Mateusz Ratajczak, money.pl: Czy Afryka patrzy z niepokojem na wojnę w Ukrainie?
Prof. Andrzej Polus, Instytut Spraw Międzynarodowych Uniwersytetu Wrocławskiego: Patrzy z niepokojem, z wielu przyczyn. Jedna jest ideologiczna, Afryka w wypowiedziach wielu liderów państw subsaharyjskich, czuje się zmuszana przez państwa Zachodu do podejmowania takich decyzji, jakich chce Zachód.
Z drugiej strony wojna w Ukrainie napędza ceny surowców. Afryka jest co prawda rezerwuarem surowców naturalnych, ale w większości są to gospodarki monokulturowe, oparte na jednym bądź dwóch produktach, które eksportują. Ceny rosną, inflacja rośnie i waluty państw subsaharyjskich słabną.
Trzecim aspektem jest wzrost cen żywności i bezpieczeństwo żywnościowe państw afrykańskich.
Już ONZ alarmuje, że te kraje, które już dziś borykają się z klęską głodu, są jednocześnie najbardziej uzależnione od importu zbóż.
Ma pan na myśli na pewno Somalię. Somalia doświadczyła trzech suchych lat z rzędu, pory deszczowe nie dały takich opadów, jakie występowały wcześniej. Do tego anomalia El Nino, która występuje coraz częściej.
Somalia rzeczywiście boryka się z klęską głodu. Z drugiej strony mamy Tigraj w Etiopii, gdzie mamy do czynienia z konfliktem, który jest trochę przez społeczność międzynarodową zapomniany. Trzem milionom Tigrajczyków też fizycznie grozi głód.
Takie państwa jak Egipt, są niemalże w 90 proc. uzależnione od importu pszenicy z Rosji i Ukrainy. To jest, w jakimś stopniu, pokłosie kolonializmu, bo pszenica nie jest w Afryce subsaharyjskiej zbożem uprawianym. Wzorce żywnościowe Afrykańczyków uległy zmianie, dużo sprowadzanej do Afryki pszenicy i kukurydzy staje się podstawowymi produktami żywnościowymi i powszechnie wykorzystywaną paszą dla zwierząt.
Galopujące ceny kukurydzy, pszenicy czy oleju słonecznikowego sprawiają, co widzimy na giełdach, że żywność staje się towarem spekulacyjnym.
To jest tak wysokie uzależnienie, że nie da się go zrekompensować innymi rynkami?
To zależy od państwa. Np. Liban, po wysadzeniu w powietrze silosów zbożowych w Bejrucie, musi na bieżąco sprowadzać pszenicę. W Egipcie jest podobnie. Inne państwa wzrosty cen odczują, ale są w stanie sprowadzać zboże z innych miejsc na świecie.
To, co teraz świat powinien zrobić, to wpuścić na rynki światowe rezerwy strategiczne, żeby zahamować wzrost cen.
A jeżeli świat nie posłucha tego apelu?
To wyobrażam sobie taką sytuację, że przy wzroście cen nawozów sztucznych całe zbiory zostaną "przejedzone" i nie będzie zboża na zasiewy. My nie wiemy w tej chwili, ile pól w Ukrainie zostanie obsianych zbożami jarymi. Port w Odessie jest zablokowany, infrastruktura krytyczna jest zniszczona.
A do tego Rosja używa żywności jako broni, licząc na to, że być może powstanie nowa fala migracyjna z państw Afryki subsaharyjskiej do Europy i odwróci uwagę od wojny w Ukrainie.
Świat powinien wpuścić na rynki rezerwy strategiczne. Jeśli tego nie zrobi, to problem nie wybuchnie w tym roku. Ale w przyszłym będzie nam grozić klęska głodu.
Świat nie ma za mało jedzenia. Ma tyle, że mógłby wyżywić populację dwukrotnie. Problemem nie jest brak, tylko spekulacja na rynkach międzynarodowych.
Zostawmy na chwilę wątek żywnościowy. Co z postawą polityczną państw afrykańskich?
Trzy dni temu prezydent RPA powiedział, że NATO powinno być winione za sytuację w Ukrainie przez rozszerzanie się na wchód i wpychanie Rosji w trudną sytuację. Syn prezydenta Ugandy, namaszczany na jego następcę, również to potwierdził.
Z drugiej strony mamy wypowiedź ambasadora Kenii, który powiedział, że większość państw subsaharyjskich zaakceptowały granice, które powstały po upadku imperiów kolonialnych i Rosja powinna zrobić to samo.
Państwa afrykańskie podzieliły się niemalże na pół głosując nad rezolucją ONZ potępiającą Rosję. Ale to, czego niezauważany, to fakt, że 9 państw w ogóle zrezygnowało z głosowania, bo nie chciały się opowiadać po żadnej ze stron.
I co oznacza taka rezygnacja? Bo można ją odebrać, jako wyraz poparcia dla Rosji.
Mam wrażenie, że świat rozwinięty traktuje Afrykę blokowo, jak elektorat, który można przerzucać. To głosowanie było widziane jako test, czy Afryka podpisuje się pod tymi samymi wartościami, pod jakimi podpisuje się Europa. A państwa afrykańskie niekoniecznie chcą być wpychane w taką pozycję.
Wydaje mi się, że jest to manifestacja tego, że państwa afrykańskie chcą być samodzielne.
To gdzie Rosja ma na pewno sojuszników?
Rosja używała taktyki asymetrycznego wchodzenia do krajów afrykańskich szczególnie tam, gdzie odpuszczała Francja. Rosja używała Grupy Wagnera, żeby wspierać lokalne elity polityczne.
Z państw afrykańskich przeciwko rezolucji ONZ głosowała tylko Erytrea. Rosja bardzo chciałaby mieć bazę morską w Sudanie, lub właśnie w Erytrei.
Republika Środkowoafrykańska funkcjonuje głównie dzięki zaangażowaniu Rosji. Po wycofaniu Francji z Mali, rosyjscy doradcy również są tam obecni.
Jaką ofertę ma Rosja dla tych krajów? Bo nie wydaje mi się, żeby to była oferta gospodarcza.
Rosja dostarcza ok. 30 proc. broni do Afryki. Kontrakty podpisywane są często na zasadzie dostęp do surowców za broń.
Rosja nie rozmawia z obywatelami, tylko z elitami politycznymi. To było doskonale widoczne po przewrocie w Gwinei. Rosja daje wsparcie przy prowadzeniu kampanii politycznych. Posiada też wiedzę dotyczącą wydobywania i marketyzowania surowców naturalnych.