W lipcu dolar był najmocniejszy wobec złotego od denominacji z lat 90. Obecnie wciąż znajduje się na wysokich poziomach. Nie tylko polska waluta ma problem z "zielonym". Ten problem dotyczy zarówno jena, euro, jak i np. randa z RPA. Nie mówiąc już o walutach takich krajów jak Pakistan, Czad, Etiopia, Peru, czy Zambia. Słowem, im mocniejszy dolar, tym gospodarki krajów wschodzących muszą liczyć się z większym zadłużeniem w amerykańskiej walucie oraz droższym importem surowców. Dla niektórych państw oznacza to lawinę kłopotów.
Potężny dolar sieje spustoszenie na świecie. Wiele krajów jest zagrożonych
Dolar zyskiwał na wartości w ostatnim czasie. Złożyło się na to kilka czynników. "Nastroje inwestycyjne pozostają pod negatywnym wpływem obaw związanych ze zdecydowanymi podwyżkami stóp procentowych przez Fed (amerykański bank centralny - przyp.red.) oraz kryzysem energetycznym w Europie. Awersja do ryzyka na świecie była dodatkowo podsycana przez kolejny lockdown w Chinach, tym razem w rejonie Chengdu. W takich warunkach zyskiwał dolar" - piszą w piątek ekonomiści PKO BP, największego polskiego banku.
Rezerwa Federalna jest zdeterminowana, żeby sprowadzić inflację w USA do celu. W tym celu Fed będzie podwyższał stopy procentowe, co automatycznie umacnia amerykańską walutę. I wygląda na to, że nic nie jest w stanie zaburzyć póki co tej polityki.
- W czerwcu i w lipcu rynek rozgrywał możliwą zmianę postawy ze strony bankierów centralnych w USA, ale ostatnie dane i wypowiedzi utwierdziły nas, że nic takiego nie będzie miało miejsca. Co więcej, przy najbliższym posiedzeniu jest szansa na podwyższenie prognoz dla podwyżek. Na ten rok bardzo prawdopodobne jest 4 proc., choć jeszcze niedawno mówiono o maksymalnym poziomie 3,5 proc. Co więcej, prognozy powinny pokazać, że w przyszłym roku nie ma szans na obniżki stóp ze strony Fed, choć taki scenariusz perswadował jeszcze niedawno James Bullard, jeden z najbardziej jastrzębich członków amerykańskiego banku centralnego - komentuje położenie dolara z kolei Michał Stajniak, analityk XTB.
Jego zdaniem dopiero pod koniec roku, kiedy okaże się, że kryzys gazowy jednak nie rzucił Europy na kolana i pomimo szantażu Putina dajemy sobie radę, dolar może nieco zejść z piedestału, a euro zacznie się umacniać.
Mocny dolar dobija gospodarki. Zadłużenie rośnie
Powyższe argumenty, sprzyjają więc nabieraniu mocy przez dolara. Według Banku Rozrachunków Międzynarodowych kurs wymiany dolara wobec szerokiego koszyka walut, w tym zarówno gospodarek rozwiniętych, jak i wschodzących, znajduje się obecnie na jednym z najwyższych poziomów od czasu opublikowania danych w 1994 roku.
Co ciekawe, porównanie z walutami z samych tylko gospodarek rozwiniętych wskazuje, że dolar jest na dobrej drodze, by stać się najmocniejszy od 1985 r. - czasu, kiedy najbogatsze kraje na globie podpisały porozumienie z hotelu Plaza, w wyniku którego dolar został osłabiony względem jena i marki niemieckiej poprzez kontrolowane wywieranie wpływu na rynki walutowe.
Ekonomiści tym samym ostrzegają, że umacniający się dolar może uderzyć w gospodarkę światową, zwłaszcza w kraje, które borykają się z rosnącym zadłużeniem denominowanym w amerykańskiej walucie. Według Instytutu Finansów Międzynarodowych na koniec marca tego roku zadłużenie sektora publicznego i prywatnego w krajach rozwijających się wzrosło w ciągu roku o około 10 proc. do 98,6 bilionów dolarów.
Z kolei jak wynika z wyliczeń Banku Światowego, dług w krajach wschodzących i rozwijających się wyniósł w 2020 r. już 207 proc. PKB. To oznacza drastyczny wzrost, ponieważ jeszcze w 1970 r. ten dług wynosił 56 proc., a w 2010 r. 119 proc.
Koronawirus tylko zaostrzył ten trend. Jak pisze japoński serwis branżowy Nikkei Asian, po tym, jak banki centralne na całym świecie złagodziły politykę pieniężną, tnąc stopy procentowe do zera, inwestorzy zaczęli szukać wyższych stóp zwrotu w krajach wschodzących. W 2020 r. już jedna czwarta długu publicznego w kluczowych krajach wschodzących była denominowana w walutach obcych. W 2009 r. było to dla porównania zaledwie 15 proc.
Mocny dolar = kłopoty
Historycznie silny dolar oznaczał kłopoty dla gospodarek wschodzących. Kiedy Stany Zjednoczone stanęły w obliczu gwałtownej inflacji w latach 80., ówczesny przewodniczący Fed Paul Volcker zareagował agresywnym zaostrzeniem polityki monetarnej, która spowodowała gwałtowny wzrost stóp procentowych i dolara. Wywołało to poważne wstrząsy m.in. w Ameryce Południowej.
Później znaczne podwyżki stóp procentowych w Stanach Zjednoczonych w połowie lat 90. za ówczesnego przewodniczącego Fed Alana Greenspana utorowały drogę do kryzysu walutowego w Meksyku. Z kolei azjatycki kryzys finansowy nastąpił m.in. po tym, jak inwestorzy zaczęli szybko sprzedawać tajlandzkiego bahta i inne waluty powiązane z dolarem, które uważali za mocno przecenione. Tajlandia znalazła się na skraju bankructwa, co spowodowało w tamtej części świata efekt domina.
Niektóre kraje już zaczęły się chwiać, a nie które wprost upadły. Sri Lanka nie spłaciła zadłużenia zagranicznego na początku tego roku i doszło do poważnych zamieszek, podczas gdy Bangladesz i tonący w powodziach Pakistan szukają wsparcia w Międzynarodowym Funduszu Walutowym.
Alarmująca sytuacja
A sytuacja jest naprawdę alarmująca. Międzynarodowy Fundusz Walutowy (MFW) szacuje , że 30 proc. krajów rynków wschodzących i 60 proc. krajów o niskich dochodach już jest w trudnej sytuacji zadłużenia.
Jak czytamy na łamach "Obserwatora Finansowego", od początku pandemii do końca zeszłego roku restrukturyzacja długu, która objęła zobowiązania krajów najuboższych, wyniosła 13 mld dolarów. Niewiele, ale obecnie renegocjacjom w ramach grupy G-20 podlega spłata zadłużenia Czadu, Etiopii i Zambii. Znaczącym krajem, który podpisał niedawno z MFW umowę dotyczącą płatności 45 mld dolarów była Argentyna. Ale lista wrażliwych krajów, które to prawdopodobnie czeka jest o wiele dłuższa. Obejmuje ona m.in. Egipt, Tunezję, Kenię, Etiopię, Laos, Liban, Ekwador oraz Peru.
"Konferencja ONZ ds. Handlu i Rozwoju (UNCTAD) zidentyfikowała aż 69 krajów ( 25 w Afryce i Azji, 19 w Ameryce Łacińskiej i obszarze Pacyfiku), które dotknięte zostały jednocześnie wzrostem cen żywności i energii oraz ograniczeniami finansowymi. Przyznać jednak trzeba, że międzynarodowe instytucje finansowe lepiej są obecnie przygotowane do zapobiegania kryzysowi zadłużenia niż miało to miejsce w latach 80-tych ubiegłego wieku, kiedy ograniczyły się raczej do reagowania kiedy już się on pojawił" - pisze w "OF" Mirosław Ciesielski, wieloletni menedżer sektora bankowego.
Według niego występują jednak nowe czynniki, które utrudniają restrukturyzację zadłużenia. "Wierzycielem wielu państw są Chiny, które nie chcą brać udziału w renegocjacjach zadłużenia wobec państw zachodnich i ich instytucji finansowych, a rządy Zachodu zajmują podobną postawę wobec zadłużenia względem Chin. To przedłuża negocjacje i zwiększa koszty restrukturyzacji. Problemem jest też postawa prywatnych wierzycieli, których udział w finansowaniu krajów trzeciego świata rośnie od wielu lat, znacznie przekraczając zaangażowanie rządów" - tłumaczy.
Najlepiej całą sprawę przedstawia Atlantic Council, amerykańska organizacja zajmującą się ekonomicznym rozwojem społeczeństw. "Świat nie jest gotowy na zbliżający się kryzys zadłużenia rynków wschodzących" - podsumowują krótko eksperci Atlantic Council. Ich zdaniem kraje mogą jedno po drugim padać na kolana, kiedy nastąpi "efekt domina".
Damian Szymański, dziennikarz, zastępca szefa redakcji money.pl