Stany Zjednoczone to nie tylko kluczowy sojusznik w ramach NATO. Dla Europejczyków są również gwarantem bezpieczeństwa energetycznego. Wywołany przez Rosję kryzys energetyczny, który stał się preludium do inwazji na Ukrainę i w końcu sama wojna sprawiły, że Unia zmuszona była drastycznie zmienić kierunki dostaw gazu i ropy naftowej. Z pomocą przyszły USA, które stały się największym dostawcą LNG do Unii Europejskiej.
Część krajów UE, w tym Polska, ze Stanami Zjednoczonymi związało również swój program energetyki jądrowej, będący jednym z filarów transformacji. USA stały się kluczowym dostawcą technologii i surowców. Co zatem oznacza wybór między Kamalą Harris a Donaldem Trumpem?
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Amerykański gaz dla Europy
Rosja jeszcze w 2021 roku dostarczała do Europy 25 proc. ropy naftowej oraz 45 proc. gazu ziemnego. Sytuację zmieniła wojna i sankcje.
Otworzyły one europejskie rynki dla nowych dostawców, w tym również Stanów Zjednoczonych, które stały się największym eksporterem gazu skroplonego na świecie.
Amerykański eksport LNG to 340 mln m sześc. dziennie. Część gazu trafia na rynki europejskie, gdzie konkuruje o udziały w rynku z rosyjskim i katarskim LNG. Do kwietnia Europa kupiła 12,3 mld m sześc. gazu z USA. Dziś to obok norweskiego surowca jeden z najważniejszych kierunków dostaw. Także dla Polski, która jeszcze w 2018 r. podpisała 20-letnią umowę na dostawy na 2 mln ton LNG rocznie z Port Arthur w Teksasie z dostawami od 2023 roku. W styczniu ubiegłego roku Orlen podpisał kolejną umowę na 1 mln ton skroplonego gazu rocznie przez 20 lat od 2027 r.
Dla Trumpa to biznes, dla Harris sojusznicze wsparcie
Donald Trump od początku podkreślał, że sprzedaż LNG Europie będzie dobrym interesem dla USA. Gdy urzędował w Białym Domu, przekonywał kraje UE, by inwestowały w rozbudowę portów LNG i nawiązały z Amerykanami współpracę. Podpisana w Polsce umowa w 2018 r była jednym z jego sukcesów na Starym Kontynencie.
Ale w obliczu rosyjskiego szantażu energetycznego, wojny w Ukrainie i odcięcia się Europy od rosyjskich surowców, to administracja Bidena i Harris wykorzystała szansę. W ramach wsparcia zaproponowali zwiększone dostawy LNG do Europy, zdobywając ważny rynek.
W wyścigu o reelekcję Trump podkreśla swoje pełne poparcie dla rosnącego wydobycia gazu i ropy w USA. Jak ocenia Tymon Pastucha, analityk Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, jego ponowny wybór - z punktu widzenia tradycyjnej energetyki opartej na węglowodorach - może być korzystny. - Kandydat Republikanów zapowiada zwiększenie wydobycia i eksportu ropy i gazu. To zapewne wpłynie na rynek, jak i na ceny surowców energetycznych. Silna pozycja USA na europejskim rynku LNG stwarza pewne ryzyko prób dyktowania warunków przez Donalda Trumpa, ale i on musi mierzyć się z konkurencją. Europa dywersyfikuje kierunki dostaw, rośnie liczba podmiotów, które będą gotowe dostarczać gaz na rynek UE - wyjaśnia ekspert.
Jak dodaje, otwartym pozostaje pytanie, jak Trump podjedzie do kwestii sankcji na rosyjskie surowce. Ich zmiana będzie uzależniona od szerszego kontekstu, czyli polityki względem Rosji. - To trudna pytanie, bo Trump jest nieprzewidywalnym graczem - zaznacza Pastucha.
Z kolei Kamala Harris postrzegana jest jako bardziej krytyczna wobec koncernów naftowych niż Joe Biden. W przeszłości znacznie bardziej restrykcyjnie podchodziła do szczelinowania, które ma niszczycielski wpływ na środowisko, czy wydobycia ropy na morzu. W tej kampanii jednak zdecydowanie złagodziła stanowisko.
Eksperci przekują, że przynajmniej na tym polu Europa nie musi martwić się, kto zasiądzie w Białym Domu. Bo dla obu kandydatów kontrakty z UE będą równie istotne.
Kamala Harris jest bardziej zagadką niż odpowiedzią. Trudno powiedzieć, jak będzie wyglądać jej stosunek do kwestii wydobycia gazu i ropy. W tym temacie wypowiada się dość skąpo, co zapewne ma nie zrażać do jej kandydatury części wyborców i biznesu wydobywczego. Wciąż pamięta się jej twarde stanowisko sprzed lat, ale dzisiejsza Harris to nie ta sama Harris, co pięć lat temu. Jako wiceprezydent musiała zrównoważyć poglądy - mówi analityk PISM.
Tymon Pastucha przewiduje, że Harris będzie kontynuować politykę Bidena, ale przyłoży większą wagę do polityki klimatycznej i kwestii emisji gazów cieplarnianych, co zbliża ją do celów stawianych przez Europę. - Nie sądzę, aby prezydentura Harris miała być zagrożeniem dla koncernów wydobywczych czy eksportu surowców. Jeśli sprawdzimy, co administracja Bidena i Harris mówi, a jak wygląda liczba zgód choćby na szczelinowanie i wydobycie, to jest ona większa niż za czasów Trumpa. Harris nie naświetla zbyt mocno tych kwestii, co wytykają jej proklimatyczni aktywiści - dodaje ekspert.
Big oil czeka
Na wyniki wyborów w napięciu czeka amerykański sektor ropy i gazu. Jak przypomina Marianna Sobkiewicz, analityczka Polskiego Instytutu Ekonomicznego, 68 proc. przedsiębiorstw amerykańskiej branży ropy i gazu odczuwa większą niepewność w związku z wahaniami cen ropy i warunkami jej wydobycia.
Badania tego sektora w USA wskazują na największy sceptycyzm jego przedstawicieli od czasów pandemii COVID-19 w 2020 r., a ryzyka polityczne i środowiskowe są wskazywane jako jeden z istotnych warunków ograniczających chęć dalszych inwestycji.
Można to jednak interpretować też jako początek końca bardzo korzystnej sytuacji dla amerykańskich przedsiębiorstw ropy i gazu, spowodowanej gwałtownym wzrostem cen w wyniku inwazji na Ukrainę. Na razie branża przyjmuje postawę wyczekującą - większość przedsiębiorstw deklaruje w badaniach, że nie planuje ograniczać inwestycji, redukować zatrudnienia czy zmniejszać produkcji - podkreśla Marianna Sobkiewicz.
Atomowa zagadka
Nie tylko gaz i ropa są strategicznymi z puntu widzenia Europy źródłami energii. Znaczenie ma również atom - zarówno ten duży, jak i technologia małych reaktorów. Przypomnijmy, że amerykańska spółka Westinghouse ma wybudować reaktor w Polsce.
Z Amerykanami budowę dwóch reaktorów negocjują również Bułgarzy. Program energetyki jądrowej ma być bowiem jednym z filarów transformacji w UE.
Jak tłumaczy ekspertka PIE, nie jest jednak jasne, w jaki sposób wybory wpłyną na rozwój energetyki jądrowej - to zagadnienie, które w tegorocznej kampanii przechodzi bez echa.
Nie jest to temat polaryzujący Amerykanów. Poparcie dla atomu utrzymuje się w USA na stałym poziomie 56 proc. Technologia ta ma wysokie poparcie zarówno w kręgach Demokratów, jak i Republikanów. Podstawowa różnica jest taka, że Harris wydaje się bardziej przewidywalna - jej dotychczasowe wypowiedzi nie wskazują na postawę antyjądrową. Natomiast Trump w niedawnym wywiadzie z Joe Roganem (twórca jednego z najpopularniejszych podcastów w USA - przyp. red.) wykazał się sceptycyzmem wobec energetyki jądrowej, którą nazwał 'zbyt skomplikowaną i zbyt drogą' - zwraca uwagę ekspertka PIE.
Czy to wpłynie jednak na zaangażowanie Trumpa również w europejski atom? - Prawdopodobnie będzie dążył do tego, by amerykańskie firmy energetyki jądrowej, jak Westinghouse, zdobyły kontrakty na budowę nowych elektrowni w krajach europejskich, w tym w Polsce - uważa Jakub Wernik z Fundacji im. Kazimierza Pułaskiego.
Zdaniem Tymona Pastuchy energetyka jądrowa jest jedną z niewielu rzeczy, która łączy Harris i Trumpa. - Oboje są za rozwojem potencjału tej gałęzi energetyki i udziałem w globalnym wyścigu. Oboje energię jądrową traktują jako jedno z kół zamachowych gospodarki - Harris w celu osiągnięcia neutralności klimatycznej, a Trump jako źródło taniej energii i technologiczny produkt eksportowy - wyjaśnia ekspert.
Trump może skomplikować współpracę z Europą
Jak zaznaczają eksperci, Harris i Trump najbardziej różnią się w temacie dekarbonizacji energetyki poprzez rozwój OZE. Prezydentura Harris będzie oznaczać zapewne kontynuację polityki klimatycznej Bidena - kandydatka Demokratów zmiany klimatyczne wprost nazywa "egzystencjalnym zagrożeniem" - oraz rozwojem odnawialnych źródeł energii.
- To mogłoby skutkować wzrostem inwestycji w technologie niskoemisyjne i pogłębienie współpracy z Europą i Polską w zakresie transformacji energetycznej - przekonuje Jakub Wernik, ekspert Fundacji im. Pułaskiego. - Może również oznaczać, że administracja Harris będzie wspierać rozwój energetyki atomowej, wpisując ją w strategię redukcji emisji - co jest zbieżne z ambicjami Polski dotyczącymi rozwoju w tym obszarze - dodaje.
Jego zdaniem wygrana Kamali Harris przyniesie większe wsparcie dla zielonej energii, a współpraca gazowa i atomowa będzie uzależniona od zgodności z celami klimatycznymi i bardziej restrykcyjna pod względem ochrony środowiska.
W przypadku prezydentury Trumpa głównym problemem dla rozwoju czystych technologii w USA może być ograniczenie publicznego finansowania. Republikanin jest przeciwnikiem ustawy Inflation Reduction Act (IRA), wprowadzonej przez administrację Bidena, który zakłada 369 mld dol. na inwestycje w "czystą energię i klimat" w ramach ulg podatkowych, dotacji i pożyczek - przypomina Marianna Sobkiewicz.
Trump zapowiedział, że wycofa niewykorzystane dotąd w ramach IRA fundusze. - Taka decyzja nie byłaby w kompetencjach Trumpa i musiałaby również zostać zatwierdzona przez Kongres - zaznacza jednak ekspertka PIE.
Zdaniem Jakuba Wernika taka polityka może komplikować współpracę energetyczną z Europą, w szczególności z krajami, które są mocno zaangażowane w transformację i rozwój energii odnawialnej. - Inicjatywa zwiększenia wydobycia paliw kopalnych może osłabić zaangażowanie USA w rozwój niskoemisyjnej i odnawialnej energii - uważa ekspert.
Przemysław Ciszak, dziennikarz money.pl