Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Paweł Orlikowski
Paweł Orlikowski
|
aktualizacja

WOT – pomysł dobry, nienajlepsze wykonanie. Jednak są na dobrej drodze

247
Podziel się:

Wojska Obrony Terytorialnej działają od ponad dwóch lat, a 27 września mają swoje święto. Z tej okazji w Warszawie wielka feta. Natomiast my sprawdzamy, w jakim kierunku zmierzają WOT. Niedługo mogą stać się kluczową formacją lokalnej obronności.

Święto WOT. Kontrowersyjna formacja, która niedługo może mieć kluczowe znaczenie dla lokalnej obronności
Święto WOT. Kontrowersyjna formacja, która niedługo może mieć kluczowe znaczenie dla lokalnej obronności (media.terytorialsi.wp.mil.pl, Wojska Obrony Terytorialnej)

27 września swoje święto mają Wojska Obrony Terytorialnej, tego dnia przypada też rocznica powstania Polskiego Państwa Podziemnego. Data nie jest przypadkowa, "terytorialsi" silnie odwołują się do PPP, a także do Armii Krajowej – symbolem WOT jest orzeł w koronie, który w szponach trzyma tarczę amazonek, a na niej umieszczono znak Polski Walczącej.

Obecnie w WOT-ach służy blisko 22 tys. żołnierzy-ochotników, docelowo mają być ich 53 tys. Szacuje się, że ich uzbrojenie, wyszkolenie i utrzymanie ma kosztować państwo 3,6 mld zł. Wielu zadaje sobie pytanie, ale po co to wszystko? Jednak nie ma sensu skreślać formacji na samym jej starcie, tym bardziej, że niedługo może być niezbędna.

Służący w WOT ochotnicy genialnie sprawdzą się w momentach kryzysu. Jest to kolejne narzędzie, które - w sytuacji na przykład braku kontaktu z władzami centralnymi - będzie ostoją i symbolem państwowości na danym terenie. Jednak kryzys ma nie tylko wymiar zbrojny. Bardziej realne i już występujące w Polsce są ekstremalne zjawiska pogodowe. A tu działania żołnierzy WOT mogą być nie do przecenienia, bowiem staną się pierwszym frontem do walki z powodziami, skutkami nawałnic, klęsk żywiołowych czy innych tego typu zjawisk.

Zobacz także: Obejrzyj: Mariusz Błaszczak o współpracy z Rumunią. "Negocjujemy kontrakty"

– W czasach, gdy armie zawodowe są stosunkowo nieliczne, w sporej części kraju można nie spotkać żadnego żołnierza. Taka jedna kompania – ok. 200 osób w każdym powiecie – przywraca zaangażowanie ludzi w sprawy obronności – mówi w rozmowie z money.pl Mariusz Cielma, ekspert wojskowy i redaktor naczelny branżowego magazynu "Nowa Technika Wojskowa”. Zdaniem eksperta, w Polsce mieliśmy do czynienia z klimatem wojska oderwanego od społeczeństwa. – Armia była zawodowa, zajęta swoimi sprawami. WOT przywrócił kontakt społeczny – dodał.

- Jeśli ktoś potrzebuje rąk do ewakuacji szkoły czy innego budynku, do ewakuacji trzody czy zabezpieczenia jakiegoś terenu, to będą się tu świetnie sprawdzać. Bardzo często społeczeństwo ocenia reakcję państwa po tym, co wydarzyło się w pierwszych godzinach i równie często słyszymy, że w tym czasie panował chaos. Jeśli w takim momencie na miejscu będzie 150-200 osób dostępnych w każdym powiecie, to poprawi skuteczność w wielu sytuacjach. Jednak z zastrzeżeniem, że jak ktoś liczy, że razem z WOT-em przyjadą spycharki czy inny potrzebny ciężki sprzęt, to się przeliczy. To są przede wszystkim ręce do pracy – podkreśla ekspert.

By nie było tak słodko, trzeba nieco dziegciu. WOT mają szansę stać się potrzebną formacją, która będzie chroniła lokalnej ludności każdego powiatu, jednak proces formowania nowej służby odbija się kosztem wojsk operacyjnych.

- Nie jest normą, by najnowocześniejszy sprzęt – karabinki, radiostacje, drony uderzeniowe – trafiał w pierwszej kolejności do obrony terytorialnej. Już nawet nie chodzi o pieniądze, przemysł nie ma mocy produkcyjnych, by obsłużyć wszystkich. Jest to postawione na głowie, bo WOT-y – mówmy szczerze - nie wygrają konfliktu, kluczowym elementem są wojska operacyjne – mówi Mariusz Cielma.

Narzucone zostało też szybkie tempo budowy formacji i jej wzrostu. Już teraz brygady powstają, jak grzyby po deszczu, przy czym wyciągają ludzi z jednostek operacyjnych. – To kolejne osłabienie - nie sprzętowe, a osobowe. Wojskom operacyjnym zabiera się ludzi, czym rozbija się strukturę organizacyjną, co negatywnie wpływa na efektywność – podkreśla ekspert wojskowy.

WOT się formuje

Formacja do życia została powołana 1 stycznia 2017 r. Decyzją ówczesnego szefa MON - Antoniego Macierewicza - od 28 czerwca 2017 r. Dowództwo Wojsk Obrony Terytorialnej przejęło i kultywuje dziedzictwo tradycji Komendy Głównej Armii Krajowej. Służący w formacji sami siebie nazywają "terytorialsami". Misja: "obrona i wspieranie lokalnych społeczności", motto: "zawsze gotowi, zawsze blisko".

Na początku formowania WOT-ów zakładano, że już w 2020 r. w formacji będzie służyło 48 tys. żołnierzy, czyli tylko 5 tys. mniej niż docelowo. Już wiadomo, że to zbyt optymistyczne założenia. Nie jest też tak, że WOT tylko rekrutuje, z formacji odchodzą osoby, które uznają, że nie jest to dla nich odpowiednie rozwiązanie. Inni próbują sił w wojskach operacyjnych, czyli WOT-y traktują jako trampolinę do zawodowstwa.

- Przyjęto zbyt optymistyczne założenia terminowe, nawet oficerowie WOT mają świadomość, że nie da się kilkudziesięciotysięcznej formacji zbudować w ciągu trzech lat. Z wojskowego punktu widzenia to dopiero początek drogi, na efekty trzeba około dekady. Wtedy będzie wiadomo, czy środki finansowe, kadrowe i organizacyjne zostały dobrze wykorzystane – podkreśla w rozmowie z money.pl Mariusz Cielma, ekspert wojskowy.

WOT swój potencjał opiera na żołnierzach-ochotnikach. O przyjęcie w szeregi Wojsk Obrony Terytorialnej mogą ubiegać się rezerwiści, a także te osoby, które do tej pory nie pełniły żadnej formy służby wojskowej. Szkolenia odbywają się głównie w dni wolne od pracy - służbę w WOT można pogodzić z życiem rodzinnym i zawodowym.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(247)
WYRÓŻNIONE
ehhh
5 lata temu
Jak to niby jest dobry pomysł? Wywalimy kupę kasy, a te wojska popracują w trakcie wojny 2 dni. Potem pouciekają, albo zostaną powybijane. One się tylko nadadzą do zaganiania cywili w razie jakiegoś "niezadowolenia społecznego".
da
5 lata temu
propaganda pisowska dla pro-pisowców
Pan na Wydani...
5 lata temu
Skoro sprawdzają się podczas powodzi, pożarów i innych kataklizmów, to bardzo dobrze, tylko po cholerę to całe uzbrojenie, drony, systemy łączności itp.? Za fanaberie niektórych płacimy my- polscy obywatele, i to ciężkie miliardy, które można wykorzystać znacznie lepiej niż na finansowanie obozów szkoleniowych, broni, rekonstrukcji historycznych i pokazówek dla dzieci.
NAJNOWSZE KOMENTARZE (247)
Baca z północ...
5 lata temu
Skoro wotowcy najbardziej potrzebni będą lokalnie, do pomocy w potrzebie, to trzeba było BIB przywrócić, a nie tworzyć tą śmieszną formację. Bibole obskoczyli by powodzie, wichury i inne takie bez konieczności posiadania broni i bez braku umiejętności posługiwania się nią.
Hihihi
5 lata temu
3xp. Podaj, przynieś, pozamiataj.
Moro
5 lata temu
"w sytuacji na przykład braku kontaktu z władzami centralnymi "- a gdzie wladze beda? juz w usa czy w Londynie czy w Rumuni?:))
53
5 lata temu
To żaden nowy pomysł,za komuny były OTK czyli komuna wróciła.Mam wrażenie również że zamysłem była Gwardia Narodowa ala USA.
bacA
5 lata temu
Po wyzwoleniu się to w PiS du rozpędzi na cztery wiatry,
...
Następna strona