W internetowym wydaniu tygodnia prezydent Ukrainy zapewnił, że wierzy w zwycięstwo swojego państwa w wojnie z Rosją. Wyjaśnił też, co tak naprawdę to zwycięstwo oznacza.
Zwycięstwo to możliwość uratowania tak wielu ludzkich istnień, jak to możliwe [...], ponieważ bez tego nic nie ma sensu. Nasza ziemia jest ważna, tak, ale to tylko terytorium - ocenia Wołodymyr Zełenski w rozmowie z "Economistem".
Obecne sankcje nie zadowalają Ukrainy
W ostatnich dniach przebywający w Warszawie Joe Biden stwierdził, że sankcje są nową techniką prowadzenia wojny "i mają możliwość faktycznie dorównać sile wojskowej". Restrykcje gospodarcze na obecnym poziomie jednak Ukrainy nie zadowalają.
Dalsza część artykułu znajduje się pod materiałem wideo
Wołodymyr Zełenski jest sfrustrowany "reaktywną naturą sankcji, które są tak skonstruowane, że mają raczej ukarać Rosję za to, co zrobiła, niż zapobiec temu, by poszła dalej" - relacjonuje tygodnik.
"[Zachód - przyp. red.] nie może mówić 'pomożemy wam w najbliższych tygodniach'. [...] To nie pozwoli nam na odblokowanie okupowanych przez Rosjan miast, na dostarczenie żywności ich mieszkańcom, na przejęcie inicjatywy w działaniach wojskowych" - mówi prezydent Ukrainy.
Trzeźwo zauważa przy tym, że czego by nie mówić o dzielności obrońców, to jednak Rosja dysponuje większym potencjałem militarnym. Dlatego też należałoby odciąć od systemu SWIFT również Sbierbank - największy rosyjski bank. Dziś nadal on funkcjonuje w tym systemie, gdyż przechodzą przez niego płatności zachodnich państw za rosyjski gaz.
Potrzebne embargo na rosyjskie surowce
Wołodymyr Zełenski wspomniał też o kwestii embarga na rosyjskie surowce energetyczne. Przypomniał, że choć taki temat pojawił się na agendzie, to ostatecznie Zachód nie zdecydował się na ten krok.
Słyszymy, że decyzja [w tej sprawie - przyp. PAP] zależy od tego, czy Rosja wykorzysta przeciw nam broń chemiczną. To nie jest właściwe podejście. Nie jesteśmy królikami doświadczalnymi - podkreśla Zełenski.
Prezydent Ukrainy "nie wie jak ani kiedy to się skończy, ale wie, że 'skończy się to tym, że będziemy wciąż tu stać i bronić' życia na Ukrainie" - konkluduje "Economist".