W kampanii obaj kandydaci będą nas jeszcze przez jakiś czas zasypywać obietnicami związanymi z gospodarką. Ten swoisty festiwal rozdawnictwa naszych pieniędzy stoi w jaskrawej sprzeczności z licznymi w polskiej polityce stwierdzeniami o reprezentacyjnych funkcjach prezydenta.
Jeszcze jako kandydat w poprzednich wyborach Andrzej Duda oceniał, że Bronisław Komorowski to tylko "strażnik żyrandola". Jaki zatem wpływ na gospodarkę ma prezydent?
Jak się okazuje wcale niemały, bo wybiera kandydata na prezesa NBP i trzech członków Rady Polityki Pieniężnej (RPP). Ma też swojego przedstawiciela w KNF. Prezydent powołuje i odwołuje także członków Rady Dialogu Społecznego.
Z gospodarką ma to już mniej wspólnego, ale powołuje również dwóch członków Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji i również dwóch do Rady Mediów Narodowych. Prezydent na wniosek Ministra Obrony Narodowej nadaje też stopnie generalskie oficerom Wojska Polskiego.
Prezes NBP
Szczególnie istotny ze względów gospodarczych jest prezydencki kandydat na stanowisko prezesa NBP. Tym bardziej że 6-letnia kadencja Adama Glapińskiego kończy się już za dwa lata.
Tymczasem to bank centralny wpływa na kurs złotego, tempo wzrostu gospodarczego i wysokość inflacji. NBP zarządza też ponad 119 mld euro rezerw dewizowych, a 95 proc. zysku banku staje się dochodem budżetu. W tym roku było to ponad 7,4 mld zł.
- To oczywiście istotne dla gospodarki, ale należy pamiętać, że wybór ten jest ograniczony, bo musi zgodzić się na to Sejm, bo to on powołuje prezesa NBP na wniosek prezydenta. Zatem musi tu dojść do porozumienia - mówi prof Witold Orłowski.
Wybór prezesa Narodowego Banku jest istotny też dla RPP, bo szef banku centralnego przewodniczy Radzie Polityki Pieniężnej.
- Nominacje to dość poważne narzędzie głowy państwa. W RPP ma trzech swoich przedstawicieli, to nie daje większości, ale z trzema członkami wybranymi przez Senat, stanowi już siłę - mówi Orłowski.
RPP
Przypomnijmy, w skład Rady Polityki Pieniężnej wchodzi - oprócz prezesa NBP - dziewięciu członków, powoływanych po trzech przez prezydenta, Sejm i Senat na okres 6 lat.
Teoretycznie więc prezydent może mieć w RPP czterech "swoich" ludzi, a ta właśnie instytucja ustala m,in. wysokość podstawowych stóp procentowych. Określa również zasady operacji otwartego rynku oraz ustala zasady i tryb naliczania, a także utrzymywania rezerwy obowiązkowej. RPP zatwierdza też plan finansowy banku centralnego oraz sprawozdanie z działalności NBP.
Nie wszyscy eksperci uważają jednak, że daje to prezydentowi istotną władzę nad gospodarką.
- Nie zgadzam się z opinią, że to pozwala mu kształtować życie gospodarcze. Prezydent jest jednym z uczestników tego procesu. Oczywiście może być tak, że jego kandydaci w RPP są języczkiem u wagi, ale też może to być bez większego znaczenia - mówi prof. Robert Gwiazdowski.
Dlaczego więc kandydaci przekonują wyborców, że są w stanie wpływać nawet na nasze domowe budżety?
Weto
- Kampania wyborcza ma to do siebie, że jest swoistym pokazaniem się kandydatów z ich spektrum poglądów. Dlatego muszą pojawić się tam obietnice, bo tego też oczekują wyborcy. Kandydaci mówią tak, jakby mogli dużo sami zdziałać i rozdawać pieniądze, ale nie ma to podstaw - podsumowuje Gwiazdowski.
Nominacje to jednak nie wszystkie narzędzia, jakimi dysponuje prezydent. Swoją moc i odmienne zdanie może pokazać rządzącym w inny sposób.
- Najważniejsze jest weto, które prezydent może zgłosić w stosunku do każdej ustawy. Kiedy partia rządząca nie ma większości kwalifikowanej 3/5 głosów w sejmie, by je odrzucić, jest to dla niej poważny problem - mówi Orłowski.
Oznacza to wtedy, że każda ustawa musi mieć akceptację prezydenta, żeby wejść w życie. - Wtedy rządzący muszą o gospodarce i jej kierunkach z prezydentem rozmawiać. Zatem, jeśli chce korzystać aktywnie z narzędzi, to jest kontrolerem pracy rządu - mówi prof. Orłowski.
Konstytucja
Prezydent ma też inicjatywę ustawodawczą. W połączeniu z wetem stwarza to warunki do negocjowania. Może zgodzić się na rządowe propozycje, ale zastrzec, że tylko wtedy, kiedy większość sejmowa poprze jego ustawę.
Ekonomista Ryszard Bugaj, który uczestniczył w pracach nad konstytucją, przyznaje, że całkiem świadomie tworzono ten urząd, by prezydent był swoistym filtrem tego, co proponują rządzący również w gospodarce.
- Oczywiście mianowania są dość istotne, ale prócz silniejszego narzędzia, jakim jest weto, prezydent ma też bardziej miękkie możliwości poprzez wpływanie na opinię publiczną, a rząd tej opinii lekceważyć nie może - mówi prof Bugaj.
Jak dodaje, przez weto prezydent może oczywiście doprowadzić do impasu w ważnych kwestiach i to też jest zamierzone.
- To zachęta do budowania równowagi. PiS podkreśla w tej kampanii, jak to istotne, by prezydent i parlament były z jednego obozu politycznego. Jednak tworząc konstytucję mieliśmy nadzieję, że nawet w takiej sytuacji głowa państwa będzie kontrolerem rządu - mówi Ryszard Bugaj.
Masz newsa, zdjęcie, filmik? Wyślij go nam na #dziejesie