- Zabolało mnie oskarżenie o naplucie w twarz rolnikom. A to zupełnie nie o to chodziło. Ja chcę pokazać, że wysokie ceny nie są winą handlowców. To wypadkowa wielu elementów, a sprzedając wczesną fasolkę po 40 zł za kg, nie zarabiam kokosów - mówi Łukasz, właściciel zieleniaka z Wrocławia.
Łukasz z żoną Dianą od 5 lat prowadzi zieleniak. Co roku chcą zrezygnować. Praca zaczyna się o 2 w nocy, kończy o 19, a ludzie ciągle narzekają na ceny. Ceny, na które sprzedawcy nie mają wpływu.
- Warzywa są drogie, bo np. brakuje ich przez słabe zbiory albo są to pierwsze plony. Tu działają prawa rynku. Nie chciwi handlowcy - mówił podczas naszego pierwszego spotkania Łukasz. To właśnie pod tym tekstem pojawiły się komentarze, na które chce odpowiedzieć Łukasz.
Marża na cebuli
- Ostatnio widziałem porównanie cen w warzywniakach, Biedronce i sieci Carrefour. Problem w tym, że zestawiono arbuza bezpestkowego z warzywniaka za 9,5 zł za kg, w hurcie wtedy za ok. 7 zł, z najsłabszym pestkowym z sieciówki za 4,9 zł, w hurcie za ok 2-2,5 zł. Nie można porównywać cen bez sprawdzenia jakości - mówi Łukasz.
Przedsiębiorca nie zgadza się też z zarzutami dotyczącymi marż i swoich zarobków.
- Wiele było w komentarzach zarzutów, że pośrednicy w handlu zieleniną mają na wszystkim między 100 a 300 proc. marży. To mit. Słyszałem, że były takie czasy, ale do nich nikt nie chce wracać - mówi Łukasz.
Jak przyznaje, zdarza się, że na niektórych towarach czasami jest wysoka marża. Z reguły dotyczy to warzyw, które są bardzo tanie, jak np. cebula.
- Gdybyśmy dorzucili do niej tylko 30 proc. marży, okaże się, że klient podczas zakupu, biorąc np. trzy cebule, płaci 50 groszy, a zarobek nie przekracza ceny odpadu i opakowania, które zgodnie z ustawą o opłacie recyklingowej i BDO ze względów higienicznych leży po naszej stronie - mówi właściciel zieleniaka.
O kosztach prowadzenia zieleniaka i rzeczywistych zyskach na drogich nawet owocach i warzywach przeczytasz tu.
Parasolki
Handlowiec odpiera również zarzuty o sprzedaż poza systemem podatkowym, czyli bez paragonów. - Duże sieci nie zapłacą podatków bo mają zastęp prawników i księgowych więc przeniosą zyski do raju podatkowego. Kupując na bazarach i pod parasolkami, warto zwrócić uwagę czy sprzedający ma kasę fiskalną czy zalegalizowaną wagę - mówi Łukasz.
Jak argumentuje, w normalnym zieleniaku zawsze jest paragon, można płacić kartą, otrzymać fakturę.
- Do korzystania z takich sklepów zachęcam, jest tam na pewno trochę drożej, ale wynika to z faktu legalności działalności na warunkach ustalanych przez państwo. Jak mają dobrze działać szpitale czy szkoły? Jak mają rosnąć emerytury i pensje, kiedy kupujemy u ludzi, którzy nie płacą podatków? - pyta retorycznie Łukasz.
Różnica w cenach, jak dowodzi, wynika też bardzo często z dbałości o najwyższą jakość.
- Kiedyś dyrektor brytyjskiej sieci marketów powiedział, że do krajów Europy Wschodniej trafiają owoce i warzywa drugiej kategorii, co wywołało niemały skandal. Osobiście uważam, że nie powinno się karać ludzi za mówienie prawdy. Sklepy kupują towar, który wybierają klienci. Jeśli w markecie sprzedają się tylko pomarańcze drugiego gatunku, bo "promocja", to market innych nie przywiezie - mówi właściciel zieleniaka.
Ręka rynku
Nasz rozmówca uważa, że nie da się zrozumieć specyfiki tego zawodu bez wiedzy o tym, co dzieje się na giełdzie, gdzie zaopatrują się handlujący warzywami i owocami.
- Tu wieczorami zjeżdżają się rolnicy, a w nocy przyjeżdżają handlowcy. Jeśli ktoś nie wierzy w niewidzialną rękę rynku, powinien spędzić tu dwa dni z ołówkiem i kartką. Miałby namacalne dowody - mówi Łukasz.
W sobotę cena młodych polskich ziemniaków spadła drastycznie ze względu na sporą podaż do poziomu ok. 1,2 zł za kg. Jednak w poniedziałek cena wzrosła do ok. 3,5 zł. Wszystko przez deszcz i brak możliwości nakopania świeżych.
- Często też brakuje jakiegoś towaru i jeżeli przez cały tydzień kalafior kosztuje 5 zł, a nagle w sobotę jest tylko jeden rolnik z kalafiorem i każe płacić po 7 zł, to ja muszę go kupić - mówi Łukasz.
Jak wyjaśnia, supermarketom łatwiej wybaczamy braki towarów. - Kiedy jednak wchodzimy do warzywniaka i nie ma kalafiora, myślimy: "co za dziadostwo" - mówi przedsiębiorca.
Mafia warzywna?
Brak towaru na rynku jest też często bardziej dotkliwy. Taką sytuację obserwowaliśmy rok temu z pietruszką, kiedy kosztowała blisko 30 zł za kg. W tym roku rolnicy zebrali więcej i kosztuje 6 zł.
- Jeśli ktoś uważa, że wokół warzyw i owoców zorganizowała się jakaś zamknięta grupa dbająca tylko o swoje interesy, może śmiało założyć firmę, wynająć bądź kupić busa i spróbować pracy handlarza - mówi Łukasz.
Zastrzega jednak, że to ciężka praca. W ciągu dnia trzeba kupić i załadować towar, naszykować zamówienia, a w nocy stać na giełdzie i sprzedawać.
- Bardzo często w deszczu, upale bądź mrozie, dopijając 18. kawę w ciągu dnia, i jutro od nowa. Nie ma urlopów, chorobowych i limitów godzin, kto zazdrości, niech spróbuje, szczerze życzę powodzenia - mówi Łukasz.
Właściciel zieleniaka proponuje, by narzekając następnym razem na ceny i pośredników, pomyśleć, jak ciężka jest praca handlarza i rolnika.
- Nie użalam się. Mamy swobodę gospodarczą, każdy robi to, co sam sobie wybrał i na pewno są też trudniejsze zawody. Chodzi tylko o docenienie ogromu pracy prostych ludzi, którzy walczą o przetrwanie, dostarczając nam codziennie żywność - mówi.
Masz newsa, zdjęcie, filmik? Wyślij go nam na #dziejesie