Raz, dwa i po krzyku. Tak miało być. Sejm miał przyjąć ustawę budżetową w połowie grudnia, Senat sprawę miał klepnąć do połowy stycznia i maksymalnie do 22 stycznia ustawa budżetowa miała wylądować na biurku prezydenta Andrzeja Dudy. Tak się jednak nie stało. Plany trafiły do kosza, sprawa się opóźniła.
Sejm ustawą budżetową zajmie się dopiero 16 stycznia, bo wcześniej nie ma żadnego posiedzenia. Nic się nie stało? Wręcz przeciwnie. To igranie z czasem. Zgodnie z Konstytucją ustawa budżetowa powinna pojawić się u prezydenta maksymalnie w ciągu 4 miesięcy od pojawienia się projektu w Sejmie. Jeżeli się tak nie stanie, to przyszłość rządu i posłów trafi w ręce Andrzeja Dudy. Ścieżka jest prosta: rząd wysłał projekt ustawy budżetowej do Sejmu 27 września - termin czterech miesięcy mija dokładnie 27 stycznia. I to wiążąca data. Już dzień później to Andrzej Duda będzie decydował o losie parlamentarzystów.
Prezydent może zdecydować o przedterminowych wyborach - a konkretnie o skróceniu kadencji Sejmu i Senatu. A jak wynika z informacji Wirtualnej Polski, takie pomysły w obozie rządzącym się pojawiały już jakiś czas temu. - Jarosław poważnie bierze pod uwagę przedterminowe wybory - słyszeliśmy z ust jednego z wysoko postawionych polityków Zjednoczonej Prawicy. Plotka o postawieniu wszystkiego na jedną kartę jeszcze przed potencjalnie niekorzystnym dla polityków obozu rządowego wyścigiem do Europarlamentu - pisał w połowie grudnia dziennikarz WP Marcin Makowski.
Plotka plotką, a budżetu jak nie było, tak nie ma. Tuż po świętach Sejm i Senat zebrały się na specjalnym posiedzeniu w sprawie ustaw dotyczących cen energii, a budżetem kraju nikt się nie przejmował. Wybory mogłyby się odbyć maksymalnie do 45 dni po ogłoszeniu skrócenia kadencji Sejmu i Senatu.
"Kaczyński się nie odważy"
- W polskim prawie przewidziane są jedynie trzy sytuacje, które oznaczają przedterminowe wybory. Sejm skrócić kadencję może na swój wniosek, ale potrzebna jest większość 2/3 głosów. Prawo i Sprawiedliwość takiej nie ma. Może się to stać również w przypadku niewyłonienia Rady Ministrów, ale to również już niemożliwe. Trzecia sytuacja to właśnie decyzja prezydenta RP, w momencie gdy nie otrzymał ustawy budżetowej w ciągu czterech miesięcy od przedstawienia projektu w Sejmie. To jednak decyzja prezydenta: może, ale nie musi skorzystać z tego uprawnienia - tłumaczy money.pl konstytucjonalista prof. Marek Chmaj.
- Co potrzeba do przedterminowych wyborów? Większości i przyjaznego prezydenta. Większość nie dopuszcza do uchwalenia ustawy budżetowej w terminie, przyjazny prezydent skraca kadencję Sejmu i mamy nowe wybory - dodaje prof. Chmaj. - Do tego potrzebna jest też jednak decyzja polityczna. I to o nią chyba się rozbija sprawa - dodaje.
Jarosław Kaczyński nie zaryzykuje, Andrzej Duda nie wyłamie się - twierdzi prof. Ryszard Bugaj. Powód? Strach przed porażką. - Jarosław Kaczyński nie jest aż takim hazardzistą. Decyzja o przedwczesnych wyborach byłaby dla niego najważniejszą decyzją w życiu. Może zyskać, może też wszystko stracić. Każdy miesiąc na przejęcie tonu i narracji politycznej jest na wagę złota. Dziś strona rządząca ma przewagę w sondażach. Ale jak będzie jutro? Polska polityka od dawna wygląda na walki tych, którzy popełnią jak najmniej gaf - dodaje. Zdaniem prof. Bugaja, prezydent nie skorzysta ze swoich uprawnień. Jednocześnie jest zdziwiony, że na bazie obowiązującego prawa powstają takie pomysły.
- Takie kombinatorstwo byłoby złamaniem ducha konstytucji. Nie o to chodziło w tych przepisach - komentuje dla money.pl prof. Ryszard Bugaj, który uczestniczył w pracach nad Konstytucją RP z 1997 roku.
- Możliwość ogłoszenia przedterminowych wyborów przez prezydenta RP w przypadku braku ustawy budżetowej powinna mieć tylko jeden powód. Według pierwotnych założeń twórców konstytucji to jest mechanizm, który ma zabezpieczać Polskę przed wieloletnim rządem bez większości parlamentarnej. To zabezpieczenie przed rządem, który nie jest w stanie przedstawić konkretnej ustawy budżetowej i trwa niebezpieczny dla kraju impas. To była jedyna intencja tworzenia tego przepisu - mówi prof. Bugaj.
- Gdybyśmy wtedy mieli jakiekolwiek podejrzenie, że takie zapisy mogą być wykorzystywane z myślą o czystej polityce i zgarnięciu większej liczby mandatów, to powiem wprost: nikt nie zaproponowałby takiego rozwiązania - dodaje.
Nie ma budżetu? Nie ma problemu
- Brak ustawy budżetowej nie jest z punktu widzenia państwa zagrożeniem. Przeciąganie jej wprowadzenia nie powoduje u nas paraliżu, gdyż funkcjonuje po prostu projekt. I to jedyna taka sytuacja w ustroju prawnym Rzeczpospolitej - komentuje konstytucjonalista prof. Marek Chmaj.
- Dziś zauważamy brak ustawy budżetowej już 1 stycznia, bo w kontekście politycznym może oznaczać to przedterminowe wybory. Lata temu nikt nie myślał o koniunkturalnym podejściu i szykowaniu się do nowej elekcji, a raczej o czystej praktyce. Przed 1997 rokiem brak ustawy budżetowej był w zasadzie notoryczny. Więc miał być to mechanizm mobilizujący – mówi prof. Chmaj.
Jak wyglądało uchwalanie budżetu w ostatnich pięciu latach? Zwykle na biurko prezydenta ustawa trafiała pod koniec terminu. I tak budżet w ubiegłym roku Sejm otrzymał projekt 26 września. 11 stycznia dokument przegłosował Sejm, tydzień później Senat. Pod koniec stycznia dokument miał już podpis prezydenta. A pojawił się na jego biurku przed 26 stycznia - czyli teoretycznie ostatnim możliwym terminem.
Ustawa budżetowa z… | Kiedy trafiła do Sejmu? | Kiedy przegłosowana przez Sejm? | Kiedy przegłosowana przez Senat? | Podpis Prezydenta RP | Zgodność z konstytucyjnym terminem | |
---|---|---|---|---|---|---|
2017 | 29 września 2016 | 16 grudnia 2016 | 11 stycznia 2017 | 13 stycznia 2017 | Tak | |
2016 | 21 grudnia 2015 | 30 stycznia 2016 | 19 lutego 2016 | 4 marca 2016 | Tak | |
2015 | 29 września 2014 | 18 grudnia 2014 | 8 stycznia 2015 | 23 stycznia 2015 | Tak | |
2014 | 30 września 2013 | 13 grudnia 2013 | 9 stycznia 2014 | 29 stycznia 2014 | Tak | |
2013 | 30 września 2012 | 12 grudnia 2012 | 9 stycznia 2013 | 1 lutego 2013 | Tak |
W 2017 roku do Sejmu trafił pod koniec września, a przegłosowany został 11 stycznia. Prezydent Andrzej Duda podpisał ustawę zaledwie po dwóch dniach. W 2016 roku budżet pojawił się wyjątkowo późno. Rząd przyjął ustawę pod koniec grudnia, a Sejm i Senat rozprawiły się z przepisami dopiero pod koniec lutego, ale wszystko odbyło się zgodnie z sugerowanymi terminami. Prezydent podpis pod dokumentami złożył na początku marca.
Podobnie było w ostatnich latach kadencji prezydenta Bronisława Komorowskiego. W przypadku budżetu na 2015 rok - projekt trafił do Sejmu 29 września, w grudniu został przegłosowany przez parlament i jeszcze w styczniu został podpisany przez prezydenta.