Komisja Europejska rozważa wprowadzenie tymczasowych ceł na chińskie samochody elektryczne z powodu "nieuczciwego subsydiowania" przez Pekin firm z tego sektora - czytamy w oświadczeniu KE. Zdaniem Komisji subsydia stwarzają zagrożenie dla unijnych producentów. Chiny są z kolei przeciwne ewentualnym cłom i zapowiadają podjęcie środków w celu ochrony własnych interesów.
Dlaczego Wspólnota rozważa taką decyzję? Chiny są największym światowym producentem samochodów elektrycznych. W 2023 roku ich globalny eksport w tym segmencie wzrósł aż o 70 proc., sięgając wartości 34,1 mld dolarów. Unia Europejska odpowiada za blisko 40 proc. chińskiego eksportu pojazdów elektrycznych, będąc tym samym ich największym importerem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W ubiegłym roku Europejczycy kupili chińskie samochody elektryczne o łącznej wartości 3,5 mld euro, czyli o prawie 40 proc. więcej niż rok wcześniej. Niepokój Brukseli i niektórych stolic unijnych budzi fakt, że ceny aut elektrycznych z Państwa Środka są zazwyczaj o 20 proc. niższe od cen modeli produkowanych w Unii Europejskiej.
Wyższe cła mogą uderzyć w konsumentów
Piotr Krzysztofik z działu analiz PKO BP w rozmowie z money.pl stwierdza, że trudno dziś przewidzieć, jakie skutki przyniosłoby podniesienie ceł na chińskie samochody elektryczne. - Zazwyczaj wszystkie zmiany podatkowe i tak ostatecznie uderzają w klienta. Stąd zasadne jest pytanie, jak bardzo wprowadzenie ceł przełoży się na ceny importowanych pojazdów - tłumaczy.
Jeśli UE wprowadzi cła na chińskie samochody elektryczne, to wzrośnie cena tych obecnie najtańszych aut bateryjnych. I dlatego trzeba zapytać, czy klient to zaakceptuje - dodaje.
Zdaniem analityka PKO BP dane jednoznacznie pokazują zmianę trendów. - Patrząc na branżę premium, można stwierdzić, że kupujemy coraz droższe samochody. Dodatkowo system rządowych dopłat może zrekompensować zakupy w segmencie aut elektrycznych, co sprawi, że będą dla klienta mniejszym obciążeniem finansowym - ocenia.
Jestem w stanie sobie wyobrazić, że klient nie tylko zaakceptuje wzrost ceny i kupi nowy samochód elektryczny, a być może nawet wybierze jakąś europejską markę. Nie ma więc pewności, że wyższe cła w jakimś znaczącym stopniu odstraszą konsumentów od zakupu - twierdzi.
Chiny odpowiedzą własnymi cłami?
- Jeśli chodzi o koncerny motoryzacyjne, to cła raczej nie zaburzą rozwoju elektromobilności. Od 2035 r. w UE będzie zakaz rejestracji nowych aut spalinowych. A do tego ciągle postępujące zmiany technologiczne i rozwój infrastruktury ładowania wyrównują ceny i koszty użytkowania samochodów elektrycznych wobec aut spalinowych. To działa na korzyść segmentu bateryjnego. Trudno się więc spodziewać, żeby cła spowodowały zmianę struktury importu na korzyść napędów spalinowych - ocenia Piotr Krzysztofik.
Jego zdaniem można za to oczekiwać, że skoro cła zwiększą ceny chińskich aut elektrycznych, to poprawi to konkurencyjność europejskich marek. - Zagadką pozostaje jeszcze reakcja Chin i jak to wpłynie na rynek. Może wprowadzą cła na importowane od nas samochody, może przekierują eksport na inne rynki, a może też zaczną otwierać swoje fabryki w Europie - komentuje ekspert PKO BP.
Stany Zjednoczone uderzyły w chińską konkurencję
Zdaniem Piotra Krzysztofika na zapowiedzi UE - bo to wciąż nie decyzje - można też spojrzeć z innej strony. - Stany Zjednoczone już dawno wprowadziły cła na chińskie samochody elektryczne. Mało tego. Pomimo faktu, że nie trafia tam ich bardzo dużo, to i tak w tym roku aż czterokrotnie zwiększą cła na chińskie elektryki - zaznacza ekspert.
- Może to być dobry przykład efektywnego działania w walce z chińską ekspansją, a europejski przemysł motoryzacyjny bez wątpienia potrzebuje dziś podjęcia stanowczych działań - podsumowuje.
Nowe przepisy już w lipcu?
Czy cła ostatecznie wejdą w życie? Tego jeszcze nie wiadomo. Komisja Europejska poinformowała, że zwróciła się do władz chińskich w celu osiągnięcia porozumienia w sprawie subsydiów i ceł. Dopiero jeśli negocjacje z Pekinem zakończą się fiaskiem, UE wprowadzi tymczasowe cła począwszy od 4 lipca - relacjonuje Polska Agencja Prasowa.
Bruksela ma zastrzeżenia do konkretnych marek. Zdaniem KE indywidualnymi cłami powinny zostać objęte firmy BYD (17,4 proc.), Geely (20 proc.) oraz SAIC (38,1 proc.). Pozostali chińscy producenci samochodów elektrycznych współpracujący w dochodzeniu Komisji podlegaliby 21-procentowemu cłu, a odmawiający współpracy - cłu w wysokości 38,1 proc.
Pierwsza z wymienionych firm planuje ekspansję w Polsce. BYD już pod koniec maja potwierdził, że otwiera swój oddział w naszym kraju. Pierwsze trzy modele samochodów elektrycznych będą dostępne w przedsprzedaży od czerwca, a ich dostawy ruszą pod koniec sierpnia - donosiła agencja ISBnews.
Cła mogą ograniczyć import z Chin
Wśród ekspertów pojawiają się głosy, że restrykcje nałożone przez UE mogą okazać się skuteczne. Instytut ekonomiczny z Kilonii szacuje, że dodatkowe 20-procentowe cło na chińskie auta elektryczne doprowadziłoby do spadku ich importu do UE o jedną czwartą.
Bruksela ma też inne argumenty. Trwa bowiem dochodzenie Komisji Europejskiej w sprawie subsydiowania przez Chiny producentów pojazdów elektrycznych. Wszczęto je w październiku 2023 roku. Szefowa KE Ursula von der Leyen w ubiegłorocznym orędziu o stanie Unii wygłoszonym w Parlamencie Europejskim mówiła o "zalewaniu globalnych rynków tańszymi samochodami elektrycznymi, których cena jest sztucznie zaniżana dzięki ogromnym dotacjom państwowym".
Polacy rozchwytują tanie samochody. Jest nowy raport
Chiny reagują
Pekin nie pozostawił zapowiedzi KE bez komentarza. Chiński MSZ ostrzegł w środę, że Chiny podejmą "wszelkie niezbędne środki" dla ochrony swoich interesów, jeśli dodatkowe cła na chińskie pojazdy elektryczne zostaną wprowadzone. Rzecznik resortu Lin Jian ocenił, że taki krok byłby "sprzeczny z zasadami gospodarki rynkowej i handlu międzynarodowego, podważałby chińsko-unijną współpracę gospodarczą i handlową oraz stabilność globalnej produkcji samochodów i łańcucha dostaw".
Chińskie Ministerstwo Handlu wezwało Unię Europejską do "właściwego rozwiązywania sporów gospodarczych" i "natychmiastowego wyeliminowania niewłaściwych działań" - cytuje Polska Agencja Prasowa. Resort podkreślił, że oczekuje od UE "dotrzymania zobowiązania do wspierania wolnego handlu i przeciwstawiania się protekcjonizmowi oraz współpracy z Chinami w celu utrzymania ogólnych interesów współpracy gospodarczej i handlowej".
W 2023 roku nawet co czwarty samochód elektryczny sprzedany w Unii Europejskiej pochodził z Chin. Eksperci, na których powołuje się agencja, wskazują, że notoryczny deficyt handlowy UE z Chinami, przekraczający rocznie ok. 400 mld euro, wynika głównie z nierównego wzajemnego dostępu do rynku i nieuczciwych praktyk Pekinu, w tym szeroko zakrojonych dotacji rządowych.
Robert Kędzierski, dziennikarz money.pl