WWK, który pokazuje kierunek, w którym podąża polska gospodarka, znajduje się obecnie na poziomie o ponad 14 punktów niższym niż przed rokiem, a w stosunku do swego ostatniego lokalnego szczytu z lipca 2021 r. stracił ponad 16 punktów.
Okresowe zatrzymanie spadku wskaźnika nie oznacza poprawy sytuacji. Wskazuje jedynie na procesy dostosowawcze, toczące się w gospodarce, a przede wszystkim na walkę przedsiębiorców o przetrwanie w warunkach dramatycznie rosnących kosztów funkcjonowania i kurczącego się popytu – napisało BIEC w komentarzu.
Spośród ośmiu składowych wskaźnika w listopadzie dwie poprawiły się w stosunku do sytuacji sprzed miesiąca, trzy składowe nie uległy większym zmianom, i trzy uległy pogorszeniu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
GPW złapała trochę oddechu po roku spadków
Jak zauważa BIEC, po roku niemal nieprzerwanych spadków indeksów na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie, październik i listopad przyniosły niewielkie odbicie. W listopadzie realne wartości WIG wzrosły o niemal 13 proc. "Na razie to bardzo niewielka pozytywna zmiana, a realne wyceny spółek notowanych na warszawskiej giełdzie są obecnie niższe niż w okresie "dołka covidowego" – zauważają eksperci. Poprawa nastrojów wśród inwestorów trwa ich zdaniem na razie zbyt krótko, aby to ożywienie traktować jako zapowiedź końca bessy na giełdzie i końca spowolnienia w gospodarce.
Sektor przetwórstwa próbuje wstać z kolan
Kolejna składowa WWK, która uległa w listopadzie poprawie, dotyczy ocen stanu finansów firm sektora przetwórstwa przemysłowego, dokonywanej przez menadżerów tychże przedsiębiorstw. W dalszym ciągu przeważają oceny głęboko negatywne, informujące o pogarszaniu się stanu finansów w firmach, jednak przewaga tych negatywnych ocen nieznacznie zmalała w porównaniu do października 2022 r.
Przyczyniły się do tego zapewne dwa czynniki: spadek cen surowców na światowych rynkach, co pozwoliło na nieco tańsze zakupy surowców niezbędnych do produkcji oraz działania przedsiębiorców, mające na celu redukcję wszelkich kosztów, na które firmy mają wpływ i da się je obniżyć.
Trudno obecnie ocenić, czy działania oszczędnościowe przedsiębiorstw okażą się skuteczne po wprowadzeniu zapowiadanych od nowego roku podwyżek cen prądu, gazu i wzrostu minimalnego wynagrodzenia, przy jednoczesnym kurczeniu się popytu – podkreśla BIEC.
Spada liczba zamówień, sprzedaż detaliczna i wielkość produkcji
Na ożywienie popytu – zdaniem ekspertów z BIEC – na razie trudno liczyć. Napływ nowych zamówień pozostaje na bardzo niskim poziomie, a przewaga odsetka firm odczuwających ich spadek nad odsetkiem firm odnotowujących wzrost zamówień wynosi 23 proc. Na spadek popytu uskarżają się firmy zarówno produkujące na rynek krajowy, jak te zaopatrujące rynki zagraniczne.
Potwierdzają to dane o sprzedaży detalicznej i wielkości produkcji, które w ujęciu realnym i po wyeliminowaniu czynników sezonowych spadają od maja. Inflacja skutecznie redukuje popyt, który w ostatnich latach był głównym motorem wzrostu gospodarczego.
Sytuacja gorsza niż w czasach światowej recesji 2008-09
Oceny ogólnej sytuacji gospodarczej nadal pozostają na bardzo niskim poziomie, daleko gorszym od nastrojów z okresu światowej recesji lat 2008-09. Głównym źródłem tych złych nastrojów jest niepewność, na którą wskazuje ponad 66 proc. badanych przez GUS przedstawicieli kadry menadżerskiej. Na drugim miejscu wymieniane są koszty zatrudnienia, na co wskazuje 53 proc. ankietowanych. Dopiero na trzeciej pozycji wymieniany jest niedostateczny popyt– 39 proc. badanych.
Jak podkreślają eksperci z BIEC, od blisko roku słabnie realna podaż pieniądza M3. Spada również zadłużenie gospodarstw domowych z tytułu kredytów. Konsumenci w warunkach rosnących stóp procentowych i dodatkowych zaostrzeń kryteriów przyznawania kredytów, nie są nimi zainteresowani. W szczególności dotyczy to kredytów hipotecznych. Ich zapaść z pewnością przełoży się na dekoniunkturę w branży budowlanej.