Relikt minionej epoki? Przeżytek? Nic bardziej mylnego. Taśma wraca do łask, a wraz z nią sprzęt magnetofonowy. Za prawdziwe perełki audiofile są skłonni zapłacić tysiące złotych.
Polacy odkrywają na nowo magię dźwięku z taśmy i odkurzają stare odtwarzacze, przypominają sobie o obiektach westchnień ich rodziców lub z łezką w oku wracają do muzyki swojej młodości.
Na aukcjach internetowych sprzęt kasetowy sprzedaje się za cenę nieraz wyższą do nowych cyfrowych urządzeń, a punkty napraw starego sprzętu przeżywają prawdziwe oblężenie.
- Kolejkę na przegląd i naprawę rozpisaną mamy na dwa miesiące do przodu. Kiedyś robiło się to na bieżąco, przy kliencie, teraz się nie da. Co najmniej od roku mamy prawdziwy boom - mówi Jacek Żelaszkiewicz, właściciel działającego od niemal 20 lat wrocławskiego DJ-SKLEP, gdzie prócz sprzedaży nowego sprzętu reanimuje ten pamiętający czasy Gomułki.
Jak wspomina, jeszcze dwa, trzy lata temu, kiedy zaczynał się ten renesans magnetofonów, raz w tygodniu pojawiał się ktoś ze starym sprzętem i prośbą, by "rzucić okiem". Teraz nie ma dnia, aby na ladzie nie pojawił się sprzęt z - wydawałoby się - już przeszłej epoki, niedostosowany do cyfrowej rzeczywistości.
- Bywa, że przyniesiony magnetofon, zwłaszcza ten z taniej produkcji masowej jest w takim stanie, że nie rokuje, a naprawa daleko przewyższa akceptowalne koszty. Jednak coraz częściej zjawiają się u nas klienci świadomi, jaki sprzęt posiadają i gotowi wydać nawet parę tysięcy złotych na jego reanimację. Do niektórych magnetofonów podchodzimy niemal w białych bawełnianych rękawiczkach i zawsze z gorącą pasją - przyznaje Żelaszkiewicz.
Magia srebrnych szpul
By jednak podjąć się naprawy takiego sprzętu, potrzeba fachowca i prawdziwego pasjonata. Andrzej Minginowicz w DJ-Sklepie jest tym magikiem, który ulecza, a czasem wręcz ożywia stary sprzęt.
- Taśma to królowa nośników. Choć droga i niewygodna, to brzmienie analogowe jest nie do podrobienia. Do dziś w studiach nagraniowych artyści zapisują muzykę na szpulach, a z nagrania pozostaje taśma matka - wyjaśnia w rozmowie z money.pl.
Kopie tych taśm bezpieczeństwa bywają udostępniane audiofilom. Ceny sięgają około 2 tys. złotych. Naprawiając czy regulując magnetofon, Minginowicz ma świadomość, że musi być absolutnie pewien, że odda sprzęt, który nie wciągnie i nie przemieli cennych nagrań.
- Kiedy uczyłem się tego serwisu i mówiłem, że przyjdzie renesans na taśmę, znajomi podśmiewali się ze mnie. Ja jednak widziałem potencjał tej analogicznej technologii. Kupiłem kilka magnetofonów i dziś mam małą lokatę kapitału. Po latach doszedłem też do wprawy w ich naprawie - wyjaśnia.
Jak przekonuje, ten sprzęt będzie drożeć. Już teraz za dobry odtwarzacz taśmowy trzeba zapłacić od 5-10 tys. zł. - Teraz zauważono potencjał taśmy. Niektóre firmy próbują odbudowywać stary sprzęt, to jednak nie jest takie proste. Problemem są licencje na produkcję i pewne rozwiązania, jak choćby Dolby, która nie udziela licencji na systemy redukcji szumu. Pewnego sprzętu więc na rynku więcej nie będzie - wyjaśnia.
Jego zdaniem, posiadanie dobrego sprzętu magnetofonowego to inwestycja, ale też kosztowe hobby. - Serwis nie jest tani. Dobre części zamienne kosztują sporo. Oczywiście każdy model jest inny, ale naprawa w przypadku kasetowego magnetofonowego zaczyna się od 400 zł, ale może pochłonąć i 1500 zł, a szpulowych nawet więcej - szacuje Minginowicz.
Same szpule też nie są tanie. Nieco ekonomiczniej wychodzi kolekcjonowanie kaset, choć i te zyskują na wartości. Jak pisaliśmy w money.pl, za nową, metalową, zafoliowaną kasetę do nagrywania trzeba zapłacić dzisiaj często powyżej 100 zł. Perełki i białe kruki osiągają ceny sięgające nawet 1,5 tys. zł na rynku wtórnym.
Ciepły dźwięk bez reklam i aktualizacji
Pierwszym symptomem potrzeby powrotu do analogowych dźwięków był wzrost popularności płyt winylowych. - Taśma jest czymś jeszcze bardziej retro, czymś, co wyróżnia. Nawet płyta winylowa nie przebije magii kręcenia się dwóch srebrnych szpul - mówi Andrzej Minginowicz.
Nagrania na wielkiej szpuli są rzadsze. Przykład? W bazie Discogs tytuły wydane na czarnej płycie liczyć można w milionach, na taśmie jest zaledwie parę tysięcy.
Wraca moda na kasety magnetofonowe. Ceny zaskakują
Skąd chęć do powrotu do tego typu nośników? Miłośnicy muzyki mogą godzinami rozprawiać o cieple dźwięku czy unikalnych szumach nie do podrobienia w wersji cyfrowej. Inni powiedzą, że chodzi o przesyt wszechobecnych aplikacji, streamingów i smutnych smartfonów.
- Kupując taśmę czy kasetę mam ją fizycznie. Mogę ją nie tylko posłuchać, ale też dotknąć, czy nawet powąchać, a więc poczuć głębiej - podkreśla Minginowicz. - Poza tym włączając magnetofon nie muszę czekać na kolejną aktualizację, alert czy wyskakującą reklamę. To bardziej intymne obcowanie z muzyką. Pozwala się choć na chwilę wylogować z cyfrowego świata - konkluduje.