Aktualizacja 21:58: Sejm odrzucił wniosek o wotum nieufności wobec Jacka Sasina przy aplauzie z ław Prawa i Sprawiedliwości. Głosowało 457 posłów. Głos "za" oddało 223 posłów, przeciw - 234. Nikt nie wstrzymał się od głosu.
W trakcie sejmowego posiedzenia kipiało od emocji. W słowach nie przebierał przewodniczący Platformy Obywatelskiej Borys Budka, który stwierdził, że Jacek Sasin jest "Midasem, tylko w drugą stronę".
- Cóż, nie ma nawet pana premiera Morawieckiego. Nie dziwię się, że nie przychodzi bronić skompromitowanego ministra Sasina. Nie dziwię się, bo to olbrzymi wstyd mieć kogoś takiego w rządzie. Żałuję, że nie mogę spojrzeć prosto w oczy ministrowi i jego wprost spytać co zrobił. Czy nie wstydzi się tego, w jaki sposób wyrzucił w błoto ponad 70 mln złotych - grzmiał z mównicy sejmowej Budka, nawiązując w ten sposób do wydrukowanych kart wyborczych, które nie zostały wykorzystane 10 maja.
- Czy wiecie państwo, na co mogły być przeznaczone te pieniądze? To wynagrodzenie minimalne dla ponad 26 tys. osób, które straciły pracę. To wypłata "postojowego" dla ponad 33 tys. pracowników. To 138 tys. testów na koronawirusa dla pracowników służby zdrowia, czy oświaty. To 850 respiratorów, które mogły się znaleźć w polskich szpitalach - wyliczał Budka. Dodał, że to również 1 mln 650 tys. maseczek "po zawyżonej cenie od kolegi pana Szumowskiego".
- Do dziś nie wiemy, gdzie są te karty. Obiecuję panie ministrze, że pomożemy panu znaleźć te 30 mln kart, a wie pan dlaczego? Bo w tej ustawie zapisaliście, że za zgubienie jednej karty można iść na trzy lata do więzienia - podkreślił przewodniczący KO.
Posłowie PiS mówią o "skandalicznym" wniosku
- Mam zaszczyt przedstawić sprawozdanie z komisji skarbu państwa, z tego wniosku, który został złożony, w sprawie odwołania pana premiera Jacka Sasina. Chociaż słowo "zaszczyt", w stosunku do tego, co tam na tej komisji się działo, to chyba gruba przesada. To raczej sprawozdanie ze skandalicznego, politycznego, nieuzasadnionego wniosku - odpowiedział poseł Marek Suski z Prawa i Sprawiedliwości. Jego wypowiedzi co rusz przeszkadzali krzyczący posłowie opozycji.
- Były dwa zarzuty podczas komisji: że organizowano wybory a potem ich nie było. Że premier się nie zajmował, a potem jeździł po Mazowszu. To hipokryzja z państwa strony i mijanie się z logiką. Prawda w oczy kole. Ten rachunek za nieprzeprowadzone wybory powinien ponieść Senat oraz samorządy - mówił poseł PiS.
- To wniosek oparty o doniesienia medialne oraz wypowiedzi wyrwane z kontekstu [...]. Zamiast koncentrować się na walce z koronawirusem, to PO chce nadal destabilizować sytuację. Odwracacie uwagę, że przez was nie wybrano prezydenta Polski - dodawał Wojciech Zubowski, również z PiS.
"Cesarz" Kapuścińskiego w Sejmie
Jarosław Urbaniak z KO stwierdził mocno, że Jacek Sasin jest "ministrem od spieprzania". - Mój ojciec mówił, że prawdziwego mężczyznę od chłopca odróżnia kwestia brania odpowiedzialności za swoje czyny. Panie wicepremierze, proszę się podać do dymisji - stwierdził Urbaniak.
Włodzimierz Czarzasty natomiast porównał obecną sytuację w Polsce z "Cesarzem" Ryszarda Kapuścińskiego. Marszałek z Lewicy stwierdził, że PiS zrobił z kraju "pałac i wschodnią satrapię". W jego ocenie zbliża się on do upadku, ponieważ m.in. używa siły wobec protestujących.
- To nie jest wina tylko Sasina. Dzisiejszy wniosek to wniosek o odwołanie całego układu i machiny jaką stworzył PiS. To nie Sasin, a jego mocodawcy są do odwołania. Wy z w wyborów zrobiliście czeski film - przekonywał Władysław Kosiniak-Kamysz z Koalicji Polskiej PSL-Kukiz'15. Powiedział, że Jackowi Sasinowi za zgubienie 30 mln kart należy się "szacun".
Robert Winnicki z Konfederacji przypomniał, że to przecież sam PiS likwidował ministerstwo skarbu. W 2015 roku uznawał, że nie jest on potrzebny. - Po co? Nie, żeby lepiej zarządzać spółkami skarbu państwa, ale po to, aby dać coś podzielonym frakcjom w rządzie - ocenił polityk Ruchu Narodowego. Ocenił, że to polityka rodem "najgorszej III RP, takiej jak za czasów PO i SLD".
Jacek Sasin na kwarantannie, z Sejmem połączył się zdalnie
Jacek Sasin zapewnił, że zapoznał się wnikliwie z wnioskiem o odwołanie. Nie pozostawił suchej nitki na wnioskodawcach.
- Logika autorów wynika z niskich pobudek, bo powołuje się na konstytucje, jednocześnie jej nie respektują. To logika, która zakazuje wyborów, ale zbiera głosy pod nową kandydaturą. To logika, która mówi: jeśli nie wybierzecie kandydata PO, to nie wybierzecie żadnego - podkreślił wicepremier.
- Za czasów PO-PSL dążyliście do wyprzedawania majątku narodowego, my zaczęliśmy z powrotem go nabywać, repolonizować. Powołaliśmy nowe gremium, które zajmuje się nadzorem właścicielskim - zapewniał Jacek Sasin. Dodał również, że obecnie kapitał polskich spółek ma narodowość i służy nie tylko menedżerom spółek, ale również wszystkim Polakom.
- My jako ministerstwo włączyliśmy się w walkę z koronawirusem. Przekazaliśmy 170 mln złotych na te cele: produkcje płynów dezynfekujących, sprowadzanie sprzętu medycznego - przekonywał minister. - Gdybyśmy słuchali ideologów ekonomicznych z opozycji o braku narodowości kapitału, to byśmy nie mieli takich narzędzi - stwierdził na koniec Sasin.
Morawiecki mówił o "morderczych kopertach" i o jedności
- Wasz wniosek o wotum nieufności jest waszym wielkim przyznaniem się do błędu, waszym wielkim przyznaniem się do winy - zaczął swoją wypowiedź z sejmowej mównicy Mateusz Morawiecki. - Jest jasne dla Polaków, że stosowaliście całą paletę uników, żeby nie doprowadzić do wyborów - tłumaczył dalej premier.
O jakich unikach chodzi? Przede wszystkim o fakt, że koperty wyborcze mogły zagrażać życiu i zdrowiu Polaków. Szef rządu przypomniał hasło "mordercze koperty. Drugim unikiem miała być senacka obstrukcja. Morawiecki przypomniał, że marszałek Senatu Tomasz Grodzki wyjechał na narty do Włoch już w trakcie zagrożenia epidemiologicznego. Premier dodał złośliwie, że to zapewne tam nauczył się zasad strajku włoskiego.
- Wszyscy jesteśmy wdzięczni za podejmowanie działań przez Jacka Sasina oraz ministerstwo, aby wybory przeprowadzić. Wasz strach przed porażką był gigantyczny. My wyszliśmy z propozycją kompromisową, ale wasz marszałek zamrażał ustawę - dodał prezes rady ministrów. Dodał, że obecnie marszałek Grodzki, w ocenie obozu rządzącego, znów robi to samo.
Morawiecki w trakcie przemówienia kilkukrotnie podziękował Jackowi Sasinowi za "działania w trakcie pandemii koronawirusa". Przypomniał, że jest on członkiem nadzwyczajnego zespołu do walki z koronawirusem. - Bardzo dziękujemy panu premierowi za udział we wszystkich pracach związanych z ograniczeniami pandemii koronawirusa, ale także w tych działaniach, mających na celu ochronę gospodarki - mówił premier. Uszczegółowił, że chodzi mu m.in. o cztery odsłony tzw. tarczy antykryzysowej, nad którymi pracował również minister aktywów państwowych.
Mateusz Morawiecki wytłumaczył też, że teraz potrzebna jest przede wszystkim jedność. Wymieniał, że chodzi tutaj m.in. o Sejm i Senat. Za chwilę jednak zaatakował poprzednie rządy, że prywatyzowały spółki państwowe. - My repolonizujemy. To jest jedyna polityka, która odwraca te wasze błędy gospodarcze z ostatnich 25 lat - ocenił szef rządu.
Wznowienie obrad po przerwie rozpoczęło się od... wniosku o przerwę Borysa Budki. Szef KO tłumaczył to faktem, że da to czas premierowi na przygotowanie wypowiedzi, w której przeprosi Polaków za ostatnie słowa. Sejm odrzucił wniosek.
Ostatecznie Sejm odrzucił wniosek o wotum nieufności wobec ministra Jacka Sasina.
Wniosek o wotum nieufności wobec Jacka Sasina złożyli przedstawiciele klubu parlamentarnego Koalicji Obywatelskiej.
"Działania podejmowane przez wicepremiera Jacka Sasina doprowadziły do absolutnego chaosu wyborczego, konstytucyjnego i demokratycznego w Polsce. [...] Minister Aktywów Państwowych Jacek Sasin, piastując tak ważne stanowisko koniunkturalnie, działa w sposób zagrażający bezpieczeństwu Polaków i demokratycznemu ustrojowi Rzeczpospolitej Polskiej. Kieruje się przy tym jedynie własnym interesem politycznym, wbrew dobru Ojczyzny i obywateli" - stwierdzili wnioskodawcy.
Pierwotna koncepcja PiS i rządu zakładała, że wybory 10 maja odbędą się wyłącznie w sposób korespondencyjny. Ostatecznie do nich nie doszło - ze względu na przedłużające się prace nad ustawą w Senacie, a także w związku z kryzysem w Zjednoczonej Prawicy. Mimo to kosztowały one blisko 70 milionów złotych - tyle wyniósł koszt wydrukowania tzw. pakietów wyborczych.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl