W 2020 r. Donald Trump wpadł na pomysł blokady TikToka w USA, którego uznał za zagrożenie dla kraju. Rok wcześniej zakaz korzystania z aplikacji na służbowych urządzeniach wprowadzono w amerykańskim wojsku. Pod koniec 2022 r. identyczne rozwiązanie zaprezentowano członkom Izby Reprezentantów. Niższa izba Kongresu dołączyła tym samym do grupy amerykańskiej administracji, która zakazuje korzystania z aplikacji. Wcześniej na ten krok zdecydowało się co najmniej 14 stanów, gdzie lokalne prawo zakazuje korzystania z TikToka na urządzeniach wydawanych przez rząd. Ograniczenia lub zakaz użytkowania TikToka działa też w Indonezji, Bangladeszu, Pakistanie czy Indiach. Temu, jak działa, przygląda się też wywiad kanadyjski. Od aplikacji odchodzi też holenderski rząd. Zaleca się, żeby politycy z niego nie korzystali.
- TikTok uznawany jest za cyberzagrożenie - mówiła w 2019 r. ppłk. Robin Ochoa, uzasadniając zakaz używania go przez amerykańskie wojsko. To była duża zmiana w podejściu amerykańskich wojsk do chińskiej platformy. Wcześniej US Army miała za jej pośrednictwem prowadzić rekrutacje. Nie bez powodu. W kwietniu 2020 r. była to najczęściej pobierana aplikacja na świecie. Prawie połowa jej użytkowników ma od 16 do 24 lat, a jej przychody w 2022 r. dochodziły do 12 mld dol. - informował magazyn "Fortune".
Biblioteka danych
W czerwcu ubiegłego roku Brendan Carr, przewodniczący Federalnej Komisji Łączności Stanów Zjednoczonych, rozpoczął za oceanem gorącą dyskusję, stwierdzając, że "TikTok nie tylko ogląda filmy taneczne swoich użytkowników. Gromadzi historie wyszukiwania i przeglądania, wzorce naciśnięć klawiszy, identyfikatory biometryczne, wersje robocze wiadomości i metadane, a także gromadzi tekst, obrazy i filmy przechowywane w schowku urządzenia". Carr informował o tym w piśmie do szefów Apple i Alphabet.
TikTok ma miesięcznie ok. 1,6 mld użytkowników, a w 2020 r. było ich 900 mln. To bardzo dużo. Niezwykle ważna jest struktura demograficzna - większość użytkowników nie ma 35 lat. Gdy pojawił się Facebook czy Twitter, to proces wchodzenia w te media społecznościowe był demograficznie wyrównany. Z tych aplikacji korzystali 20- i 30-latkowie z kompetencjami mediowymi - mówi Sylwia Czubkowska, redaktorka Spider’s Web+ oraz autorka książki "Chińczycy trzymają nas mocno. Pierwsze śledztwo o tym, jak Chiny kolonizują Europę, w tym Polskę".
- Do TikToka trafia pokolenie Alfa urodzone po 2010 r. Szukają tam informacji i wsparcia. To TikTok i Instagram, a nie Google są dla nich źródłem informacji - dodaje Czubkowska.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Szef FBI mówił w Davos, że Chiny są bardzo zaawansowane i przez to niezwykle groźne w kontekście wykorzystania sztucznej inteligencji. Pekin uważa, że TikTok to tylko niewinna rozrywka, ale Waszyngton bacznie się tej platformie przygląda i postrzega ją jako zagrożenie geopolityczne. Zwłaszcza że jej globalna popularność osiągnęła już taki poziom, że konto założył tam nawet sam Mick Jagger - dodaje Radosław Pyffel, ekspert Instytutu Sobieskiego, współautor podcastu "Gra Imperiów".
Koń trojański ukryty w algorytmach
Republikański senator Josh Hawley ostrzegał Amerykanów na TikToku, że ci "powinni się martwić, bo to aparat inwigilacji dla Pekinu". Dodał dla "The Atlantic", że "jest to koń trojański ukryty w telefonach".
Pod koniec ubiegłego roku ByteDance, właściciel TikToka, przyznał, że korzystał z własnej aplikacji, żeby szpiegować dziennikarzy. I to zajmujących się właśnie TikTokiem. Jak opisuje "The Guardian", dane z aplikacji Chińczycy wykorzystali do tego, by zdobyć wiedzę o tym, jak przemieszczają się reporterzy. Chcieli sprawdzić, czy znajdowali się w tej samej lokalizacji, co podejrzewani o wyciek danych pracownicy.
"The Guardian" zaznacza, że misja zakończyła się niepowodzeniem, lecz przy okazji odkryto, że czterech pracowników TikToka w USA i Chinach w niewłaściwy sposób uzyskało dostęp do innych danych. Wszystkich zwolniono. Poleciał też główny audytor firmy Chris Lepitak, a za nim jego przełożony Song Ye.
Kto zadecydował o szpiegowaniu dziennikarzy? Może sam sekretarz generalny Komunistycznej Partii Chin? Nie wiadomo. Każde medium społecznościowe zbiera mnóstwo danych o użytkownikach. Mają coraz bardziej rozwinięte algorytmy, które na podstawie danych behawioralnych dostosowują indywidualne treści. W TikToku ten algorytm jest wręcz doskonały - podkreśla Czubkowska.
I dodaje: - Po założeniu konta otrzymujemy szereg losowych filmów od jedzenia po tańce. Gdy odrzucamy jedne filmy i "lajkujemy" inne, algorytm szybko wychwytuje, co nas naprawdę interesuje, a my udzielamy wielu informacji. Oczywiście platformy cyfrowe twierdzą, że to dla naszego dobra, bo dostaniemy interesujące nas treści. Tutaj jednak zaczynają się schody.
Kontrola i jej brak
Czubkowska podkreśla, że Facebooka można kontrolować. Robi to m.in. Kongres Stanów Zjednoczonych, który wzywał na przesłuchania Marka Zuckerberga w związku ze skandalem związanym z Cambridge Analityca. Ponadto sąd w USA orzekł, iż Facebook nielegalnie gromadził dane milionów użytkowników, korzystając z funkcji rozpoznawania twarzy na zdjęciach.
I to jest największa różnica między TikTokiem a Metą, która zarządza Facebookiem.
- Tu nawet nie chodzi o same wycieki danych, które są wpadkami, ale również przestępstwem. Możemy krytykować Metę czy Twittera, ale nad ich działalnością jest parasol ochronny w postaci Kongresu i Unii Europejskiej. Natomiast nad ByteDance najwyższą kontrolę ma Pekin. I to powinno zainteresować użytkowników - kto firmę może chwycić za rękę i wlepić karę - zaznacza Czubkowska.
- Powoływanie się na względy bezpieczeństwa narodowego jest jak najbardziej uzasadnione, ponieważ TikTok należy do ByteDance, które ma siedzibę w ChRL, a tamtejsze prawo nakłada na podmioty (w teorii) prywatne obowiązek daleko idącej współpracy z władzami centralnymi w Pekinie - mówi Jakub Graca, specjalista od polityki zagranicznej USA z Instytutu Nowej Europy.
Graca wyjaśnia, że "ingerencja władz ChRL może przejawiać się także w cenzurowaniu wybranych treści na TikToku, a nawet w szerzeniu aktywnej propagandy".
Dane milionów użytkowników z USA mogą posłużyć do prac nad sztuczną inteligencją. To są oficjalne powody, ale mają one bardzo wiele wspólnego z rzeczywistością - uważa Graca.
Z takimi oskarżeniami nie zgadza się jednak Zhang Yiming, założyciel ByteDance. 39-latek zaznacza, że chiński rząd nigdy nie prosił go o przekazanie informacji o amerykańskich użytkownikach. - Nawet jeśli otrzymamy taką prośbę, niemożliwe jest, aby się do niej zastosować - komentował w "The Atlantic". To samo mówiła każda chińska firma, która trafiła na celownik amerykańskiego wywiadu.
- Nie ma jednoznacznych dowodów na to, że TikTok przekazuje dane chińskiemu rządowi albo że te dane są wykorzystywane przeciwko USA. Jednak pokusa wykorzystania danych o milionach Amerykanów jest bardzo duża. Ponieważ ChRL ma ambicje globalne, to można założyć, że ryzyko jest ogromne. Już można znaleźć przypadki cenzurowania przez TikToka treści dotyczących prześladowania mniejszości ujgurskiej w ChRL - dodaje Graca.
Dwie wersje TikToka
ByteDance operuje dwoma platformami: TikTokiem przeznaczonym dla większości świata oraz Douyin dla Chińczyków. W teorii obie mają służyć rozrywce i po prostu łączyć ludzi w sieci. W praktyce są między nimi diametralne różnice.
- Douyin to chińska wersja, która jest poddana znacznie silniejszej kontroli aparatu państwowego. Publikowane tam treści są mniej rozrywkowe - zauważa Sylwia Czubkowska.
Zwracał na to uwagę w "60 Minutes" Tristan Harris, były pracownik Google'a, etyk technologiczny, współzałożyciel Centrum Technologii Humanitarnych. Ze względu na blokady, chińskie dzieci mogą z Douyin korzystać maksymalnie 40 minut dziennie. To dwa razy krócej od ich amerykańskich rówieśników. Ci w 2021 r. spędzali na TikToku każdego dnia średnio 99 minut - podawał serwis TechCrunch. Do tego chińska młodzież ogląda co innego.
- Jeśli użytkownik ma poniżej 14 lat, to (algorytmy - przyp. red.) pokazują mu eksperymenty naukowe, które można zrobić w domu, eksponaty muzealne, filmy o patriotyzmie i edukacyjne - podkreślał Harris.
Dodał, że przeprowadzono wśród 11-12-letniej młodzieży w USA i Chinach ankietę, do jakiej kariery chcieliby aspirować. Na pierwszym miejscu wśród Amerykanów był influencer mediów społecznościowych, a w Chinach astronauta. - To prawie tak, jakby (firma ByteDance - przyp. red.) uznała, że technologia wpływa na rozwój dzieci i lokalnie dostarczała wersję bezpieczną, a za granicę wysyłała uzależniającą - mówił.
Big Tech w zagrożeniu
Rozwój TikToka może być problematyczny dla gigantów z Doliny Krzemowej. Meta Platforms, Alphabet (dawniej Google) i Apple mają potężnego rywala. Amerykański magazyn "The Atlantic" ocenił, że TikTok jest nowym symbolem Chin wyrastających na potęgę technologiczną.
To wyzwanie dla amerykańskiej dominacji w sektorze technologicznym. Dzisiejszy internet jest w dużej mierze zarządzany - na dobre i na złe - przez amerykańskie korporacje, takie jak Alphabet, Amazon i Facebook, a TikTok jest pierwszą chińską firmą, która naprawdę przebiła się do amerykańskiej i globalnej świadomości, co innym firmom, w tym Alibabie, Baidu i Tencentowi, jeszcze się nie udało - napisano.
Od niecałego roku TikTok ma nowego prezesa, którym jest Singapurczyk Chew Shou Zi. Studiował w Londynie i na Harvardzie. - To twarz TikToka na Zachód. Ma spore doświadczenie, pracował wcześniej w Xiaomi i dużym funduszu inwestycyjnym założonym przez rosyjskiego miliardera Jurija Milnera. Można jednak powiedzieć, że jest to "dobry" Rosjanin niepowiązany z Kremlem. Chew Shou Zi ma przekonać innych, że nikt nie ingeruje w działania aplikacji - zaznacza Czubkowska.
Unia Europejska też patrzy
Chińską platformą zainteresowała się również Unia Europejska. Chew Shou Zi spotkał się w styczniu w Brukseli m.in. z wiceprzewodniczącą Komisji Europejskiej Věrą Jourovą. Rozmawiano o bezpieczeństwie danych, regulacjach cyfrowych i dezinformacji. - Liczę na to, że TikTok w pełni zrealizuje swoje zobowiązania [,...] w przestrzeganiu prawa UE i odzyska zaufanie europejskich regulatorów - mówiła po spotkaniu.