16 lat nieprzerwanych rządów Angeli Merkel dobiega końca. 26 września Niemcy wybrali nowy skład Bundestagu. Z kolei nowa rządowa koalicja zdecyduje, kto zostanie nowym kanclerzem. Te wybory są ważne nie tylko dla Niemiec, ale też całej Unii Europejskiej, Europy i Polski - najbliższego wschodniego sąsiada tego kraju.
Niemcy są największym płatnikiem Unii Europejskiej (ich składka netto jest najwyższa spośród wszystkich krajów członkowskich). Siłą rzeczy są jednym z najważniejszych graczy unijnej polityki, a wybory w tym kraju mają wpływ nie tylko na to, co dzieje się w obrębie jego granic.
Niedzielne wybory były ważne szczególnie z perspektywy polskiej - o kanclerz Angeli Merkel mówiło się przecież jako o "najbardziej propolskim kanclerzu Niemiec". Teraz czeka nas nieznane. Jak to przełoży się na polską gospodarkę? O to pytamy ekonomistę prof. Witolda Orłowskiego, który podkreśla, że nie należy spodziewać się rewolucji, a raczej kontynuacji. Ostrzega jednak, że nowy kanclerz to niebezpieczeństwo utraty części unijnych środków.
Zdaniem prof. Orłowskiego, jeśli chodzi o samą gospodarkę, to te wybory nie będą miały na nią większego bezpośredniego wpływu. - W końcu tak czy owak kanclerzem będzie ktoś realizujący tę samą politykę, nic nie zapowiada fundamentalnych zmian. Myślę, że będzie to kontynuacja. Natomiast jeden obszar jest interesujący, jeśli chodzi o zmiany. To nasze relacje wewnątrz Unii Europejskiej - podkreśla.
Angela Merkel starała się limitować krytykę polskich władz, łagodzić spory. Czy tak samo będzie z nowym kanclerzem? Nie jestem pewny. To rzecz, która może ulec zaostrzeniu. Zobaczymy, jakie będą tego konsekwencje gospodarcze. Ewidentnie fakt, że Angela Merkel przestaje być kanclerzem, może oznaczać, że nasz rząd będzie miał trudniej - mówi w rozmowie z money.pl prof. Witold Orłowski.
Jak dodaje, Merkel nie stawała za czy przeciwko Polsce, ale uważała, że nasz kraj trzeba chronić przed nadmierną krytyką ze strony instytucji unijnych. - Nie sądzę, że jej następcy będą postępować podobnie. Mogę sobie wyobrazić zaostrzenie relacji na linii Warszawa-Bruksela, a to może mieć konsekwencje dla funduszy unijnych. To nie jest pewne, ale jest takie zagrożenie - zaznacza.
Prof. Orłowski przypomina, że właśnie został wszczęty dalszy krok w procedurze "pieniądze za praworządność". - Z całą pewnością rząd mógł liczyć na Angelę Merkel jako osobę, która najpewniej mocno nie popierała tego, co się w Polsce dzieje, ale była zwolenniczką niedociskania naszego rządu w tej sprawie, a szukania bardziej łagodnych form - mówi ekonomista.
Jak zaznacza, Niemcy nie są głównym krajem wywierającym presję, ale mocno hamowały te naciski na polskie władze. Pytany, czy nowy kanclerz wpłynie także na relacje biznesowe i gospodarcze naszych krajów, profesor spodziewa się raczej kontynuowania obecnej polityki i braku zmian.
Handel kwitnie
Z pewnością polityka kontynuacji będzie dobra dla Polski. Niemcy są naszym ważnym partnerem gospodarczym nie tylko dla tego, że są tuż za miedzą. Również Polska jest ważna z punktu widzenia Niemiec. Dlatego warto zadbać o dobre relacje, także te polityczne, z nowym kanclerzem.
Gdy europejskie kraje znosiły lockdowny związane z pandemią COVID-19, ruszył też handel. Niemcy, jeśli chodzi o wschód, najbardziej otworzyły się na Polskę, co pokazują wyliczenia udostępnione Deutsche Welle przez Komisję Wschodnią Niemieckiej Gospodarki.
Obroty w handlu z Polską zwiększyły się o 3,8 miliarda euro (+11,8 procent) w porównaniu do analogicznego okresu ubiegłego roku. Niemiecki eksport do Polski wyniósł w pierwszym kwartale 18,7 mld euro, a import z Polski - 16,6 mld euro. A to oznacza, że Polska wyprzedziła Stany Zjednoczone i stała się trzecim największym eksporterem towarów do Niemiec.
- Póki jakimś szaleńcom nie przyjdzie do głowy wyprowadzenie Polski z Unii Europejskiej, to przy innych sprawach gospodarczych będzie kontynuacja, bo w tym momencie to nie są obszary regulowane przez politykę - podsumowuje rozmowę z money.pl prof. Witold Orłowski.