Mieszkańcy Wrocławia narzekają, że miasto zaczyna wyglądać jak dżungla. Choć mamy połowę czerwca, większość trawników wciąż nie jest skoszona.
To wynik m.in. nowej polityki miasta, dotyczącej koszenia trawników. W tym roku pierwsze koszenie zaplanowano później, żeby trawa urosła wyższa. Dodatkowo część trawników urzędnicy chcą zamienić w łąki.
"Zarząd Zieleni Miejskiej wyznaczył powierzchnie trawiaste w parkach, które będą koszone jedynie 1-2 razy w roku (141,5 ha z 570 ha - ok. 20 proc. trawników ogółem na tych terenach). Nowością będzie koszenie w wybranych miejscach bez wywozu pokosu – po rozdrobnieniu będzie on pozostawiany jako naturalny nawóz użyźniający glebę. To rozwiązanie będzie testowane przez Zarząd Zieleni Miejskiej w tym roku po raz pierwszy" - pisali urzędnicy.
Nieskoszone trawniki wywołały duży sprzeciw mieszkańców, którzy zalewają urząd skargami i zdjęciami "miejskich dżungli". Skarżą się zwłaszcza alergicy.
"Wytłumaczcie mojemu synkowi 3 letniemu dlaczego codziennie musi brać lek na alergię, a jak nie weźmie to puchną mu oczy, szczypią i ledwo oddycha. Polecam spędzić z takim maluchem jeden dzień gdy nie weźmie leku i się nie martwic i super bawić. W zeszłym roku, gdy trawy były regularnie koszone nie było takiego problemu. I nie mowie tu o koszeniu do gołej ziemi. Wystarczy skosić trawę lekko, aby nie zaczęła kwitnąć" - pisze na stronie zarządzanej przez ZZM internauta.
"To są ozdobne trawniki w przestrzeni miejskiej...Nie lasy deszczowe w Amazonii co ratują świat" - ironizuje inny.
Motyle i pszczoły
Jednym z powodów, dla których władze Wrocławia zdecydowały się na ograniczenie koszenia, jest ochrona owadów. Zwłaszcza pszczół, których z roku na rok jest w Polsce mniej.
"Trawnik któremu pozwoli się zamienić w spontaniczną łąkę, dłużej trzyma wilgoć, dłużej jest zielony, gdy przyjdzie susza, wyrastają w nim rośliny kwitnące, więc daje pożytki owadom zapylającym (m.in. zagrożonym obecnie pszczołom). Stanowi też schronienie dla wielu stworzeń, jak jeże, ryjówki, ptaki terenów otwartych, czy jaszczurki. Ma naturalny wygląd, zmniejsza hałas i pochłania zanieczyszczenia z transportu" - piszą urzędnicy.
- Chcemy to stałe koszenie robić trochę inaczej. Np. na Placu Społecznym są wyznaczone obszary, na których jeszcze tego koszenia nie było. Ono będzie wykonane do końca czerwca, a następne we wrześniu, czyli w takim standardzie łąkowym - tłumaczy Aleksandra Zienkiewicz z Zarządu Zieleni Miejskiej we Wrocławiu. - Już tam stoją tabliczki z napisem "nie kosimy trawnika, tutaj dokarmiamy owady".
Komary i kleszcze
"Dokarmiamy owady? Chyba komary i kleszcze" - pisze oburzony internauta.
"Spragnionym wsi, łąk i innych zielonych chaszczy - wieś będzie już niedługo u nas, nie wyjeżdżajcie, łąki już rosną. Tylko najpierw zjedzą nas komary, gryzonie będą miały gdzie się chować, a alergicy mogą przecież zaopatrzyć się w zapas leków" - pisze na Facebooku pani Agnieszka.
Nie wszyscy boją się jednak inwazji krwiopijców. Część mieszkańców Wrocławia "zapuszczanie" trawników popiera i chce utrzymania miejskich łąk.
"Komary radzą sobie nawet, kiedy kosimy trawę. Wysoka trawa i kwiaty to miejsce też dla ogromnej ilości innych owadów, a przy tym też ptaków i małych gryzoni" - pisze na internetowym forum pani Katarzyna. No i komary rozmnażają się w wodzie, a nie w wysokiej trawie" - dodaje.
"Myślę że skończyły się czasy wybrzydzania, czy coś wygląda ładnie, czy nie. Kluczowe jest, czy jest dobre dla Ziemi. Chaszcze i łąki zdecydowanie lepiej "trzymają" wodę i są przyjazne owadom. Jestem za niekoszeniem!" - dodaje pani Małgorzata.
Plaga komarów faktycznie Wrocław nawiedziła. Ale jak zapewniają urzędnicy to nie owady, które zalęgły się w mieście, a inwazja komarzych "imigrantów".
- To komary, które wylęgły się na terenie gmin ościennych - mówi Aleksandra Zienkiewicz. - We Wrocławiu prowadzi się regularne odkomarzanie biologiczne, które zapobiega wylęgowi. Zwłaszcza w pobliżu zbiorników wodnych.
Na obce komary też jest metoda, ale stosuje się ją w ostateczności.
- Można zastosować opryski - mówi Aleksandra Zienkiewicz. - Ale środki, których się do tego używa, nie są selektywne. Zabijają też inne, pożyteczne owady. Chcemy tego uniknąć, ale jeśli nie będzie innego wyjścia, to taką metodę też zastosujemy.
Będziemy kosić, ale nie wszystko
Choć wokół nowej polityki trawnikowej rozpętała się burza, za zarośnięte miasto odpowiada nie tylko ekologiczna wizja. Bo Wrocław ma zarosnąć, ale tylko trochę.
- Na tę sytuację nałożyło się kilka czynników - tłumaczy Aleksandra Zienkiewicz. - Rzeczywiście to pierwsze koszenie zaplanowaliśmy później niż zwykle - na przełom kwietnia i maja. W maju zaś było bardzo mokro, co jeszcze odłożyło w czasie prace. Koszenie teraz trwa, ale idzie dość wolno.
Wolno, bo firmy zajmujące się porządkowaniem trawników mają problem z pracownikami i nie nadążają.
- Do końca czerwca te koszenia się zakończą. Priorytet mają zwłaszcza miejsca, w których wysoka trawa ogranicza widoczność i może powodować zagrożenia na drodze - zapewnia Aleksandra Zinkiewicz. - Również trawniki, którym pozwalamy zamienić się w miejskie łąki, niedługo skosimy. Będzie to pierwsze koszenie z dwóch na rok przewidywanych dla tego typu terenów.
A Wy co o tym sądziecie? Prześlij nam swoje opinie przez dziejesie.wp.pl