Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
oprac. Robert Kędzierski
|

Wojna cenowa dyskontów ma drugie dno? NBP zabrał głos

Podziel się:

Jacek Kotłowski, p.o. dyrektora Departamentu Analiz i Badań NBP, podczas omawiania projekcji inflacyjnej NBP wyliczał, jaki wpływ na inflację ma wojna cenowa dyskontów. Wyjaśnił też, jakie mogą być powody zaciętej rywalizacji największych sieci działających w Polsce.

Wojna cenowa dyskontów ma drugie dno? NBP zabrał głos
Są najnowsze dane dot. inflacji (Adobe Stock, Grand Warszawski)

W poniedziałek Narodowy Bank Polski przedstawił projekcję inflacyjną. Inflacja przy przedłużeniu działań osłonowych wyniesie 3 proc. w 2024 r., 3,4 proc w roku 2025 i 2,9 proc. w 2026 r. Bez przedłużenia działań osłonowych sięgnie 5,7 proc. w tym roku, 3,5 proc. w roku 2025 i 2,7 proc. w 2026 r. - przewiduje NBP. Tezy zawarte w dokumencie skomentowali ekonomiści i eksperci.

Jacek Kotłowski., p.o. dyrektora Departamentu Analiz i Badań NBP, podczas omawiania projekcji odniósł się m.in. do procesów dezinflacyjnych. - Dezinflacja w kolejnych latach będzie już wolniejsza - mówił.

Dezinflacja to nie tylko ceny energii i żywności, widać to także w inflacji bazowej. (…) Mamy spadki cen dla poszczególnych komponentów inflacji bazowej w stosunku do września w grudniu - widać wyraźnie, że na 225 komponentów inflacji bazowej spadek był aż w przypadku 185. Widać, że spadek inflacji ma charakter powszechny, spadają też wszystkie miary inflacji bazowej - zauważył przedstawiciel NBP.

Wojna cenowa dyskontów ma drugie dno? Zmian nastawienia Polaków

Jacek Kotłowski podkreślił też, że spadają oczekiwania inflacyjne. - Gospodarstwa domowe widzą dalszy spadek inflacji. Widać wyraźnie, że znacząco powyżej średniej historycznej i ostatnich lat kształtuje się frakcja respondentów, którzy mówią, że ceny będą rosły wolniej - wskazuje.

W sytuacji kiedy mieliśmy osłabienie wzrostu gospodarczego, ale jednocześnie wzrost inflacji, to tak działa szok podażowy, że on działa na PKB czy koniunkturę w przeciwnym kierunku. Dzisiaj widzimy ustępowanie tego szoku i mamy przede wszystkim spadek cen energii, co ma to do siebie, że to obniża inflację - to jest oczywiste, zarówno kanałem pośrednim, jak i bezpośrednim. Spadek cen energii poprawia też koniunkturę, mamy niższe koszty dla firm, niższy wzrost obciążeń dla gospodarstw domowych - argumentował.

Kotłowski zasygnalizował, że wojna cenowa dyskontów może częściowo wynikać z osłabienia popytu i do tej pory obniżyła CPI o 0,1-0,2 punktów procentowych.

Pytanie jest takie, czy ta wojna cenowa to jest wojna sama z siebie, czy jest związana częściowo ze spadkiem popytu, który obserwujemy. Szok podażowy działa tak, że mamy wzrost cen i w pewnym momencie gospodarstwa domowe oceniają, że zrobiło się drogo. Firmy napotykają na barierę popytu i na taką barierę rzeczywiście natknęły się. Jednym z efektów jest wojna cenowa. Obserwujemy spadki cen w dużych dyskontach, które biorą udział wojnie cenowej. Jeszcze nie wszystkie się pewnie włączyły, ale jeżeli 2 duże sieci prowadzą wojnę cenową, to pozostałe też pewnie - ocenił ekspert NBP.

- Nam się wydaje, że ten efekt na razie nie jest bardzo silny i pytanie, na ile on jest jeszcze "łapany" przez GUS. (…) Wydaje nam się, że jak dotychczas wpływ tej wojny cenowej na CPI to jest 0,1, maksymalnie 0,2 pkt proc. Rzeczywiście obserwujemy wyraźny spadek popytu, który przekłada się na żywność – często żywność traktujemy egzogenicznie, ale duża część komponentów koszyka żywności to towary, które reagują na popyt. Jak mówimy o wpływie obniżonego popytu na wskaźnik CPI, to nie chodzi nam tylko inflację bazową, ale też o część komponentów, które wchodzą w skład koszyka cen żywności - dodał.

Wojna cenowa dyskontów

W ostatnich tygodniach rywalizacja między Lidlem a Biedronką mocno się zaostrzyła. Obie sieci zaczęły mocno obniżać ceny szeregu produktów, walcząc o miano najtańszego dyskontu. "Rzeczpospolita" informuje, że chwilowo zyskują klienci, ale tracą za to producenci, jak i małe sklepy.

Według nieoficjalnych informacji, do których dotarł serwis wiadomoscihandlowe.pl, komornik sądowy zaczął zajmować plakaty, w których sieć należąca do Jeronimo Martins chwali się, że jest tańsza od Lidla.

– Krótkookresowo konsumenci mogą być zadowoleni, gdyż otrzymują tańsze produkty, długookresowo niższe ceny prowadzą do obniżania marż, mogą też wpływać na obniżanie jakości produktów, wpływać negatywnie na producentów i pośredników - przekonuje w rozmowie z "Rzeczpospolitą" prof. Jolanta Tkaczyk z Katedry Marketingu w Akademii Leona Koźmińskiego.

"Klient, kupując jeden produkt w promocji, a kilka innych już w normalnych cenach i tak może zapłacić więcej niż gdzie indziej" - dodaje dziennik.

Dr Mariusz Woźniakowski z Wydziału Zarządzania Uniwersytetu Łódzkiego w rozmowie z dziennikiem mówi, że "inicjowanie wyraźnych obniżek cen może się jednak wiązać z pułapką niskiej jakości".

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl