Od przyszłego roku alkohol może nie być tak łatwo dostępny jak teraz. Zapowiedział to wiceminister zdrowia, który w poprzednich wyborach parlamentarnych startował do Senatu z listy Nowej Lewicy.
Wojciech Konieczny ocenił, że nadmierne spożywanie alkoholu uderza we wszystkich Polaków - chodzi m.in. o koszt leczenia osób nadużywających alkoholu. Mowa też o tzw. kosztach społecznych. Wiceminister liczy, że uda się ograniczyć liczbę punktów z dostępnością alkoholu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jest ich za dużo. Jeden punkt przypada na 301 Polaków. Na stole mamy różne koncepcje. Na przykład zakaz sprzedaży alkoholu na stacjach benzynowych w porannych i wieczornych godzinach - zdradził Wojciech Konieczny.
Wprowadzenie zmian popiera były dyrektor Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych, który proponuje także wprowadzenie ceny minimalnej za alkohol. W opinii Krzysztofa Brzózki 0,5 l wódki powinno kosztować minimum 40 zł, a najgorszej jakości tanie wino 14 zł.
Sprzedaż alkoholu na stacji paliw
Niedawno sieć stacji benzynowych BP zdradziła dla Business Insidera, że "stacje paliw stanowią marginalną część rynku sprzedaży alkoholu w Polsce. W firmie BP sprzedaż całej kategorii alkoholi stanowi kilkuprocentowy udział w obrocie sklepów na stacjach paliw".
Sieć dodała jednak, że alkohol to ważny element asortymentu. Dlatego wprowadzenie ograniczeń w sprzedaży w opinii BP doprowadziłoby do nierównego traktowania punktów handlowych.
- Uważam, że alkohol w ogóle nie powinien być sprzedawany na stacji benzynowej. Będę przekonywała do tego kolegów i koleżanki z rządu. Skutki leczenia osób, które nadużywają alkoholu, obciążają wszystkich podatników – powiedziała minister zdrowia Izabela Leszczyna.