PiS wielokrotnie chwalił się, że od 2020 roku odmrozi wynagrodzenia w budżetówce. Że przez 8 lat rządów poprzedników pensje armii urzędników nawet nie drgnęły. I że dopiero Zjednoczona Prawica to zmieni, dając średnio 6 proc. podwyżki.
Efekt? Zdaniem ekspertów: niewielki.
Jarosław Kaczyński w swoim powyborczym wystąpieniu mówił, że jego partia "zasługuje na więcej". I że są grupy, w których głos PiS musi się wsłuchać w najbliższej kadencji. Zwrócili na to nawet specjaliści od wizerunku, o czym informowaliśmy w naszych serwisach.
- Mówiąc to, prezes PiS Jarosław Kaczyński opuszczał wzrok, ściskał mównicę. Widać było zaciskanie ust, spięcie mięśni twarzy. To sygnały, które mogą świadczyć o niezadowoleniu. To komunikacja werbalna, spójna z niewerbalną. Co widać, to słychać - komentowała wystąpienie polityka Daria Domaradzka-Guzik, ekspertka mowy ciała.
O kogo w tym "wsłuchiwaniu" może chodzić? Zapytaliśmy ekspertów. - Nie jest tajemnicą, że PiS nigdy nie był faworytem pracowników sfery budżetowej - mówi money.pl prof. Rafał Chwedoruk, politolog z Instytutu Nauk Politycznych.
Wśród tych, którzy z pewnością sceptycznie podeszli do partii władzy, są więc zarówno protestujący w tym roku i niezadowoleni nauczyciele, jak i wielu urzędników czy przedstawicieli służb mundurowych.
Mowa choćby o tych, którzy w ostatnim czasie protestowali. I choć w niektórych przypadkach udało się coś wywalczyć, to sceptycyzm pozostał. Mowa tu choćby o pracownikach sądów i prokuratur, urzędnikach czy nauczycielach.
Niewiele lepiej jest w służbie zdrowia, gdzie głośno mówi się o braku pieniędzy - zarówno jeśli chodzi o lekarzy rezydentów czy choćby pielęgniarki i położne.
Do tego dochodzą również przedsiębiorcy, którym PiS dopiero pod koniec kampanii zaproponował korzystne zmiany w prowadzeniu firm. Ale to wciąż mało.
- Żeby była jasność, wśród tych grup też jest elektorat PiS. W każdej grupie jest. Tyle, że jest po prostu proporcjonalnie niższy - mówi prof. Chwedoruk.
Dlaczego więc budżetówka nie popiera władzy? - Musimy pamiętać, że choć zgadzamy się, że np. nauczyciele zarabiają niesprawiedliwie mało, to jednak nie są to najbiedniejsze grupy społeczne - mówi politolog.
- Dzięki kapitałowi społecznemu i kulturowemu oraz horyzontom, którymi dysponują, mogą sobie dorobić - zwraca uwagę prof. Chwedoruk.
Jak dodaje nasz rozmówca, taka sytuacja może mieć wpływ na decyzje wyborcze.
Chwedoruk wskazuje, że podobnymi motywami kierują się również prywatni przedsiębiorcy. - To paradoksalne, ale zarówno budżetówka, jak i prywatni przedsiębiorcy są z założenia przeciwko PiS, choć przecież z zupełnie innych pobudek - mówi politolog.
Nieco inaczej do tematu podchodzi dr hab. Jarosław Flis, prof. Uniwersytetu Jagiellońskiego. Według niego słyszalny w głosie prezesa PiS zawód wynika z zupełnie czego innego.
- Ludzie nie chcą takiego stylu prowadzenia polityki, napędzania konfliktów społecznych czy odsądzania od czci i wiary. Należałoby zmienić podejście mediów przychylnych władzy - twierdzi Flis.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl