Do wstrząsu doszło o godzinie 13.53, na oddziale G-2 kopalni ZG Rudna Główna, na głebokości 770 metrów pod ziemią. Na dole pracowało wówczas 32 górników z drugiej zmiany.
Zgodnie z odczytami pomiarów stacji sejsmicznych wstrząs miał siłę 4,8 w skali Richtera, była to tzw. górnicza siódemka w dziesięciostopniowej skali. Wstrząs był silnie odczuwalny w całym Zagłębiu Miedziowym: m.in. w Głogowie i Lubinie. I to, jak pokazuje kilka ostatnich lat, sytuacja, do której w Rudnej musieli już przywyknąć.
Raptem dwa i pół tygodnia temu, 12 stycznia, w Rudnej w wyniku wstrząsu zginął górnik. Sześciu innych zostało poszkodowanych. Kilka godzin wcześniej w nocy również doszło do wstrząsu, ale obyło się bez ofiar. Z kolei 10 stycznia wskutek innego wstrząsu rannych zostało trzech górników.
Do prawdziwej tragedii doszło natomiast niespełna dwa lata temu, w kwietniu 2017 roku. Po trwającej 24 godziny akcji ratunkowej był już znany ostateczny bilans skutków tąpnięcia: zginęło wtedy osiem osób.
Z raportu komisji powołanej przez Wyższy Urząd Górniczy można wnioskować, że dramatu właściwie nie dało się uniknąć. "Ustalono, że przyczyną wypadku zbiorowego były dynamiczne oddziaływanie skutków tąpnięcia, spowodowanego samoistnym wstrząsem górotworu" - pisała wtedy komisja WUG.
Również ośmiu górników zginęło w tej kopalni raptem pół roku wcześniej, w listopadzie 2016 roku.
Do dużego tąpnięcia doszło też w 2013 roku, ale wtedy wszystkich pracowników udało się uratować. Z kolei w wypadku, do którego doszło w grudniu 2010 roku, zginęły trzy osoby.
Największym ostatnim wypadkiem, w którym zginęli polscy górnicy, był ten w czeskiej kopalni w Karwinie w grudniu ubiegłego roku. Życie straciło 13 osób, w tym 12 Polaków.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl