 października. UE uznała to za załamanie poczynionych ustaleń i w marcu uruchomiła tzw. procedurę naruszeniową.
- Nie możemy dłużej tak funkcjonować, musimy szybko uzgodnić moratorium - mówił w brytyjskim parlamencie minister odpowiedzialny za brexit David Frost. Poprosił Komisję Europejską o renegocjację paktu północnoirlandzkiego i przedłużenie okresów przejściowych wraz z zamrożeniem działań prawnych.
O tym pierwszym KE w ogóle nie chce słyszeć. Umowa brexitowa została wynegocjowana w bólach i tuż przed upływem terminu ostatecznego opuszczenia UE przez Wielką Brytanię.
Komisja natomiast przystała na drugą prośbę i zawiesiła działania prawne.