Cóż to się stało? Może i nie tak znów wiele. Indeks ZEW z Niemiec rozczarował. Fakt, że i tak był poprzednio mocno ujemny, ale oczekiwano, że teraz z -21,1 pkt spadnie raptem do -22,3 pkt. Tymczasem faktyczny rezultat to -24,5 pkt. Mizernie to świadczy o kondycji niemieckiej gospodarki, nawet jeśli to tylko (i aż...) wskaźnik sentymentu analityków i menedżerów.
Tymczasem w USA świetnie wypadła czerwcowa dynamika sprzedaży detalicznej, uzyskano +0,4 proc. m/m przy prognozie +0,1 proc.
Oczywiście ważniejszą kwestią jest polityka monetarna, a np. Jerome Powell, szef Fed, niedawno podkreślał, że nawet dobre dane (chodziło akurat o dane z rynku pracy) niekoniecznie zatrzymają luźną politykę. Tym niemniej rynek potrzebował dziś niejakiej korekty - i preteksty się znalazły. Ale z drugiej strony, produkcja przemysłowa w ogóle w czerwcu nie wzrosła m/m, a przecież oczekiwano dynamiki +0,1 proc.
Mało tego, Charles Evans mówił, że nieco bardziej akomodacyjna (w domyśle - luźna) polityka byłaby pomocna, a Kaplan stwierdził, iż obniżka stóp byłaby dobra, choć powinna być ograniczona. Finalnie zatem nie należy przeceniać wagi dzisiejszego wzmocnienia dolara.
Na złotym
Inflacja liczona bez cen żywności i energii wyniosła w czerwcu w Polsce +1,9 proc. r/r, zgodnie z prognozą. Nie był to więc przełomowy odczyt.
Na USD/PLN widzimy 3,7950 - to objaw spadku wartości złotego, zresztą uzasadniony zmianą na eurodolarze. Na
EUR/PLN notujemy 4,2540-45. To dolne obszary starej konsolidacji, do której wróciliśmy po paru dniach, rozpoczynających lipiec, a rozegranych poniżej 4,24.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl