198 tys. zł - tyle w mandatach w ciągu roku zapłacili Polacy za śmiecenie w lasach.
A wyrzucają tam wszystko: stary sprzęt elektroniczny, zniszczone opony, części samochodowe i dokumenty firmowe. Najczęściej w lasach lądują pozostałości po domowych remontach. Kafelki, kleje, farby, tapety.
Co roku to blisko 150 tys. metrów sześciennych odpadów. Tyle, ile może pomieścić tysiąc wagonów towarowych. Śmieci są zagrożeniem dla zwierząt, zanieczyszczają wody gruntowe, szpecą.
Straż Leśna - czyli w pełni umundurowana i uzbrojona formacja na wzór policji - coraz częściej znajduje śmiecących. I wręcza im wysokie mandaty. Zgodnie z przepisami może to być nawet 5 tys. zł za stworzenie nielegalnego wysypiska. Samo śmiecenie może być ukarane kwotą 500 zł.
Jak działają strażnicy? Korzystają z nieuwagi śmiecących. Skoro na wysypiskach można znaleźć wszystko, to warto tam szukać również wskazówek i dowodów. I często strażnicy tylko po śmieciach dochodzą do tego, kto je nielegalnie wyrzucił.
Wystarczył dyplom za wyścig gołębi
Przykład? Las niedaleko Olsztyna. Ktoś wyrzucił kilka worków śmieci. - Jakież było zdziwienie strażników leśnych, którzy przeglądając zawartość worków natrafili na różne materiały i dokumenty z danymi osobowymi, a także dyplomy za zajęcie wysokich miejsc konkursowych w lotach gołębi. To ułatwiło odnalezienie sprawcy - opowiada money.pl Krzysztof Trębski, rzecznik Lasów Państwowych. I dodaje, że sprawca też był zdziwiony. W tym wypadku mandatem o wartości 500 zł.
Zobacz: Koniec z wywożeniem śmieci do lasu. Leśnicy mają sposób
Pomocne są porzucone tablice rejestracyjne, dokumenty firmowe z adresami i danymi, a także wydruki z kas lub samochodowych tachografów. Każdy dokument może być wykorzystany przeciwko śmiecącemu.
- Staramy wykorzystywać każdą najmniejszą wskazówkę i każdy dowód. A czasami wystarczy tylko przejrzeć śmieci. Trzeba jednak przyznać szczerze, że ustalenie tego, kto otworzył nielegalne wysypisko jest czasami niezwykle trudne. Lasy Państwowe to gigantyczny obszar Polski, a przecież nie da się złapać każdego za rękę. I właśnie dlatego Straż Leśna coraz częściej korzysta z ukrytych kamer - dodaje.
Strażnicy przez lata nauczyli się, gdzie są ulubione miejsca śmiecących. I stawiają tam zamaskowane kamery. Na drzewach, w krzakach, gdzie tylko się da. Włączają się, gdy ktoś wejdzie w pole widzenia. Rejestrują numery samochodów, którymi wywożone są odpadki. Nagrywają wizerunki śmiecących. I nie można się dziwić takim inwestycjom. Tylko w roku 2018 Lasy Państwowe wydały na sprzątanie i wywóz śmieci z lasów 19 mln zł. To o 1 mln zł więcej niż rok wcześniej.
Później nagrania lądują w sieci, a winowajcy sami chętnie się zgłaszają. Pokornie płacą i obiecują sprzątanie.
Posprzątaj swoją okolicę!
Był ice bucket challenge, był 10 years challenge, teraz czas na trash challenge. Zasady są proste - znajdź zaśmiecone miejsce i je posprzątaj. Do akcji dołączamy i my - Wirtualna Polska. Zachęcamy inne media i czytelników do udziału w akcji.
Wierzymy, że #trashchallenge to szczególnie wartościowa akcja. Zamiast oblewać się zimną wodą czy chwalić się starymi zdjęciami, wolimy robić coś naprawdę fajnego. Tym razem nie poprzestaniemy na pisaniu: już wzięliśmy sprawy - dosłownie - w swoje ręce.
Zaczęło się od wpisu na Facebooku, w którym jeden z użytkowników zamieścił dwa zdjęcia. Na jednym - dzikie wysypisko, na drugim - to samo miejsce wysprzątane na błysk.
Post zadziałał na naszą wyobraźnię, postanowiliśmy działać. Dzięki pomocy Lasów Państwowych trafiliśmy do miejsca, które naprawdę wymagało posprzątania. Jedenaście osób w godzinę uzbierało 30 worków śmieci (w tym przynajmniej jeden samochód w częściach). Zamówiliśmy kontener, a odpady zostały wywiezione z lasu przez wyspecjalizowaną firmę współpracującą z Lasami Państwowymi. Przypominamy: las to nie miejsce dla śmieci.
Podczas sprzątania znaleźliśmy... wydruki z tachografów. A na nich informacje o kierowcy oraz numer rejestracyjny wozu. Leśnicy przyznali, że na podstawie takich papierków będą szukać sprawców. Choć sami zainteresowani mogą równie dobrze zgłosić się i po prostu posprzątać.
Postanowiliśmy zmienić zasady gry. Rzucamy wyzwanie innym redakcjom, aby pobiły nasz rekord sprzątania. Na co dzień ścigamy się w liczbie napisanych tekstów, odbiorców, w tym, kto szybciej opublikuje newsa. Teraz chcemy pokazać, że z tej rywalizacji może wyjść coś jeszcze fajniejszego.
Liczymy też na was, naszych czytelników. Wierzymy, że Wy też uznacie naszą akcję za ważną i potrzebną. Róbcie zdjęcia, sprzątajcie i chwalcie się nam na dziejesie.wp.pl!