W środę wieczorem na mocy porozumienia pomiędzy Jarosławem Kaczyńskim a Jarosławem Gowinem zapadła decyzja, że wybory 10 maja się nie odbędą.
Nadal więcej jednak pytań niż odpowiedzi. Jedno z nich dotyczy tego, jakie wynagrodzenie otrzyma Poczta Polska za organizacje głosowania korespondencyjnego. Uchwalone specjalnie na okoliczność pierwszych w historii Polski wyborów korespondencyjnych przepisy mówią o obowiązkach Poczty (czyli terminowym rozniesieniu pakietów wyborczych). Nie ma w nich słowa o tym, kto zapłaci za dodatkowa pracę listonoszy – zauważa "Gazeta Wyborcza".
- Do dzisiaj pracownicy nic nie wiedzą o wielkości dodatkowego wynagrodzenia za doręczanie pakietów wyborczych. Docierają do nich tylko informacje, że każdy pracownik zaangażowany w proces dystrybucji pakietów wyborczych będzie musiał zawrzeć umowę-zlecenie – powiedział w rozmowie z "GW" Piotr Moniuszko, przewodniczący Wolnego Związku Zawodowego Pracowników Poczty.
Wyliczył też, że jeżeli prawdą jest, że za każdy doręczony pakiet listonosz miałby dostać ok. 2 zł brutto, to w sumie obsłużenie 30 mln Polaków będzie kosztowało ok. 120 mln zł. Listonoszowi ma bowiem asystować drugi pracownik. Każdy z nich ma wykonywać pracę w oparciu o zawartą na te okoliczność umowę zlecenia.
Swoją drogą, wykonywanie tych samych obowiązków, które są ujęte w umowie o pracę, na podstawie umowy cywilnoprawnej jest sprzeczne z obowiązującymi przepisami prawa pracy – zauważył Moniuszko.
"Wiem, ale nie powiem" – Jacek Sasin
O przemilczane w ustawie wynagrodzenie "GW" spytała u źródeł, czyli skierowała pytanie do rzecznika prasowego spółki. Odpowiedź, jakiej udzieliła Justyna Siwek, nie rzuciła nowego światła na sprawę: "Poczta Polska jako spółka prawa handlowego prowadzi działalność gospodarczą, natomiast szczegółowe informacje nt. przygotowania do wykonania usługi obsługi wyborów korespondencyjnych stanowią tajemnicę przedsiębiorstwa w rozumieniu art. 11 ust. 2 ustawy z 16 kwietnia 1993 r. o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji i jako takie nie mogą zostać ujawnione".
W tak samo oględny, delikatnie mówiąc, sposób, na antenie RMF FM do sprawy podszedł Jacek Sasin,minister aktywów państwowych, zapytany został o to, ile kosztował druk pakietów wyborczych – które przecież przygotowane zostały za pieniądze publiczne.
- Nie chce mówić o tym, ile wydały spółki. Wiem, ale nie mogę powiedzieć. Poinformuję o tym, gdy będę mógł. Gdy minister spraw wewnętrznych zawrze umowę z PWPW, a ministerstwo kierowane przeze mnie – z Pocztą Polska, będziemy mogli mówić o koszach – powiedział Sasin.
Powołał się również na tajemnice handlowa przedsiębiorstw. Zapewnił przy tym, że karty "nie zmarnują się" i zostaną wykorzystane w przyszłości. Co do tego – nieograniczoną pewność zdaje się mieć tylko on.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl