Jesteś na stacji benzynowej i widzisz problemy z dostępnością niektórych produktów? Widziałeś gdzieś długie kolejki? Zrób zdjęcie i skontaktuj się z nami za pośrednictwem serwisu dziejesie.wp.pl.
Były prezes Lotosu i ekspert rynku paliw był gościem programu "Jeden na jeden" w TVN24. Konrad Piasecki rozpoczął rozmowę od pytania, czy benzyna i olej poniżej 6 zł są polskim "paliwowym cudem", czy wyborczym szwindlem?
Trzeba mówić, że jest okres wyborczy i dlatego jest taka cena, bo to na pewno nie jest cena rynkowa. I tyle chyba na ten temat, bo to nie jest sterowanie rynku, tylko sterowanie ręczne – odpowiedział na to pytanie Paweł Olechnowicz.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ceny paliw powinny być między 7 a 7,50 zł za litr
Orlen zachowuje się tak, jakby zorganizował wielką promocję na polskim rynku? Zdaniem eksperta koncern nie musi się tak promować, gdyż po przejęciu Lotosu jest już monopolistą na polskim rynku, w związku z tym "tego typu promocji nie potrzebuje".
Natomiast to, co widzimy w Unii Europejskiej, mimo że zróżnicowanie cen w poszczególnych krajach jest, to nie są to poziomy, które są widoczne u nas. My mamy najniższą cenę w Unii i ona na pewno nie wynika z tego, co dyktuje nam rynek. Cena ropy naftowej poszybowała w górę, dolar się umocnił, a w tym momencie ceny na stacjach u nas spadały. Absolutnie nienormalna sytuacja i nie ma nic wspólnego z funkcjonowaniem firmy na wolnym rynku – stwierdził Paweł Olechnowicz.
Nie chciał jednak wprost wskazać, ile powinien obecnie kosztować litr benzyny lub oleju napędowego. Jednak dopytywany o to, czy cena powinna być dziś na poziomie od 7 do 7,50 zł, przyznał, że to "jest chyba dobre wyliczenie". Przypomnijmy, że analitycy Polityki Insight wyliczyli, że obecnie diesel w Polsce powinien kosztować 8,17 zł za litr.
Będą kary dla zarządu?
Dziennikarz wskazał, że i zarząd, i politycy rządzącej większości podkreślają, że Orlen może sobie pozwolić na obniżkę, gdyż jest "silnym graczem". – Orlen jest firmą rzeczywiście poważną, a właściwie to jest monopolista na polskim rynku. Ale Orlen jest firmą, która jest na giełdzie i funkcjonuje na wolnym rynku i musi spełniać jego standardy. To są absolutnie niepoprawne tłumaczenia ludzi, którzy mówią, że wszystko jest w porządku i firma może sobie na to pozwolić – odpowiedział.
Nie ulega żadnej wątpliwości, że to, co robi Orlen, to działalność na szkodę spółki i na szkodę akcjonariuszy – ocenił Paweł Olechnowicz.
Dodał, że za takie zachowanie grożą wysokie kary dla zarządu, prezesa i samej firmy. – Zresztą z tego, co słyszę, to Unia już podjęła takie kroki i analizuje, co się dzieje na polskim rynku i na rynkach w UE w związku z cenami w naszym kraju. Żadne tłumaczenia polityków i kierownictwa Orlenu nie będą miały wpływu na to, co zdecyduje europejski urząd konkurencji, jeżeli dopatrzy się nieprawidłowości, a one są – według mnie – gołym okiem widoczne. Myślę, że sytuacja Orlenu będzie trudna – podkreślił.
Dalej wskazał, że interweniować powinien UOKiK, bo "po to jest powołany", by dbać o to, by była uczciwa konkurencja na rynku. – Z tego, co wiem, na razie żadnych takich działań nie ma i nie zostały one podjęte – podsumował.
Bruksela zadziałała?
A skąd zatem fala awarii dystrybutorów? Ekspert rozpoczął swoją odpowiedź od stwierdzenia, że nie zdarza się sytuacja, że dystrybutory, które działały latami normalnie i nie było z nimi problemów, nagle psują się taśmowo. Problem zatem leży gdzieś indziej.
Były prezes Lotosu podkreślił, że zorganizowanie logistyki dla tak wzmożonego popytu nie jest łatwy, gdyż trzeba w krótkim czasie zorganizować dostawy i wynająć cysterny. –A jeżeli chodzi o zapasy czy rezerwy paliwowe – bo produkcja na tego typu popyt jest na pewno niewystarczająca – to jestem przekonany, że nie mamy w tej chwili importu, czyli wpływu paliwa z zagranicy. U nas paliwo jest najtańsze, więc nie opłaca się tego robić. W związku z tym musi wystarczyć paliwo, które mamy u nas na rynku, które ma Orlen. A zatem musiały zostać uruchomione rezerwy – powiedział.
Zaryzykuję mój pogląd na ten temat: cena raczej już nie powinna spadać, choć według mnie zamiary były inne. Pewnie jest prawdą, że zadziałały ruchy ze strony Komisji Europejskiej i są robione analizy, więc firma zorientowała się, że sprawa jest zbyt ryzykowna. Ale wzrostu cen raczej do 15 października też nie będzie – przedstawił swoje prognozy Paweł Olechnowicz.
A czy paliwa wystarczy do wyborów? – Tego nie wiem, bo jest kwestia, jakie ilości zostały sprzedane, jakie rezerwy zostały uruchomione. Może być kłopot – podsumował.
"Czysta polityka", za którą powinna być kara finansowa
Wcześniej w rozmowie z money.pl były prezes Lotosu wprost stwierdził, że polityka cenowa wprowadzona za obecnego zarządu Orlenu to działanie na szkodę spółki. A za to powinna być kara finansowa.
To czysta polityka, nie ma żadnych wątpliwości, że to jest kampania wyborcza. Ta cena nie ma nic wspólnego z wolnym rynkiem. Nie działa Komisja Nadzoru Finansowego, UOKiK, nie działa giełda. A rynek paliwowy został zmonopolizowany po likwidacji Lotosu. Mamy skumulowanie gigantycznej władzy w jednym ręku – stwierdził Paweł Olechnowicz.
W jego ocenie polskie rafinerie sprzedają obecnie surowiec ze stratą, byle by utrzymać zaniżone ceny przed wyborami parlamentarnymi zaplanowanymi na 15 października. – Kara finansowa dla firmy, prezesa i zarządu powinna być ogromna, bo to jest działalność na szkodę spółki, na szkodę właścicieli mniejszościowych, a długofalowo także działanie na szkodę na klienta. – ocenił nasz rozmówca.