Prezydent Joe Biden zrobił to, co wisiało w powietrzu od czasu pamiętnej debaty prezydenckiej - zrezygnował z kandydowania na druga kadencję. Funkcję prezydent będzie pełnił do stycznia 2025. Przypominam, że przed pierwszą zapowiadał, że nie będzie kandydował na drugą.
I to była bardzo rozsądna decyzja. Niestety (gdybym był Amerykaninem to nie głosowałbym na Donalda Trumpa) zmienił zdanie, a Demokracie nie potrafili powiedzieć "nie". Teraz mają potężny problem, bo w samej końcówce wyścigu muszą zmienić kandydata. Jak wiemy z polskiego doświadczenia to nie musi zakończyć się klęską, bo w USA media są bardziej zrównoważone niż były w Polsce.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Trump nie może być pewny wygranej
Bidena zastąpi najprawdopodobniej wiceprezydent Kamala Harris. Większość ekspertów jest zgodna, że wygrać z Trumpem mogłaby Michelle Obama, żona Baracka Obamy, byłego prezydenta USA. Ta jednak nie chce się zgodzić na kandydowanie mimo błagań ze strony wielu polityków, więc należy się pogodzić z faktem, że to Harris będzie kandydatem partii demokratycznej. Są i inni kandydacie (Newsom, Whitmer), ale z powodów prawnych i finansowych zapewne nie zajmą jej miejsca.
Według portalu RealClearPolitics, sześciu największych bukmacherów w Stanach Zjednoczonych dawało przed decyzją Bidena Kamali Harris 20-procentowe prawdopodobieństwo zwycięstwa w nadchodzących wyborach. Teraz oczywiście to się zmieni. Większa liczba graczy obstawi zwycięstwo Harris. Trudno ocenić, jak kandydaturę Kamali Harris przyjmą wyborcy. Widziałem sondaże, które pokazywały remis ze wskazaniem w pojedynku Trump - Harris.
Amerykańscy eksperci twierdzą, że przed czerwcową debatą prezydencką ta polityk miała mniejsze poparcie niż Joe Biden i nie zrobiła wystarczająco dużo, aby zjednać sobie nowych sympatyków. Inni wskazują, że jej wystąpienie po wspomnianej debacie było na tyle mocne, iż ukazało ją w nowym świetle i dało uwierzyć niektórym w to, że byłaby w stanie zmiażdżyć Donalda Trumpa w wyborach.
Jak zareagują rynki finansowe?
Dla inwestorów Kamala Harris to wielka niewiadoma. Rezygnacja Bidena i kandydatura obecnej wiceprezydent zapewne nie wywołała dużych ruchów na rynkach finansowych. Gracze giełdowi powinni (ja bym tak zrobił) poczekać przynajmniej tydzień, a może i dwa po to, żeby zorientować się, co teraz mówi Kamala Harris lub inny przedstawiciel Demokratów. Co prawda Harris ma poglądy bardzo zbliżone do poglądów Bidena, ale wyścig o fotel prezydenta potrafi je zmienić. Nowy kandydat i jego otoczenie musi wejść w tę zupełnie nową dla USA sytuację i szukać szerokiego poparcia.
To co zapowiadał Donald Trump - obniżki podatków, niższe cła, deregulacje – bardzo się rynkom finansowym podoba. Według mnie nie jest to w dłuższym dobry zestaw poglądów dla świata i gospodarki USA, ale rynki pamiętają jeszcze hossę po wyborze Donalda Trumpa na pierwszą kadencję. Po ostatnich wydarzeniach inwestorzy zakładali, że wybory wygra właśnie ten kandydat. Teraz ta pewność została zastąpiona przez niepewność. A rynki finansowe niepewności nie lubią. Nie wiem, co będzie się działo w poniedziałek, ale uważam, że zapowiadana przez nas (Xelion) korekta w trzecim kwartale zyskała mocną podbudowę.