- Będzie zachowany konsensus co do odległości, czyli 500 metrów - poinformowała w Radiu ZET Henning-Kloska.
W ubiegłym tygodniu minister klimatu mówiła podczas Konferencji Energetycznej EuroPower, że mamy do nadrobienia bardzo wiele w energetyce. Podkreśliła, że celem jest wykorzystanie w energii OZE przy poprawie efektywności energetycznej. Obserwowany jest rozwój nowych mocy, ale to tempo jest - jej zdaniem - niewystarczające.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"W kraju brakuje energii z wiatru"
- Nowa ustawa regulująca obszar energetyki wiatrowej na lądzie jest omówiona w ministerstwie, niedługo przejdzie na kolejny etap prac na poziomie KPRM -relacjonowała. - Mamy pełną świadomość, jak w kraju brakuje energii z wiatru. Będziemy chcieli to uzupełnić - dodała. Podkreśliła, że OZE będą wpływać na ceny energii, które przekładają się na konkurencyjność gospodarki.
Z kolei na początku kwietnia wiceminister klimatu i środowiska Miłosz Motyka informował, że rząd zajmie się ustawą wiatrakową na początku czerwca.
Pierwsze podejście nie wyszło
Przypomnijmy, poprzedni projekt ustawy w sprawie wiatraków okazał się klapą. Propozycja Koalicji Obywatelskiej i Trzeciej Drogi wywołała pod koniec 2023 roku ogromne kontrowersje. Najwięcej emocji wzbudził wątek potencjalnego wywłaszczania nieruchomości, czemu rząd zaprzeczał, a także fakt, że przepisy pozwalały stawiać wiatraki w niewielkiej odległości od rezerwatów przyrody. Politycy i eksperci nie zostawili na tej propozycji suchej nitki i nazywali wprost zaproponowane propozycje legislacyjnym bublem.
Tomasz Wiśniewski, prezes Pracowni Finansowej, która jest inwestorem na rynku OZE, mówił w rozmowie z money.pl, że pod koniec ubiegłego roku, gdy toczyła się dyskusja na temat bezpiecznej odległości domów mieszkalnych od wiatraków – czy ma ona wynosić 500 czy 700 m – wskazywano, że przepisy zezwalające na budowę w odległości 700 m, umożliwią powstanie co najwyżej 3 do 4 gigawatów nowych mocy.
- Tymczasem zachowanie odległości 500 m umożliwia budowę co najmniej 6 gigawatów. To i tak kropla w morzu potrzeb. Dla porównania: gdybyśmy chcieli całkowicie odejść od paliw kopalnych i przejść w 100 proc. na OZE, potrzebowalibyśmy 70 gigawatów – komentował Wiśniewski.